14.Wyścig o milosc.

49 2 91
                                    

Kai pov

Po tej całej szopce, gdy tylko przekroczyłem próg mojego pokoju rzuciłem się na łóżko starając poukładać wszystko w głowie.

Mój „chłopak" był ze mną dla zakładu.

Potem dowiaduje się, że to był tylko pretekst by mógł się do mnie zbliżyć.

Potem przychodzi i ryczy z myślą, że to załatwi wszystko!

Gdy o tym wszystkim rozmyślałem, do mojego pokoju wszedł Zane, przewróciłem poirytowany oczami i odwróciłem się do ściany.

-Kai, nie zachowuj się jak dziecko-Skarcił mnie platynowłosy.

-Przypominam, że to ty przyszedłeś tu zapewne bronić kogoś, kto wykorzystał moje uczucia-Upomniałem.


-Bo nie chciał źle, widziałeś jak wyglądał jak przyszedł, te wszystkie opatrunki? On za ciebie obił mordę Roninowi, zrobił dla ciebie tyle złego, zostawił wszystko, tylko dla ciebie.-Tłumaczył Julien.

-To dlaczego się w ogóle założył?-Miałem więcej pytań, niż odpowiedzi.


-Bo Ronin wydałby ten sekret wcześniej, a nie chciał, żeby Ronin kpił też z ciebie, to było jego jedyne wyjście żeby móc z tobą być.- Mówił. Jednak gdy chciał mówić dalej mój telefon wydał z siebie głośny dźwięk, oraz ukazał na ekranie numer Jay'a, niechętnie podniosłem komórkę z pościeli i odebrałem, dając ją głośno mówiący.


-Kai! Kai błagam cię pójdź za nim!-Płakał mi w słuchawkę Walker.


-O czym ty mówisz?-Spytałem zdezorientowany. W tej samej chwili do pokoju wbiegła zapłakana Nya.

-Kai! Biegnij go szukać! On się zaraz zabije!-Wrzeszczala.


Zamarłem.

-Jay, zadzwonię później, śpij spokojnie-Rzuciłem rozłączając się.

Wyminąłem przerażony Nye, bez kurtki, w butach letnich wybiegłem na dwór, biegłem ile sił w nogach, próbowałem dzwonić, nikt nie odbierał.

Biegłem aż do firmy wujka i taty, nie wiem co podkusiło mnie, bym wbiegł na dach.

A gdy tylko tam wbiegłem, zobaczyłem go.


Stał na krawędzi.


-Cole! Cole błagam cię zejdź z tego!-Krzyczałem przez łzy.


-Kai? Co ty tu robisz?

-Błagam cię zejdź z tego!-Wrzeszczałem podchodząc coraz bliżej.


-Dlaczego tu jesteś?-Wciaz pytał, dalej nie schodził.


-Błagam cię ponad wszystko, zejdź z tej krawędzi!-Dalej prosiłem.


-Bardzo cię kocham,Kai-Powiedział, odwrócił się i zrobił krok, ten jeden krok.

-Cole!-Krzyknąłem patrząc jak mój cały świat łamie się na kawałki. Podbiegłem do krawędzi.

















I zdążyłem złapać rękę ukochanego.




-Cole, błagam cię pomóż mi się wciągnąć! Nie mogę cię stracić! Jesteś moim całym światem! Nie obchodzi mnie nic poza tobą! Nie jestem zły za to co zrobiłeś! Bo cię kocham! Kurwa kocham cię nad życie i nie wybaczę sobie, jeśli teraz puścisz moją rękę!-Wrzeszczałem. Cole patrzył na mnie po czym uśmiechnął ciepło i również zaczął płakać.



Nie wiem nawet jakim cudem udało mi się wciągnąć chłopaka na górę. Gdybym tylko nie ścisnął mocniej jego dłoni. Płakałem w jego ramionach, obaj kucaliśmy na ziemi.


-Kai, tak bardzo cię przepraszam.-Mówił Cole, gładząc moje włosy, i zimne plecy.


-Błagam cię nigdy więcej nie rób takiego czegoś.-Mówiłem trzęsąc się z zimna.

-Dlaczego jesteś w samej koszulce i spodniach od piżamy?!-Zorientował się, po czym zdjął kurtkę i bluzę, dając obie rzeczy mi, samemu zostając na koszulce.


-Cole przeziębisz się.-Zwróciłem uwagę, a chłopak zaśmiał się pod nosem.

-To ty przed chwilą wybiegłeś na piżamie, by uratować mi życie.-Napomniał uśmiechając się.

-Kocham cię, Cole.

-Ja ciebie bardziej, chłopczyku.


Po czym zbliżyliśmy się do siebie a nasze usta musnęły się nawzajem.

My pretty liar。⁠*゚✧+(lava)1/2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz