3.

140 13 0
                                    

* 2 dni później *

Nadeszła chwila wytchnienia.

Prowadziłem spokojne, w miarę 'normalne' życie nastolatka w zupełnie normalnym mieście Ninjago a raczej na jego obrzeżach, kilkanaście kilometrów nad ziemią.

Tak, życie moje, Lloyda Garmadona wygląda świetnie. I dosłownie i w sarkaźmie za razem.

Mogę to wypluć? Pfl...

Gotowe.

Słuchałem właśnie muzyki na słuchawkach siedząc a raczej leżąc na łóżku. Spotify wygenerowało mi jakąś depresyjną playlistę na której znalazły się także te najnowsze kawałki muzyczne.

Akurat teraz leciało coś bardziej rytmicznego, coś bardziej porywczego , ale nie dam sobie ręki uciąć co to było.

Po prostu nagle z dupy moje słuchawki zleciały mi z głowy i wylądowały na dywanie przede mną. Jak?

Podniosłem je i założyłem z powrotem zauważając, że przez przypadek zmieniła się kolejność odtwarzania utworów. Was?

Położyłem głowę dosłownie na kilka sekund bokiem aby dać odpocząć kręgosłupowi od tej nie wygodnej pozycji. Kiedy ją z powrotem podniosłem, nie byłem już sam. Właśnie się o tym przekonałem.

- Czego słuchasz?

- Morro...

To był on, to na prawdę był on! Jak to możliwe? Co ja mam zrobić!?

Przez myśl przesłano mi by krzyczeć o pomoc, by uciec, by brać czym nogi zapas i spieprzać z stąd.

Nie zrobiłem tego, przynajmniej nie od razu.

- Czego chcesz? - Spytałem drżącym głosem.

- Nie można już złożyć miłej wizyty staremu druchowi?

- Ty nie możesz. - Czemu ja z nim dyskutuje?

- Szkoda. - I zniknął.

Nosz kurwa. Kurwa. Kurwa. Kurwa.

Spierdolił a ja zaraz po nim.

Pobiegłem do kuchni. Gdzie byłem sam i w głębi duszy błagałem by ktoś tu zaraz przyszedł, bo inaczej oszaleję. Moje modlitwy zostały wysłuchane. 

- No co tam młody? 

Nie umiałem odpowiedzieć od razu, zastanawiałem się czy powiedzieć co przed chwilą mnie spotkało czy wyminąć temat. Jedno wiedziałem, nie chciałem być teraz sam. 

- A dobrze. - Zaśmiałem się nerwowo. - Co porabiasz?

- Gramy z chłopakami na konsoli. Chcesz się  dołączyć? - Nie miałem ochoty, ale też nie chciałem tam wracać. 

- Pewnie. - Wymusiłem uśmiech. 

Przeszliśmy do reszty. Cały czas czułem na plecach zimne spojrzenie. 

- No proszę, proszę. Kogo to nam przyprowadził Jay? 

- Myśleliśmy, że już wrosłeś w ziemię.  

Śmiali się. No może i zasiedziałem się ostatnio trochę w pokoju, ale bez przesady. 

- Nie tyle wrosłem co przespałem. - Musiałem trochę nadużyć prawdy, przecież to nie kłamstwo. 

- Ah no tak, ten okres dorastania i zapotrzebowanie energii. 

- Przecież to mistrz energii. 

- Śmiej się dalej.

- Dajcie mu już spokój. - Moja wybawicielka.

- Dzięki. - Posłałem Nya'i uśmiech, tym razem szczery. 

Fantasma / Lloyd GarmadonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz