2

101 6 33
                                    

Impreza

Powoli zbliżał się wieczór,  więc wypadało by się zacząć szykować. Stwierdziłam,  że ubiorę sukienkę i jakieś trampki, żeby było wygodnie.

Poinformowałam siostrę, że wychodzę i poszłam do garażu po auto. Nie pije, więc zawsze robię za kierowcę. Odpaliłam silnik i zawsze ten moment był zachwycający, ten ciężki dźwięk mustanga... Gdybym tylko choć trochę znała się na mechanice, to bym go jeszcze podrasowała.

Wyjechałam z posesji i kierowałam się do domu Spitfire. Nie mieszkała jakoś daleko, więc dojechałam w miarę szybko.

- No witam piękną panią! - powiedziałam,  gdy tylko wsiadła do auta.

- Podjedziesz jeszcze po Sunset i Twilight? - zapytała.

- No spoko,  kieruj mnie wtedy. - odparłam i ruszyłam ulicami Canterlot.

Zgarnęliśmy dziewczyny i zmierzałyśmy już do klubu, w którym miała odbyć się cała impreza. Nie trzymałam się za bardzo z Sunset, bardziej znałam Twi, bo uczyła mnie na początku liceum, żebym w ogóle zdała do następnej klasy. Tworzą fajną parkę, ciekawe, czy ja sobie w końcu kogoś znajdę. Spitfire zawsze w takich miejscach szuka wybranki mego serca, ale jeszcze nigdy jej się nie udało.

Jak myślałam, w środku było ogrom ludzi i muzyka tak głośna, że nie słychać własnych myśli. Początkowo rozeszłyśmy się wszystkie w innych kierunkach. Ja udałam się do baru po Cole,  bo w sumie chciało mi się pić.

Usiadłam przy jednym ze stolików przyglądając się ludziom wokół,  większość z nich znałam ze szkoły, gdybym nie była w drużynie, to bym nie znała nikogo, ale mam ten przywilej i się bardzo z tego ciesze, czasem znanie takiej ilości osób jest pomocne.

Po pewnym czasie poszłam w poszukiwania przyjaciółki,  która już balowała na parkiecie. Dołączyłam więc do niej, w jej towarzystwie bawię się chyba najlepiej, bo znam ją i jej ufam bezgranicznie, kiedyś nawet czułam coś do Spit, ale szybko mi to przeszło... Współczuję jej przyszłyłemu chłopakowi,  nie wytrzyma psychicznie z tą laską...

Podczas tańca dołączyła się do nas grupka ludzi, obie ich nie znałyśmy, ale wydawali się być w porządku.

Razem z nimi usiadłyśmy  do stolika w celu napicia się czegoś. 

- A ty Rainbow czego się napijesz? - zapytał jakiś chłopak.

- Może być Cola, nie pije alko. - odparłam, a on tylko kiwnął twierdząco głową i ruszył zamawiać napoje.

- Skąd w ogóle jesteście? - zapytała lekko podpita przyjaciółka.

- Z okolic, ja jestem z Ponyville, a Discord wprowadził się niedawno do Canterlot. - odpowiedział.

- Już kolejna osoba, która się ostatnio tu wprowadza, nic tu nadzwyczajnego. - wzruszyłam ramionami.

- Na pewno jest ciekawiej niż w takim małym Ponyville. - zaśmiał się.

- Przecież to urocze miasteczko.  - powiedziała Spitfire.

- Fakt, ale wieje tam nudą.  - odpowiedział.

Po chwili wrócił Discord i rozdał nam pokolei napoje.

Spit, swojego drinka wypiła jako pierwsza,  także od razu postanowiła pójść po następnego. Ja w tym czasie poszłam do toalety.  Po drodze zaczęło robić mi się dziwnie ciepło... Czy oni aby na pewno nie dali mi alkoholu? Cholera, ale tu duszno. Ostatkami sił  podbiegłam do umywalki i zaczęłam nerwowo przemywać twarz zimną wodą. Kiedy myślałam,  że jest już lepiej i chciałam opuścić toaletę, zakręciło mi się w głowie i zrobiło ciemno przed oczami. Zachwiałam się i prawie upadłam, ktoś mnie złapał,  jednak nie wiem kto... Miałam nadzieję,  że to nie był żaden z nich, bo nie miałam siły,  aby zrobić cokolwiek.

Poczułam,  jakby ktoś przeżucił mnie przez ramie i niósł mnie w niewiadomym mi kierunku. 

- Hej, gdzie ją zabierasz? - usłyszałam głos Discord'a.

Lecz odpowiedzi chyba nie uzyskał.

- Zostaw ją tu! Jeszcze z nią nie skończyłem. - krzyknął.

- Spierdalaj. - usłyszałam damski głos, jednak nie rozpoznałam go.

Ciemność powoli zanikała sprzed moich oczu, jednak na zewnątrz było ciemno,  także dużo mi to nie dało,  ale skoro nie jestem ze Spitfire, to gdzie ona jest... Przecież oni jej coś zrobią.

- Spitfire! Muszę wrócić po Spitfire! - zaczęłam krzyczeć i nic pozatym, bo moje ciało nadal bezwładnie leżało przewieszone przez czyjeś ciało.

- Zaraz po nią wrócę. - ponownie usłyszałam ten głos. - Które auto jest twoje? - zapytała.

- Granatowy mustang. - mruknęłam.

Dziewczyna odstawiła mnie na ziemie i wsadziła na tylne siedzenie auta, w półmroku gdy zapaliła się lampka w samochodzie dostrzegłam kolor jej oczu. Były zielone, jak szmaragdy... Piękne pomyślałam,  jednak zaraz po tym, jak zamknęła drzwi zasnęłam...

Blask światła bił mi prosto w oczy, nie widziałam nic kompletnie, bo tak mnie oślepiało.  Gdy tylko przyzwyczaiłam się do światła rozejrzałam się po pomieszczeniu i jak się okazało byłam w swoim domu, a dokładnie to w salonie.

Nerwowo zaczęłam szukać telefonu,  aby zadzwonić do Spitfire.

- Spit, gdzie jesteś?!- zapytałam przerażona.

- Kobieto, jest 7 rano, zgonuje w domu... - mruknęła i się rozłączyła.

Kamień spadł mi z serca, cieszyłam się,  że jest bezpieczna... Przewróciłam się z boku na plecy, przetarłam zmęczne oczy i wbiłam wzrok w sufit. Po dobrych kilku sekundach zauważyłam nie tylko sufit, ale także osobę. W pośpiechu wstałam i jeszcze raz przetarłam oczy, aby upewnić się,  że dobrze widzę. 

- Co jest kurwa? - powiedziałam sama do siebie.

Tajemnicza Blondynka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz