Uparł się, by zjedli lunch w jego apartamencie. Gdy opuszczali gabinet, Marinette nie potrafiła spojrzeć w oczy sekretarce, która wiernie siedziała na swoim krześle i stukała coś na klawiaturze.
- Kończę już na dziś, Sophie - powiedział jej Adrien, kompletnie się nie przejmując, że dziewczyna być może słyszała, jak przed chwilą bzykał się w swoim gabinecie z projektantką. - Jutro mogę być niedostępny, więc jeśli mam jakieś spotkania, przenieś je na następny tydzień.
- Oczywiście, sir - powiedziała, unikając patrzenia mu w oczy.
- Miłego dnia - uśmiechnął się promiennie, po czym otoczył ramieniem talię zażenowanej Marinette i ruszył z nią do windy.
- Musisz być taki z siebie zadowolony? - syknęła, gdy zamknęły się za nimi drzwi.
- Nie mam żadnych powodów, żeby nie być - odparł, przyciągając ją nieco bliżej.
Uśmiechnęła się słodko i zdjęła sobie jego ramię z talii.
- Dotknij mnie, a połamię ci palce - obiecała, na co uniósł brwi. - Mówię poważnie - powiedziała, gdy znów ku niej sięgnął. - Dopóki nie pogadamy, ale tak szczerze i bez wykrętów, ręce trzymasz przy sobie.
- Tak się boisz, że znowu mi się nie oprzesz?
- Tak, właśnie tego się boję - odparła, wyraźnie zbijając go z tropu swoją szczerością. - Nie rozwiążemy naszych problemów, nie rozmawiając o nich. A jeśli ich nie rozwiążemy... - Szybko odwróciła wzrok. - Nawet nie mamy czego zaczynać.
Wykrzywił się w niechętnym grymasie, ale jej posłuchał, na co jej trochę ulżyło. Zaplótł ramiona na piersi i z grobową miną poprowadził ją do swojego samochodu. Spodziewała się jakiegoś widowiskowego, sportowego auta, dlatego zdziwiła się na widok smukłego, czarnego Lexusa.
- Coś nie tak? - spytał, dostrzegając jej wzrok.
- Nie - pokręciła głową. - Po prostu wyobrażałam sobie, że jeździsz jakimś zwariowanym, czerwonym ferrari.
- Czerwone ferrari trochę za bardzo rzuca się w oczy - zakpił. - A ja nie przepadam za ścigającymi mnie paparazzi.
Uprzejmie otworzył dla niej drzwi, po czym wsiadł za kierownicę i wyjechał z garażu.
Gdy wyjechał z centrum i znalazł się na mniej uczęszczanej ulicy, dodał gazu. Marinette zaklęła głośno i złapała się uchwytu przy drzwiach, po czym posłała mu ostre spojrzenie. Dostrzegł to, ale nawet się na nią nie popatrzył. Uśmiechnął się jedynie złośliwie i gnał dalej.
Dupek.
Odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie zatrzymali się pod jego apartamentowcem. Ledwie zaparkował, już wyskakiwała z samochodu. Adrien, śmiejąc się w głos, wysiadł za nią i zamknął wóz.
- Czyżby styl mojej jazdy ci nie odpowiadał, Księżniczko? - zakpił, otwierając przed nią drzwi do budynku.
Postanowiła na to nie odpowiadać. Milczała również, gdy wjeżdżali windą na jego piętro oraz gdy wchodzili do mieszkania. Z każdym kolejnym krokiem czuła coraz większe napięcie i stres. Wiedziała, że czekająca ich rozmowa będzie trudna, ale musieli ją odbyć. Dość uciekania.
- Na co masz ochotę? - zapytał, od razu kierując się do kuchni. - Mogę zrobić carbonarę - uznał, zaglądając do lodówki. - Może być? - rzucił, oglądając się na nią przez ramię.
- Może być - potwierdziła. - Pomóc ci? - spytała niepewnie, gdy zaczął wyciągać składniki.
- Nie ma potrzeby - odparł. - Co chcesz do picia? - spytał jeszcze, nastawiając wodę na makaron.
CZYTASZ
Miraculum: Ciemna strona światła
FanficSą chwile, które na zawsze odmieniają nasze życie. Dla Biedronki i Czarnego Kota takim momentem było odkrycie, że Gabriel Agreste to Władca Mroku... oraz przyczynienie się do jego śmierci. Minęło 10 lat od tamtej tragicznej potyczki. Choć Biedronce...