Rozdział 20 Tara

42 8 7
                                    

Nie bierz niczego za pewnik.

Vivienne

Otworzyłam oczy, a grube kotary przesączały do wnętrza sypialni światło poranka. Ziewnęłam, przeczesałam włosy i obróciłam się na plecy.

Byłam sama. Tylko ja, mój oddech i myśli, które zalały umysł obrazami wczorajszego dnia. Spodziewałam się tego, że obudzę się samotnie, a jednak ta cisza mnie przytłoczyła. Być może były to wyrzuty sumienia? Jak mogłam je mieć skoro Jake doprowadził moje zmysły na krawędź urwiska, a ja skoczyłam w nie w jego ramionach?

Nie czułam się tak nigdy, tak bezbronna, a jednocześnie silna i piękna. Jego dotyk, pocałunki i objęcia przed snem ukoiły moje nerwy, ale wiedziałam, że lada chwila wrócą i znów wypełnią moje ciało i umysł lękiem, a jego znów znienawidzę za to, że uległam pokusie.

„Nigdy więcej"!

„Grzechów jest siedem...", uderzyło mnie wspomnienie jego ostatnich słów.

– Skup się na istotnych sprawach, Vi. – upomniałam samą siebie.

Sięgnęłam po telefon i zmrużyłam oczy, gdy wyświetlacz uderzył jasnym blaskiem. Dochodziła ósma rano, ale mój wzrok przyciągnęły nieodebrane połączenia od Tima. Było ich kilkanaście co w ogóle do niego nie pasowało. Telefon był przełączony w tryb nocny, więc nie słyszałam jak dzwonił. Nie wysłał żadnej wiadomości, za to moje serce przyspieszyło, gdy przypomniałam sobie błysk aparatu. Sądziłam, że Jake zrobił zdjęcie, ale nie było go ani w galerii, ani w żadnej wiadomości. Czy użył swojego telefonu? Bardzo możliwe, po co jednak w ogóle było mu potrzebne i czy rzeczywiście to nie było przywidzenie?

Zwlekłam się z łóżka i postanowiłam wziąć szybki prysznic, ale on nie ukoił gonitwy, która rozpoczęła się w mojej głowie. Noc z Jakiem mieszała się z tym, co powiedział mi Timothy, a imię mojej siostry zaczęło wybijać się na powierzchnię wszystkich myśli.

„Tara".

Czego Meyer od niej chciał? Było oczywistym, że bawił się moim kosztem, zastanawiało mnie tylko dlaczego, skoro sam dał mi listę i wręcz napuścił na nazwiska, które się na niej znajdowały. Początkowo myślałam, że jestem tylko środkiem do celu, który zlikwiduje za niego niewygodnych rywali, ale podejrzewałam, że nie podobało mu się, że zaczęłam drążyć.

Jeżeli myślał, że jestem jedynie maszynką do zabijania bez własnego rozumu to grubo się mylił. O dziewiętnastej, gdy Tara u niego będzie mam zamiar dosadnie dać mu do zrozumienia, że nie jestem już pod jego butem, a moja siostra jest nietykalna.

Jest sześć lat młodsza ode mnie, doszła do wszystkiego ciężką pracą i jako jedna z młodszych osób w branży nieruchomości, radzi sobie cudownie. Nie mogę pozwolić, by odebrano jej to życie, to szczęście, na które zapracowała, a przede wszystkim, by zesłano ją do Glassville, by odpowiedziała za moje czyny. Nie zniosłabym tego i w tej jednej chwili żałowałam, że stanęłam jej na drodze. Byłam tak samolubna!

Nigdy nie powinnam się do niej zbliżyć. Tym bardziej pod pretekstem kupna domu, który wywabia z mojego wnętrza najgorsze demony.

Wyszłam spod zbyt długiego prysznica, otuliłam się szlafrokiem i czekałam, aż ekspres wypluje dla mnie kawową ambrozję. Zasiadłam na blacie wyspy i wpatrywałam się w panoramę Chicago. Zapowiadał się wspaniały dzień, szkoda tylko, że nie dla mnie.

Musiałam porozmawiać z Timem, a później spotkać się z Meyerem.

Należało wyjaśnić jeszcze jedną sprawę, o której żadne z nas nie pomyślało wczorajszej nocy.

Pieśń Nocy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz