Kai pov
Sobota to jeden z lepszych dni a tygodniu, i to właśnie dzisiaj ona wypadała. Mogłem spać tak długo, że wstać mogę nawet w poniedziałek.
Niestety moja siostra i mama nie podzielały mojego zdania, budzac mnie o 14.
-Kai, promyczku już 14, pora wstać -Mowila mama odsłaniając rolety w pokoju.-Wybierasz się gdzieś dzisiaj?-Dodała.
-Pewnie pójdę na trening z Lloyd'em, ale teraz mogę pomóc posprzątać.-Odparłem wstając z łóżka.
-Dziękuje Kai, posprzątaj tylko u siebie, dzisiaj przychodzi wujek Lou, wróć proszę mimo wszystko wcześniej dobrze?-Mówiła a ja na sama myśl o wujku przewróciłem oczami.
-Będzie sam?-Dopytałem pełen nadziei.
-Nie, ale nie martw się, Cole pójdzie do Nyi.-Upewniła wychodząc z pokoju.
Tak, ona też widziała o mojej nienawiści do tego kretyna, ona i Nya, ponieważ tacie nie mam serca powiedzieć. On i wujek Lou znają się od podstawówki a sama mama mówiła, że ta przyjaźń to dla niego wszystko.
Szybko ogarnąłem swój syf i ruszyłem zająć łazienkę na następną godzinę. Spokojnie leżałem w gorącej wannie nim ktoś mi ten spokój zakłócił, a mowa o samym Lloyd'dzie, który próbował się do mnie dodzwonić.
-Bedziesz płacił mi za zakłócanie mojej kąpieli, czego dusza pragnie?-Spytałem między tym jedna z rąk bawiąc się pianą.
-Mam nadzieję, że za 2 godziny będziesz gotowy, i pójdzie z nami Zane.-Mówił.
-Tak tak, na spokojnie, a teraz proszę wybaczyć, bo jego zajebistość musi się ogarnąć.-Powiedziałem a blondyn zaśmiał się i rozłączył.
Po pół godzinie ograniania włosów poszedłem je wysuszyć i ułożyć. Tylko w tych włosach jestem w stanie spojrzeć na siebie w lustrze nie brzydząc się swojego wyglądu.
Po niedługim czasie do mojego domu zapukał wujek, za nim stał ten skurwiały wierzowiec, przywitałem grzecznie wujka i niechętnie jego syna po czym wybiegłem z domu. Lloyd czekał na mnie razem z Julien'em. Ruszyliśmy więc na hale by móc w spokoju trenować, dużo też rozmawialiśmy. Pojawiał się też temat wycieczki, która była za niecałe 5 dni. Pokój miałem dzielić z Lloyd'em, Jay'em, Zane'em i niestety Brockstoone,em. Chłopacy cały czas mówili, że to tylko 5 dni, że wytrzymam. Jednak ja wiedziałem, że nie wytrzymam.
Sama myśl o tym były frystrująca, a co dopiero gdy to ma zostać wdrążone w życie.
-Kai, piłka!-Wrzasnąl Zane nim piłka od kosza uderzyła mnie z impetem w rękę, gdy próbowałem przypaść podanie.
-O boże Kai, tak strasznie cię przepraszam !-Mówił klęcząc przy mnie, gdy złapałem się za bolący nadgarstek.
-Nic sie nie stało, gramy dalej-Powiedziałem wracając do treningu.
Trenowaliśmy tylko pół godziny, ponieważ grupa młodszych dzieciaków miała tu trening karate. Na powrocie wstąpiliśmy do sklepu po małe co nieco, czyli hot doga. Gdy wróciłem wujek jeszcze u nas był, Nya już spała co znaczyło, że to ja musiałem siedzieć z tym gnojarzem.
-Oh Kai! Weź Cole'a do pokoju, jeszcze chce pogadać o czymś z wujkiem-Poprosił tata.
Niechętnie zawołałem by poszedł za mną, on równie niechętnie podążał za mną, ja zaraz po przekroczeniu progu pokoju rzuciłem się na łóżko a szatyn usiadł na krześle od biurka.
-Co tak jebie-Spytał pogardliwiej.
-Moje perfumy, które nie jebią tylko ładnie pachną, ja bynajmniej dbam o zapach, nie jak niektórzy-Odparłem nie podnosząc na niego wzroku. Ten jedynie zaśmiał się pod nosem.
-Nie unoś się tak bo już ci włosy sterczą z wrażenia-Śmiał się w najlepsze.
-Zamknij się i daj mi spać, obaj nie chcemy sobie w tej chwili towarzyszyć-Upomniałem.
-Chociaż w jednym się zgadzamy-Odpadł gdy z dołu zaczęli wołać go moi rodzice i wujek.
Bez słowa wyszedł i dał mi w końcu spokój, a ja oddałem się w objęcia morfeusza.
CZYTASZ
My pretty liar。*゚✧+(lava)1/2
FanfictionKai to dość popularna persona jeśli chodzi o ogromne liceum z dość szanowaną opinią, popularna grupa przyjaciół. No prawie przyjaciół. W grupie jest też Cole Brockstoone, znienawidzony przez Kai'a. Pewnego razu na wycieczce Cole dostaję wyzwanie by...