13.Żałujesz, prawda?

35 1 111
                                    

Cole pov

Po wyjściu z domu Kai'a czułem, jakby część mnie została mi brutalnie zabrana, pojedyncze krople deszczu opadały na moją głowę, zlewając się wówczas ze łzami, które spływały po moich policzkach. Nie czułem nic, tylko paskudną pustkę, na płacz nie miałem już zwyczajnie siły. Gdy szedłem przez miasto, prawie pozbawione żywej duszy wokół komórka w mojej kieszeni zaczęła wibrować, niechętnie wyciągnąłem ją z spodni i odebrałem połączenie od Jay'a.

-Cole, przyjdź do mnie proszę.-Mówił zatroskany.

-Po co? Coś się stało?-Pytałem.

-Chce porozmawiać, przyjdź proszę, wiem, że jesteś niedaleko.-Oznajmił a ja rozłączyłem się bez słowa i zacząłem iść w kierunku domu Walker'a.

Gdy tam dotarłem, niechętnie zapukałem trzykrotnie do drzwi, gdy chłopak otworzył je przytulił mnie z całych sil i zaprosił do środka, kazał usiąść na łóżku w jego pokoju, a on sam poszedł do kuchni zaparzyć herbaty. Gdy wrócił podał mi kubek, usiadł na krześle przede mną i patrzył na mnie zmartwiony dłuższą chwile.

-Dzwoniła do mnie Nya, wiem co się stało.-Oznajmił smutno.-Cole, nikt cię nigdy nie widział w takim stanie. Kai musi ochłonąć, wtedy porozmawiasz z nim-Stwierdzał Jay, upijając łyk ciepłego napoju z kubka.

-Kiedy ja nie jestem w stanie czekać!-Krzynkałem odkładając kubek na szafkę nocną po czym kręciłem się nerwowo po pokoju.


-Cole.-Rzucił smutno.

-Nie jestem w stanie nawet sekundy wytrwać bez niego! Dostaje pierdolca siedzac tu i nie wiedząc co myśli o mnie osoba, za którą oddałbym życie!-Mowiłem chaotycznie, a głos łamał mi się z kolejną chwilą.


-Cole uspokój się-Napomniał Jay, który w przerażeniu na mnie patrzył.

-Nie daję rady przestać i nim myśleć, o tych jego włosach, pięknych bursztynowych oczach, gładkiej skórze, pięknym zapachu, spokojnym spojrzeniu, pieszczotliwym dotyku. Nie wytrzymam bez niego dłużej!-Mój głos drżał, tak samo jak ręce, nawet nie pamiętam, kiedy podszedłem do ściany i z całych sił zacząłem w nią uderzać, krzycząc przy tym.

-Cole! Błagam cię przestań!-Krzyczal próbując odciągnąć mnie od ściany, bez skutecznie.

-Zasłużyłem na to! Musze poczuć ból za to, co zrobiłem!-Rzucałem między uderzeniami.

-Cole błagam cię przestań!-Jego oczy wypełniły już łzy, ale mimo wszystko dalej starał się odciągnąć mnie od ściany, udało mu się po 20 minutach.


Moje kostki były dość mocno, zostawiłem duże plamy krwi na ścianie przyjaciela, podłodze, i swoich ciuchach. Jay oparzył mi to jak mógł, po czym usiedliśmy na łóżku chłopaka i trwaliśmy w nieprzyjemnej ciszy.


-Czyli żałujesz zakładu z Roninem?-Spytał retorycznie przerywając niezręczną ciszę między nami.

-Żałuję, że kiedykolwiek nazwałem miłość do Kai'a zakładem.-Odparłem patrzac pusto w podłogę.-Ja już pójdę, dziękuję za rozmowę-Wyrzuciłem wstając i kierując się do wyjścia.

-Nie ma opcji, że teraz chcesz gdzieś iść!-Oburzył się Jay, nie w złym znaczeniu, bał się, że zrobię coś głupiego.

-Jay, nie jestem małym dzieckiem, nie martw się o mnie, cześć- Rzuciłem wychodząc, Walker niechętnie mnie puścił.


Włuczyłem się po domu, by i tak końcowo skończyć na dachu firmy wujka i ojca, siedząc na dachu patrzyłem w miasto i myślałem o ukochanym. Nie wytrzymam dłużej bez niego. Wybrałem więc numer do Nyi, o dziwo odebrała.


-Słucham?-Spytala, dość chamsko.


-Przekaz proszę Kai'owi, że bardzo go kocham-Odparłem uśmiechając się sam do siebie.


-Cole, co chcesz przez to powiedzieć?-Pytala zdezorientowana.

-Że go kocham, i bez niego nie umiem już  żyć.-Oznajmiłem, po czym rozłączyłem połączenie o patrzyłem pusto w miasto, i dół budynku.

My pretty liar。⁠*゚✧+(lava)1/2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz