Rozdział 9 Konsekwencje

67 9 28
                                    

Tylko piekło zna prawdziwą wartość wypowiedzianej na głos groźby.

Obudziłam się gwałtownie, jakby nagle świat pozwolił mi na to sam. Usiadłam z szeroko otwartymi oczami i szukałam w pamięci tego, co wydarzyło się poprzedniego dnia. Ból tułowia pulsował z każdym ruchem, ale to, co dreszczem rozeszło się po kręgosłupie było duże gorsze.

Pamięć podsunęła mi Jake'a, który najpierw wyniósł mnie z Tied, a później opatrywał moje rany. Nagle obraz z wczoraj zaczął się zamazywać. Otworzyłam usta w niedowierzaniu.

– Jesteś idiotką, Nightingale – warknęłam do siebie i utkwiłam wzrok w stoliku nocnym. Tuż obok rubinu leżało opakowanie tabletek i nie był to ani Vicodin, ani Ibuprofen, tylko pieprzone tabletki nasenne i podejrzewałam, że Hawking podał mi iście końską dawkę.

– Nie, nie, nie! – Rzuciłam się w kierunku otwartej szuflady. Zamek był wyłamany, a wnętrze świeciło pustką. – Kurwa mać!

Zerwałam się na równe nogi pomimo bólu, zgarnęłam po drodze telefon i przeszłam do kuchni, by napić się zimnej wody i nieco otrzeźwieć. Zamarłam, gdy zobaczyłam to, co zniknęło z szuflady – patrzyłam na listę, którą dostałam od Meyera. Była przybita nożem myśliwskim do ściany, ale moją uwagę przykuło coś jeszcze. Podeszłam bliżej, by przyjrzeć się załączonej karteczce. Widniał na niej numer telefonu, zapisany schludnym, ładnym pismem.

Szybko wybrałam numer telefonu domyślając się do kogo należy. Odebrał po trzecim sygnale i milczał.

– Zamorduję cię, Jake'u Hawkingu! – syknęłam wściekle, ale po drugiej stronie usłyszałam jedynie stłumiony śmiech, po czym połączenie zostało zerwane.

Nie wytrzymałam permanentnego wkurwienia, które mną zawładnęło. Rzuciłam telefonem o ścianę, a gdy rozbicie go w drobny mak mi nie wystarczyło, rzuciłam w to samo miejsce szklanką, potem następną, a gdy zabrakło ich na blacie,sięgnęłam po talerze i patrzyłam, jak jeden po drugim rozłupują się na kafelkach. Wrzasnęłam, by ostatecznie dać ujście złości i zsunęłam się po szafce na podłogę. Siedziałam wśród chaosu, który panował zarówno w kuchni, jaki w moich myślach.

Dałam się odurzyć, dałam Hawkingowi moją listę, a najgorsze było to, że pozwoliłam sobie na słabość i zgodziłam się na jego pomoc. W tamtym momencie szczerze nienawidziłam samej siebie.

Siedziałam, jak otępiała i nie zwracałam uwagi na żadne zewnętrzne bodźce. Czy powinnam zemścić się na Jake'u? Może jednak konsekwentnie skreślać kolejne nazwiska z listy? Czy Hawking mi przeszkodzi? Będzie szantażować?

Nie podniosłam się, gdy usłyszałam, jak ktoś wchodzi do mieszkania i wyłącza alarm. Wiedziałam, kto za chwilę nade mną stanie.

– Chryste, Vi! Ile tak siedzisz? – Timothy kucnął przede mną i oparł dłonie na moich kolanach. Odgarnął moja grzywkę i cofnął się, gdy zobaczył, jakim spojrzeniem go obdarzyłam.

– Wystarczająco – powiedziałam cicho i strąciłam jego ręce z nóg – Nie dotykaj mnie, zdrajco!

– O co ci chodzi? Przecież ci pomogłem!

– Początkowo myślałam, że twoja pomoc z programem śledzącym i posprzątaniem po berlińczykach była pomocą. Bardzo drogą pomocą. – dodałam, przypominając sobie, ile będę musiała zapłacić Timowi za jego usługę – O poranku miałam dużo czasu na przemyślenia i wiesz co? Pieprz się, Timothy. Pieprzcie się oboje z Jakiem Hawkingiem!

– Myślisz, że miałem wybór?!

– W czym jestem gorsza od Hawkinga? Wystarczy, że krzywo na ciebie spojrzy, a ty zaczynasz tańczyć tak, jak ci zagra. Wystawiłeś mnie, Tim.

Pieśń Nocy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz