Epilog

48 3 60
                                    

Kai pov

Cole prawie u mnie mieszkał, razem spędzaliśmy weekendy, pracowaliśmy, gdyż maturę mieliśmy już zdaną, bywaliśmy u mnie w domu, spaliśmy. Zachowywaliśmy się już jak stare, dobre małżeństwo. Chodziliśmy nawet na randki co czwartek i wtorek, dziś właśnie wypadała jedna z naszych randek, był to czwartek wieczór, dokładnie 17:34, czekałem na Cole'a siedząc na swoim motorze. Lubiłem z nim jeździć po mieście motorami, traktowałem to też jako coś w stylu randki, gdy motorami jeździliśmy nad jakieś wybrane lokalizacje.



-Kai, długo będę czekał na mojego powitalnego buziaka?-Spytał szatyn stojąc przede mną uśmiechnięty.


-Ojej! Wybacz Cole, zamyśliłem się!-Wykrzyczałem zły na siebie, by po chwili moje krzyki uciszyły usta Brockstoone'a.

-Dobrze, przecież się nie gniewam, chodź, bo spóźnimy się na zachód-Powiedział, gdy odkleił się od moich ust,delikatnie śmiejąc się pod nosem.



W ciszy założyłem swoj kask i ruszyłem zaraz za cole'em. Droga zajęła nam około 30 minut nad samo morze, było lato, więc nie obeszłoby się bez zabrania kąpielówek, byśmy mogli się wykąpać w morzu. Dojechaliśmy tam po upływie 20 minut, zostawiliśmy nasze motory i pobiegliśmy na plażę, rozbierając się do bokserek i wbiegając do wody radośnie. Gdy nasza kąpiel dobiegła końca przebraliśmy się, i szliśmy brzegiem plaży.



-Cole, będziesz przy mnie zawsze?-Spytałem bezpośrednio idąc z chłopakiem za rękę, a fale delikatnie muskały nasze gołe stopy.


-Oczywiście, co to za pytanie?-Odparł zaskoczony.


-Zwykłe pytanie-Wzruszyłem ramionami.



Dalsza drogę odbyliśmy w ciszy, aż do motorów, po drogę nie zamienialiśmy słowa.

Nie byłem nawet w stanie pomyśleć, że za chwilę po raz ostatni z nim rozmawiałem.


Gdyż cole odepchnął mój motor by samemu podstawić się pod pędzące auto.



Chłopak poleciał daleko, a ja wpatrywałem się w to sparaliżowany. Po chwili podbiegłem do chłopaka i zdjąłem z mu z głowy kask i ułożyłem ją na swojej dłoni.


-Cole, Cole proszę cię nie zamykaj oczu, błagam cię!-Krzyczałem przez łzy.


-Kai, bardzo cię kocham.-Odparł podnosząc ociężałe rękę by pogładzić dłonią mój policze. Po chwili tracąc przytomność.



Lekarze długi musieli mnie odciągać od noszy chłopaka, tak samo jak Nya, która również to robiła. Nie wpuścili mnie do niego do karetki, a w szpitalu powiedzieli, że chłopak zapadł w śpiączkę. Porażony tymi informacjami wróciłem do domu, spakowałem się i kupiłem bilet do miasta oddalonego od ninjago city o 500 kilometrów. Przed tym napisałem list pożegnalny do wszystkich i uciekłem.


Uciekłem nikomu nic nie mówiąc, nawet rodzicom, bez mieszkania, prawie bez niczego.


Nie mogłem tu dłużej żyć, wiedząc, że przeze mnie ukochany może się już nie obudzić.

My pretty liar。⁠*゚✧+(lava)1/2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz