Bycie w świetle reflektorów było nużące i Marinette potrzebowała chwili oddechu. Dla uczestników konkursu i jurorów zorganizowano niewielkie przyjęcie. Wymieniła mnóstwo uwag z niektórymi projektantami, ale głównie odpowiadała na pytania dotyczące MDC oraz Lili. W końcu tak ją to zmęczyło, że zapragnęła wrócić do domu.
Kątem oka dostrzegła, że Adrien rozmawia z Sophie. Przez większą część wieczoru trzymał się od niej z daleka, pozwalając jej błyszczeć. Miała już szczerze dość tego dystansu, dlatego uprzejmie zakończyła rozmowę z Vincentem i skierowała się w stronę swojego przystojnego blondyna.
Jej obawy malały z dnia na dzień. Spędzali razem mnóstwo czasu, poznając się od nowa. Adrien zmieniał się dosłownie na jej oczach. Częściej się uśmiechał, żartował i otwarcie okazywał jej uczucia. Już nie był taki zamknięty w sobie i wycofany. Nawet dla swoich pracowników i ludzi z zewnątrz stał się bardziej przystępny. Powoli wychodził z tej swojej grubej skorupy i Marinette była z niego dumna, że próbował. Ale chciała też, żeby wiedział, że akceptuje także tę jego nieco mroczniejszą naturę. Nie zamierzała od niego uciekać, gdyby nagle miał gorszy nastrój i zaczął się z nią kłócić.
Ufała mu. W końcu, po tych wszystkich miesiącach, mogła to powiedzieć z całą pewnością.
Obawiała się jednak, że Adrien w głębi duszy wciąż najbardziej boi się odrzucenia. Teraz, gdy pozwolił jej się zbliżyć, gdy otworzył się na nią, pewnie na każdym kroku spodziewał się, że zostanie przez nią zraniony. Ona w końcu bała się dokładnie tego samego. Byli dwojgiem ludzi po przejściach, z problemami i skomplikowaną przeszłością. Wiedziała, że nie będzie im łatwo. Ale póki co świetnie dawali sobie radę. I oby tak dalej.
- Hej - powiedziała, stając u jego boku i uśmiechając się szybko do Sophie.
- Wszystko w porządku? - zapytał natychmiast, lustrując ją wzrokiem od góry do dołu.
- Tak - uspokoiła go. - Po prostu jestem już zmęczona. Wracajmy, dobrze?
- Jasne. Już się zbieramy. Tylko skoczę do swojego gabinetu po rzeczy. Sophie... - zaczął.
- Wszystkiego tu dopilnuję - obiecała. - Mogą państwo spokojnie wracać do domu.
- Znakomicie - skinął jej głową Adrien, po czym otoczył ramieniem talię Marinette i pociągnął ją do wyjścia.
- Nie pożegnasz się z nikim? - spytała.
- Gdybym to zrobił, stracilibyśmy jeszcze godzinę - odparł. - A gdybym trafił na Audrey, stracilibyśmy dwie.
Zaśmiała się cicho.
- Daj mi jeszcze minutę - poprosiła, gdy już ruszył w stronę windy. - Muszę zabrać swoje rzeczy.
Umknęła mu, nim zdążył zaprotestować. Usłyszała tylko jego ciężkie westchnienie, a potem już znikała w przydzielonym jej pokoiku. Szybko zebrała swoje rzeczy i upewniła, że niczego nie zapomniała. Tikki wreszcie mogła opuścić kieszeń w jej sukience, w której się ukrywała przez cały ten czas.
- Gratulacje, Marinette - pisnęła, przytulając się opiekunce do policzka.
- Dzięki, Tikki - uśmiechnęła się. - Przykro mi, że musiałaś się tak cały czas ukrywać - dodała.
- To nic takiego. I tak dużo widziałam. A teraz wracaj do Adriena, pewnie umiera z niecierpliwości, żeby też pogratulować ci jak trzeba - zachichotała.
- Tikki! - zaczerwieniła się Marinette, ale kwami tylko roześmiała się głośniej i zamiast ukryć się w torebce, gdzieś odleciała. - No i zostałam bez kwami - westchnęła, zabierając swoje rzeczy i wychodząc.
CZYTASZ
Miraculum: Ciemna strona światła
FanfictionSą chwile, które na zawsze odmieniają nasze życie. Dla Biedronki i Czarnego Kota takim momentem było odkrycie, że Gabriel Agreste to Władca Mroku... oraz przyczynienie się do jego śmierci. Minęło 10 lat od tamtej tragicznej potyczki. Choć Biedronce...