Kai pov
Po upływie 15 minut śmiechu i łez radości ja i Cole zeszliśmy z dachu budynku, o ironio, przyuważył nas jeszcze przebywający tam tata. Zaskoczony naszą obecnością, i samym faktem, że ręce szatyna owinięte były przekrwionym bandażem, ja byłem w piżamie, bluzie i kurtce chłopaka, Cole był w koszulce, a na twarzy nas obu widniały jeszcze nie zastygnięte łzy.
-Kai, co tu się wydarzyło? Czemu schodzicie z dachu firmy?-Pytał mężczyzna podchodząc bliżej nas.
-Nic takiego tato, wszystko gra-Oznajmiłem, jednak ojciec przykuł wzrok na bandaże przesiąknięte krwią, które Cole miał owinięte na dłoniach.
-Nic takiego?-Zapytał ponownie.
-Możemy po prostu wrócić do domu, proszę?-Ociężale wypuściłem powietrze patrząc błagalnie na tatę. Mężczyzna westchnął niezadowolony i zaczął iść w kierunku wyjścia.
Ja i Cole podążaliśmy za nim aż do auta, w aucie panowała przytłaczająca cisza, Brockstoone nerwowo zacisnął materiał swoich spodni, przyuważajac to z troską spojrzałem na chłopaka i położyłem swoją dłoń na jego zaciśniętej wów czas dłoni, mieszczącej się na spodniach. Chłopak po wyczuciu mojego dotyku rozluźnił ucisk i jechał już spokojniejszy. Po wejściu do domu czekał tam wujek Lou, mama, Nya, Jay, Zane i Lloyd. Jay i Nya po dojrzeniu szatyna ze łzami w oczach rzucili mu się na szyję, powalając go na panele w salonie. Jednak rozkazano nam usiąść na kanapie, nam wszystkim.
-A więc, czy ktoś może wytłumaczyć mi cały ten cyrk?-Spytała mama, wycierając jeszcze łzy z policzków.
Gdy wszyscy wyjaśniali zaistniałą sytuację, cała trójka dorosłych stała w osłupieniu, wujek Lou patrzył na Cole pytająco, oczekiwał wyjaśnień niestety nie tylko od samego syna, ale też ode mnie.
-Ja i Cole, jesteśmy razem-Wyrzuciłem pewnie łapiąc dłoń szatyna-Nie obchodzi mnie czy się na to godzicie, czy też nie, kocham go i nie pozwolę sobie tego odebrać-Postawiłem sprawę jasno, jednak rodzice, jak u wujek Lou, uśmiechali się?
-Kai, synu.-Zaczął tata-Nikt nie chce ci odebrać Cole'a, ani ja, mama, czy też Lou nie mamy temu nic przeciwko, ważne jest wasze szczęście, a Ronin, go już dosięgną konsekwencje-Objaśnił ojciec wycierając, mimowolnie lecące już z jego oczu łzy.
-Ray ma rację, ważne jest dla nas wasze szczęście, Ronin jeszcze zobaczy, że zadarł z niewłaściwymi ludźmi-Poparł słowa mojego ojca wujek radośnie przywołując wszystkich do uścisku. Każdy po chwili był wtulony w wujka, niestety powalonego przez nadmiar wtulonych osób na panele.
Gdy przytulasy dobiegły końca, Lloyd i Zane poszli do swoich domów, Cole i Jay zostali, rodzice spali, wujek Lou wrócił niedawno do domu. Ja i ukochany siedzieliśmy na balkonie, a cały dom pogrążył się już w głębokim śnie.
-Kai, jeśli miałbyś teraz możliwość posiadania dziecka, chciałbyś je?-Spytal nieco zakłopotany, spojrzałem zdezorientowany na chłopaka po czym uśmiechnąłem się ciepło.
-Jeśli to dziecko miałoby być z tobą, zgodziłbym się-Odparłem uśmiechając się do rumieniącego się już szatyna.
-A jak byś je nazwał?..-Pytał dalej.
- Jeśli miałby to być chłopiec, chciałbym żeby nazywał się Aaron, a jeśli dziewczynka, Kendall.-Wyznałem wpatrując się już wówczas w gwiazdy.
-Myślisz, że uda nam się kiedyś mieć dzieci?-Kontynuował serię pytań.
-Oczywiście-Bez zastanowienia potwierdziłem.
-Kocham cię Kai.-Wyznał opierając się o moje ramię.
-Ja ciebie też Cole.-Odpowiedziałem gładząc jego włosy.
CZYTASZ
My pretty liar。*゚✧+(lava)1/2
ФанфикKai to dość popularna persona jeśli chodzi o ogromne liceum z dość szanowaną opinią, popularna grupa przyjaciół. No prawie przyjaciół. W grupie jest też Cole Brockstoone, znienawidzony przez Kai'a. Pewnego razu na wycieczce Cole dostaję wyzwanie by...