10. Krew na bruku

275 26 7
                                    

Kilka dni później, Marinette siedziała przed komputerem w swoim mieszkaniu, porządkując sprawy MDC. Po wystąpieniu na czarno-białym przyjęciu Adriena, ilość jej klientów praktycznie się podwoiła i miała pełne ręce roboty. Na szczęście mogła wybierać projekty, których chciała się podjąć, nie musiała przyjmować każdej oferty. Teraz właśnie siedziała nad listą potencjalnych klientów i próbowała zadecydować, kogo odrzucić.

Nie żeby łatwo było jej się skupić. W jej głowie kłębiły się myśli o Kocie, jego nagłym wybuchu gniewu i o tym, jak zniknął, zanim zdążyła cokolwiek mu wyjaśnić. Była na niego zła, ale jeszcze bardziej czuła się zraniona. Chciała tylko, żeby zrozumiał, że potrzebowała czasu, by poukładać swoje myśli i uczucia. A on po prostu odszedł, bo nie dała mu tego, czego chciał! Jeśli tak miał wyglądać ich potencjalny... związek... to już wolała nie pakować się w to w ogóle. Poza tym czy naprawdę rozważała bycie z kimś, kto był tak nieprzewidywalny, gwałtowny i zmienny? Zawsze pragnęła poczucia bezpieczeństwa, zaufania i komfortu. Tego szukała w swoich romantycznych partnerach. Fakt, że podziałał na nią mroczny urok Kota był jednocześnie żenujący i ekscytujący.

Nie. Koniec myślenia o Kocie w takich kategoriach. Cholerne Miraculum nie zmusi jej, by znowu się do niego zbliżyła. Pieprzyć więź Yin i Yang!

Z ponurych rozmyślań wyrwała ją nowa wiadomość w skrzynce. Gdy zobaczyła adres nadawcy, jej oczy zrobiły się wielkie, a potem wydała z siebie ciężkie westchnienie.

Adrien Agreste przypomniał sobie o MDC.

Jak nie Kot, to Adrien! Czy naprawdę nie mogła mieć chwili oddechu od tych przeklętych blondynów?!

Niechętnie otworzyła maila i zaczęła go czytać.

Adrien zapraszał ją na spotkanie biznesowe. Chyba naprawdę rozważał danie jej pracy, skoro postanowił zaprosić ją do siedziby AFH. Przez chwilę zastanawiała się, co z tym fantem zrobić. Doskonale wiedziała, że nie zgodzi się na żadne warunki, które mógłby jej zaproponować. Z drugiej strony była ciekawa, jak bardzo jest zdesperowany, żeby ją zdobyć. I dlatego - pod wpływem totalnego impulsu - odpisała na wiadomość, przyjmując zaproszenie.

I wcale nie robiła tego, żeby pozbyć się z głowy Czarnego Kota! Wcale!

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? - zapytała Tikki, gdy następnego dnia Marinette szykowała się do spotkania.

- Nic w końcu nie tracę - wzruszyła ramionami, zakładając na szyję wisiorek z talizmanem kwantowym.

- Tak tylko zaznaczę, że za każdym razem magia kwantowa będzie trochę słabła - wspomniała kwami. - Im bardziej Adrien będzie cię poznawał, tym łatwiej będzie mu przejrzeć przesłonę. To nie jest twój magiczny strój, Marinette.

- Nie zamierzam się z nim więcej spotykać - uspokoiła. - Zakończę to dzisiaj, uprzejmie mu odmawiając.

Tikki tylko cicho westchnęła, dochodząc do wniosku, że czego by nie powiedziała, Marinette i tak jej nie posłucha.

Tymczasem Mari założyła na twarz czarną maskę, idealnie pasującą do jej czarnej sukienki w stylu Audrey Hepburn i przemieniła się w Biedronkę. Jeśli Adrien był zdesperowany, by odkryć jej tożsamość, mógł prześledzić wszystkie kursy taksówek, które zatrzymywały się dzisiaj w okolicy Montparnasse. Może i była paranoiczką, ale zamierzała maksymalnie utrudnić mu zadanie, dlatego wylądowała na dachu wieży. Na szczęście na tarasie widokowym nie było zbyt wiele osób, dlatego udało się jej niespostrzeżenie zeskoczyć na płytki i wślizgnąć do budynku. Dokonała przemiany zwrotnej w jednej z łazienek, a potem zjechała na piętro, na którym mieścił się gabinet Adriena.

Miraculum: Ciemna strona światłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz