16. Nieproszony gość

336 26 3
                                    

Pójście na kompromis nie było łatwe dla żadnego z nich, ale nie mieli wyjścia, jeśli chcieli, żeby ich relacja jakoś działała. Radzili sobie w ten sposób, że oddzielili niemal całkiem część magiczną swojego życia od tej codziennej. Sprawę ułatwiał fakt, że ataki akum zdecydowanie zmniejszyły swoją częstotliwość, a to oznaczało, że nie musieli stawać do walki każdego dnia - zarówno ze zakumizowanymi, jak i ze sobą, bo Czarny Kot nie zamierzał odpuścić.

Niestety, choć ataków było mniej, stały się bardziej agresywne. Kot miał nieco racji. Ludzie rzeczywiście zwyczajnie zaczęli się bać ulegania mocy akum. Ale ci, którzy już się na to decydowali, byli zwykle nie do zatrzymania. Potyczki bywały długie, męczące i brutalne, bo zakumizowani odpowiadali atakiem na atak i to bez rozmyślania o konsekwencjach. Biedronka wracała po takich potyczkach jeszcze bardziej zmęczona, zrezygnowana i sfrustrowana, bo jej zdaniem sytuacja tylko się pogorszyła, a Kot uważał, że to dobrze, bo Władca Ciem wreszcie zaczął się ich bać. Te różnice w podejściu do sytuacji często prowadziły do cichych, ale wyczuwalnych napięć między nimi, co jeszcze bardziej komplikowało ich współpracę.

Ona też się bała. Najbardziej tego, że któraś potyczka tym razem naprawdę będzie ich ostatnią. Jej Szczęśliwy Traf za każdym razem działał nieco gorzej, jakby pogłębiający się mrok Kota i nienawiść Władcy Ciem skierowana w ich stronę, przeważały nad mocą jej Miraculum. Wielokrotnie odnajdywała siniaki i obtarcia na ciele Adriena, podobnie na swoim. I zastanawiała się, kiedy w końcu Traf zawiedzie tak całkiem. Każde kolejne starcie było jak chodzenie po cienkim lodzie, gdzie jedno niewłaściwe posunięcie mogło skończyć się tragicznie. To poczucie ciągłego zagrożenia nie dawało jej spokoju, nawet w chwilach, które miały być dla nich odskocznią od trudnej rzeczywistości.

W taki sposób minął im cały miesiąc. Jakim cudem udawało im się w ten sposób funkcjonować, nie wiedzieli. Ale nie zamierzali o tym rozmawiać. To była ich niepisana umowa - problematyczne tematy zostawiać za drzwiami. Żyli w pewnym sensie na dwa różne sposoby: z jednej strony jako skonfliktowani superbohaterowie walczący ze złem, a z drugiej jako zwykli ludzie próbujący znaleźć sens i spokój w codziennym życiu.

Był jednak temat, którego nie dało się unikać zbyt długo.

- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł - oznajmił ponuro Adrien, patrząc jak Marinette przygotowuje stół w jej mieszkaniu. - Tak właściwie to wiem, że to okropny pomysł.

- Już o tym rozmawialiśmy - przypomniała, patrząc na niego znacząco. - Alya i Nino to nasi przyjaciele.

- Twoi przyjaciele - poprawił.

- Kiedyś byli także twoimi przyjaciółmi i nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście chociaż nie spróbowali się dogadać.

- Alya mnie nienawidzi. Nino też raczej już za mną nie przepada.

Nie podobało mu się, że znajduje się w takiej sytuacji. Od dawna unikał ludzi, którzy darzyli go jawną niechęcią, szczególnie swoich dawnych znajomych. To było proszenie się o kolejne ciosy, a tych otrzymał wystarczająco wiele. Ale Alya i Nino byli przyjaciółmi Marinette. A on był tak jakby w związku z nią, choć żadne z nich nie mówiło o tym głośno. Nie deklarowali się, bo ich sytuacja wciąż była dość mocno skomplikowana. Jednak sam fakt, że regularnie się z nią widywał od trzech tygodni dla niego miał krystalicznie czysty wydźwięk - byli razem, na wyłączność. Tym bardziej, że nie chodziło tu tylko o seks. Był świetny, to nie ulegało wątpliwościom, ale różnie spędzali czas i nie lądowali w łóżku po każdej randce.

Jakim cudem on się w to wpakował? Właśnie dlatego unikał stałych związków!

- Przynajmniej spróbuj - poprosiła go cicho, podchodząc do niego i obejmując oburącz w pasie.

Miraculum: Ciemna strona światłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz