Raz w tygodniu Marinette spotykała się z Adrienem w Montparnasse, by omówić kolekcję ślubną. Cieszyła się na te spotkania, bo pomagały uporządkować jej myśli i obrać jednolity kurs. Adrien podrzucał nowe pomysły, które zdecydowanie ożywiały ich projekt, a także zapraszał na konsultacje swoich doświadczonych projektantów, by wymienić się z nimi uwagami. Była pod wrażeniem tego, jak świetnie zna rynek mody i wie, co zrobić, żeby spełnić oczekiwania klientów, a jednocześnie dostarczyć produkt, który będzie swoistym arcydziełem.
No i cały czas próbował ją przekonać, żeby rzuciła pracę u Miry i przeniosła się do AFH.
- Nie - powiedziała po raz kolejny, gdy zrobili sobie krótką przerwę na kawę i znów nawiązał do tematu. - Nie zamierzam dla ciebie pracować.
- Zapłacę ci 3 razy tyle, co teraz - kusił.
- Chryste... - mruknęła, bo rozmawiali o naprawdę ładnej stawce. - Nadal nie.
- Jeszcze cię przekonam, zobaczysz.
W pozostałe dni Marinette harowała za dwoje, by dopiąć na ostatni guzik przygotowania do Lustrzanego Balu. W pracowni panował chaos; materiały piętrzyły się na stołach, szpilki i igły walały po ziemi, a projektanci i krawcowie krążyli od manekina do manekina, poprawiając, szyjąc i haftując delikatne wzory. Mira rozstawiła wszystkich po kątach, zdesperowana, by zorganizować wydarzenie roku, a nawet dekady. Każdy szczegół miał znaczenie, od wystroju po dobór muzyki, a presja rosła z każdym dniem.
Gdy termin balu został wyznaczony i publicznie ogłoszony, napięcie sięgało już zenitu. Marinette, wyczerpana, ale zdeterminowana, wiedziała, że to przedsięwzięcie może odmienić jej życie. Poniekąd dlatego tak uparcie odmawiała Adrienowi. Miała przeczucie, że jeśli bal wypali, będzie mogła ujawnić się jako MDC i ruszyć na podbój świata mody z własną marką. Kiedy więc Mira przypominała o kolejnych terminach, poprawkach i nowych koncepcjach, tylko uśmiechała się, potakiwała i brała do roboty.
- Jestem pod wrażeniem, Dupain-Cheng - oznajmiła Chloé, która właśnie kończyła ostatnie przymiarki.
Poły sukni były wykonane ze złotego brokatu, który lśnił w świetle, tworząc wrażenie płynnego metalu. Gorset, ozdobiony misternymi haftami, podkreślał talię, a jednocześnie był nieco krótszy, co dodawało lekkości całej kreacji. Innowacyjnym elementem była warstwowa spódnica, której dolna część składała się z delikatnej, przezroczystej tkaniny pokrytej drobnymi, odbijającymi światło kryształkami. Dzięki temu suknia przy każdym ruchu tworzyła subtelne refleksy, przypominając migoczące tafle wody. Całość dopełniały nowoczesne, odpinane rękawy z tiulu, które mogły być noszone na różne sposoby.
- Dziękuję, Chloé - odpowiedziała jej Marinette, pomagając dziewczynie ostrożnie wydostać się z gorsetu.
- A ty w której występujesz? - zapytała, rozglądając się po manekinach, na których wisiały gotowe kreacje.
- W żadnej z tych, nie jestem modelką - odparła Mari. - Ale Adrien coś dla mnie szykuje - wyznała.
- Czyli już je ci z ręki?
- Adrien nikomu nie je z ręki.
- Jeszcze. - Chloé uśmiechnęła się chytrze. - Chyba nieźle ci idzie nawracanie go - oznajmiła, znikając za parawanem, żeby przebrać się w swoje ciuchy. - Ostatnio widziałam jakieś wasze zdjęcie w gazecie. Słodko gruchaliście.
- Powiedzmy.
Od powrotu Félixa dało się wyczuć między nimi pewne napięcie, także wtedy, gdy nie nosili na twarzy masek. Sytuacja między Biedronką i Kotem również była nerwowa. Łudziła się, że może po tej ich rozmowie na dachu Montparnasse Kot trochę zacznie odpuszczać, ale był tak samo nieugięty jak zawsze. Zdominował ostatnie trzy potyczki, w dwóch przechwytując przed nią akumę i niszcząc ją Kotaklizmem. Marinette wciąż miała dreszcze, wspominając wrzask wydobywający się z ust ofiar.
CZYTASZ
Miraculum: Ciemna strona światła
FanficSą chwile, które na zawsze odmieniają nasze życie. Dla Biedronki i Czarnego Kota takim momentem było odkrycie, że Gabriel Agreste to Władca Mroku... oraz przyczynienie się do jego śmierci. Minęło 10 lat od tamtej tragicznej potyczki. Choć Biedronce...