Rozdział 16 Rada

72 10 37
                                    

Diabeł zawsze się upomni.

Jake

Nocą ruch na ulicach Chicago nieco zelżał. Wciąż zdarzały się korki, więc wybrałem przyjemniejsza trasę, nieco dłuższą, ale przynajmniej mogłem cieszyć się maszyną, która mruczała tak, jak jej zagrałem. Motocykl mknął przed siebie, jakby nic innego na drodze nie istniało. Tylko wiatr, szum, odgłosy silnika i droga, która prowadziła do celu.

Przycisnąłem manetkę, a mój Harley wydał głośniejszy ryk, którzy zagłuszył utwór, rozbrzmiewający w słuchawkach kasku.

Skupiłem się na melodii i słowach, bo Marilyn Manson wyśpiewywał właśnie wersy jednej z moich ulubionych piosenek o miłości: „Don't break, don't break my heart and I won't break your heart shaped glasses" – Nie łam, nie łam mojego serca, a ja nie zniszczę twoich okularów w kształcie serc.

Piękne wersy zburzyła moja wyobraźnia, która mimowolnie postawiła mi przed oczami zadowolonego z siebie Słowika. Ta dziewucha jak nikt inny zasługiwała na zemstę, a jej bystre zielone, roześmiane oczy do teraz napełniały mnie wstydem zmieszanym ze złością. Nie... Nie Złością – wkurwienie bardziej pasuje do tego co czułem gdy zostawiła mnie na kilka godzin związanego w Tied, a później jeszcze zgarnęła MOJE zlecenie.

Jak mogłem pozwolić tak się podejść? Chyba zbyt mocno ufałem własnym siłom i nie doceniłem umiejętności Vivienne, ale to się nie powtórzy – nigdy.

Upokorzenie, jakiego doznałem wymagało zemsty, bo nie dość, że straciłem godność to jeszcze mnóstwo gotówki, którą miałem zgarnąć tej nocy i którą dodatkowo wydałem na milczenie zaskoczonej pokojówki, gdy po trzeciej w nocy weszła sprzątnąć pokój.

Moja zła passa trwała, bo ta przeklęta diablica przyjęła zlecenie Fritzmana, u którego większość spraw miałem na wyłączność. Rozumiałem dlaczego to zrobiła – Paul Shutt był na jej liście i nie wątpiłem, że będzie chciała go dostać w swoje ręce. Myślałem jednak, że wejdzie mi w drogę podczas polowania, a ona po prostu sprzątnęła mi go sprzed nosa.

Na domiar wszystkiego nie zabijała po kolei, nie według listy, a dwa nazwiska były jak wyrwa w całym zestawieniu. Nie mogłem tego znieść – niepoukładania i bałaganu.

Podjechałem pod budynek Lawndale Theatre, który tylko z pozoru wyglądał na opuszczony. Do niedawna środek był równie podniszczony, jak imponująca, pomimo upływu czasu fasada. Pozory jednak mylą, bo niedawno Rada przejęła budynek i wyremontowała główną salę, gdzie obecnie organizowane są zgromadzenia. Kiedyś dumny teatr z iście katedralną fasadą, z resztą później był kościołem, do niedawna opuszczony, zainteresował bossów ze względu na dziedzictwo. Wystarczyła wzmianka, że niegdysiejszy postrach Chicago maczał w budynku swoje palce. Zastanawiałem się, czy to prawda, że legendarny Al Capone zainteresowałby się takim miejscem, ale z drugiej strony tam, gdzie były pieniądze, był też gang Capone'a. Krążyły różne historie, wraz z tą, że jeden z mafijnych liderów został zastrzelony na klatce schodowej i to ostatecznie przybiło ostatni gwóźdź do trumny teatru.

Obecnie zniszczona elewacja miała odstraszać gapiów, a ochroniarze poukrywani w zaułkach skutecznie zniechęcali przechodniów i turystów, by zapuszczać się w pobliże budynku.

Nie wróżyłem budowli dobrze. Jeszcze pół roku, może rok i Rada przeniesie się gdzie indziej, a budynek zostanie zrównany z ziemią, jak wiele innych, które nosiły ślady nielegalnych praktyk.

Zaparkowałem nieopodal w strategicznie wyznaczonym przez organizatorów miejscu i powoli ruszyłem w stronę budynku. Zgromadzenia działały jak w zegarku, każdy dostał określoną godzinę, o której miał przybyć i parking w różnych miejscach zlokalizowanych w obrębie przylegających ulic. Wszystko po to, by nie wzbudzać podejrzeń.

Pieśń Nocy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz