Minęło kilka dni odkąd Big Mac był u nas. Obie siostry zdecydowanie mają lepsze humory, co bardzo mnie cieszy. Dzisiejszy dzień spędzają razem, Applejack stwierdziła, że spędza z siostrą za mało czasu, więc zabrała ją do kina.
- Co tam młoda? - zapytałam.
- W porzoo, tylko nudno strasznie. - odparła.
Zaproponowałam grę na konsoli, bardzo dawno tego nie robiłyśmy, więc sama cieszyłam się graniem z nią. Jesteśmy dosyć do siebie podobne ze Scootaloo. Najgorszą z naszych cech jest to, że nie lubimy przegrywać. Zapewne skonczy się to kłótnia, ale no cóż. Co to za dzień bez żadnej dramy. Chociaż nie będzie nudno.
- Kantujesz! - krzyknęła.
- Nie prawda! - również krzyknęłam.
- Rany boskie dzieci, nie kłóćcie się. - odparła mama, nawet nie wiem kiedy przyszła.
Przywitałyśmy się i dalej zacięcie grałyśmy. Jednak nie potrwało to długo, bo Scoot ze złości wyłączyła konsole, gdy już prawie ją pokonałam. Zawsze to samo...
Poszłam do kuchni, żeby zobaczyć co u mamy. Wyglądała na dość przybitą, trochę mnie to zmartwiło.
- Wszystko w porządku? - zapytałam i usiadłam obok niej.
- Nie zaprzątaj sobie mną głowy kochanie, masz własne zmartwienia. - uśmiechnęła się delikatnie, jednak wiedziałam, że nie był to szczery uśmiech.
- Mamo, przecież możesz mi powiedzieć, nie mam już dziesięć lat. - spojrzałam na nią z troską.
- Martwię się po prostu o ciebie i Scootaloo. - odparła.
- Przez incydent z Apple'ami?
- Tak, jesteś pewna, że Applejack nie jest taka, jak oni? - dopytała.
Trochę zabolało mnie, że wątpi w dobroć mojej dziewczyny, jednak drugiej strony było to zrozumiałe, że ma wątpliwości.
- Tak mamo, Applejack jest po naszej stronie. - chwyciłam ją za dłonie.
Mama zawsze była opiekuńcza, czasem aż nadto, ale kochałam ją całym sercem. Nie lubię, gdy ktoś z moich bliskich cierpi.
- Skarbie, mam jeszcze ci jeszcze do powiedzenia jedną rzecz. - zaczęła po chwili.
- Tak? - zapytałam.
- Przeprowadzam się do taty. Zbyt długo żyjemy osobno, mam nadzieję że to wypali...
- To wspaniałe! Będziemy się częściej widywać, musisz koniecznie powiedzieć o tym Scootaloo. - objęłam ją.
W tym samym momencie mój telefon zadzwonił, szczerze mówiąc to mnie trochę dobiło, była to Spitfire.
- Odbierz. - powiedziała mama.
- Nie, to zbyt ryzykowne. Chciałabym ją odwiedzić... - mówiłam smutno.
- Pomogę Ci, ale nie mów ojcu, bo będzie zły. Do Canterlot jest kawał drogi, będę po ciebie o 16. - odparła i poszla do Scootaloo.
Niedługo później przyszła Applejack. Oczywiście wyjaśniłam jej, że jadę do Spitfire. Dziewczyna chciała jechać ze mną, jednak wtedy nie miałby kto zostać z dziewczynkami, także zgodziła się zostać.
Jesteśmy już w drodze. Bałam się spotkania ze Spit, bo od mojej przeprowadzki minęło sporo czasu. Po drodze rozmawiałam z mamą o jakiś głupotach, zauważyła ze z jej szafy zniknął garnitur, więc wszystko zwaliłam na Scoot. Po powrocie oczywiście jej go oddam.
- Pójdę z tobą. - powiedziała wysiadając z auta.
Jak się okazało dziewczyny nie było w domu, jednak miałam klucze, także bez problemu weszłyśmy do środka. Nie zapalałyśmy świateł, a drzwi ponownie zamknęłyśmy od środka.
- Cokolwiek się teraz stanie, nie reaguj. - powiedziałam do mamy, słysząc, jak ktoś przekręca klucz w drzwiach.
W pierwszej chwili, gdy przyjaciółka zapaliła światło przestraszyła się nas, jednak w ułamku sekundy jej wyraz twarzy zamienił się w złość.
- Pozwól, że wyjaśnie. - odparłam i wstałam z fotela.
- Masz szczęście, że jest tu twoja mama. - powiedziała poważnie. - Słucham zatem.
Spojrzałam na mamę, aby upewnić się, że mogę jej wszystko powiedzieć, gdy ta skinęła głową. zaczęłam mówić.
- ... nie mogłam cię narazić rozumiesz? - powiedziałam na koniec.
- Ale jak to? Kiedy... Rany boskie Applejack jest cała? - mówiła przejęta.
- Tak, jest wszystko w porządku, jednak nie mogę wrócić do Canterlot. Mieszkamy teraz w Cloudstale.
- Że co? - zdziwiła się.
- No tak, przyjechałam, żeby Ci wszystko wyjaśnić, jednak teraz już muszę iść. Nie dzwoń, ani nie próbuj mnie szukać, bo znajdą i ciebie. Blagam cię. - mówiłam, a głos mi się załamywał.
- Jeju Dash, oczywiście. - przytuliła mnie.
- Pamiętaj, zawsze będziesz moją przyjaciółka. Będę co jakiś czas przyjeżdżać. - mówiłam przez łzy.
- Jasne, uważaj na siebie Kraksa.
Tak zakończyło się nasze spotkanie. Nie wiem, kiedy znowu ją zobaczę. Było to ciężkie, jednak konieczne. Nie mogę pozwolić na to, żeby nękali też Spitfire.
Do domu wróciłam w środku nocy, każdy już spał, jednak ja nie potrafiłam zasnąć. Praktycznie całą noc przesiedziałam oglądając jakiś serial.
- Dashie, wiesz która jest godzina? - powiedziała zaspana Applejack.
- Nie mogę jakoś spać. - odparłam.
- Jak było u Spitfire? - zapytała i usiadła obok.
- Myślałam, że będzie gorzej, ale boli mnie fakt, że musiałam ją zostawić i nie wiem kiedy ponownie ją zobaczę. - oparłam głowę o jej ramie.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - cmokła mnie w policzek. - Kocham Cię Rainbow Dash. - odparla i przytuliła mnie mocno.
Spojrzałam na nią zdziwiona, to był pierwszy raz gdy padły te słowa...
- Ja też cię kocham Jackie. - również wtulilam się w dziewczynę.
***
Hello, przychodzę z ogłoszeniami. Szczerze mówiąc brakuje mi pomysłu na tą opowieść, więc za niedługo dobiegnie jej koniec. Jest to jeden z ostatnich rozdziałów. Mam w planie napisanie innej opowieści, jednak nie wiem co z tego wyjdzie. Miłego dnia! ❤️
CZYTASZ
Tajemnicza Blondynka
Fanfic🌈🍎AppleDash🍎🌈 Historia pisana głównie oczami Rainbow Dash. Naprzeciw domu Rainbow wprowadza się rodzina, o której nikt za bardzo nic nie wie. Jedną z tajemiczych osób jest Applejack, która dołączyła do klasy, w której jest Dash. Dziewczyna zacie...