Rozdział 11 Prawda

73 10 15
                                    

Czasami lepiej nie znać prawdy, udawać, że przeszłość wyglądała inaczej, a rzeczywistość jest inna niż to, co widać na własne oczy

„Co ja najlepszego zrobiłam"!?

Myślałam, że po tym, co się stało podczas polowania na berlińczyków lub tym, że pozwoliłam się okraść Jake'owi Hawkingowi, nie można upaść niżej – a jednak, pełzałam brzuchem po dnie, a wszystkie wydarzenia przytłoczyły mnie i nie pozwoliły się podnieść.

Nie mogłam spojrzeć w lustro, gdy weszłam do mieszkania. Szybko się przebrałam i pojechałam do West Englewood, by tam odzyskać równowagę. Leżałam w wannie w moim skromnym schronieniu, a myśli same powędrowały do tego, co zaszło między mną, a Hawkingiem.

Straciłam kontrolę, ale nie tylko ja byłam winna. Daliśmy ponieść się emocjom i wpaść w sidła, które zastawiło jedno na drugiego.

Najgorsze było to, że ten brak kontroli pociągał, był momentem, w której myśli uciekły od bólu i wspomnień. Byłam wtedy najsłabsza, byłam zdana na niego, na jego gesty, jego usta i sama już nie wiedziałam, czy gęsią skórkę na moim ciele wywołało wspomnienie pocałunków diabła czy to, jak walczył z własnym pożądaniem. Nie powinnam o nim myśleć, nie w taki sposób, ale Jake był jak zakazany owoc – był niebezpieczny, ale kusił, by go spróbować.

Moje palce same powędrowały do ust i przesuwały się powoli po wardze, a ciało zadrżało, gdy przymknęłam oczy. To, jak mnie dotykał, jakie wrażenia to we mnie wywołało wciąż odbijało się echem w moim umyśle. To był czysty seks, walka o dominację, erotyka i pożądanie, którą podsyciła chęć zawładnięcia drugą osobą i wzajemna. Pomiędzy tymi wszystkimi doznaniami wiła się nienawiść. Tak, nienawidziłam Jake'a, ale to, co wczoraj we mnie wywołał...

Moja dłoń mimowolnie przesunęła się po skórze brody i skierowała niżej. Sunęłam opuszką wzdłuż szyi, aż do mostka, ukrytego pod wodą. Mój własny dotyk nawet w połowie nie przypominał tego, co czułam, gdy tą samą ścieżką podążały palce Jake'a. Wspomnienie namiętności jaką włożył w pieszczoty, krystalicznej rozkoszy, którą niosła za sobą potyczka o władzę, spowodowały, że rozchyliłam uda, a moja dłoń, muskając brzuch, trafiła w najwrażliwsze miejsce, które znów chciało doznać tego co wcześniej. Za zamkniętymi powiekami mignęły mi obrazy diabła i jego płonące pożądaniem spojrzenie. Samokontrola, którą niemal utracił i niebezpieczeństwo, którą niosła ze sobą ta ryzykowna gra.

Traciłam głowę, straciłam zmysły, a wściekłość na samą siebie i Jake'a popchnęła mnie dalej. Upadałam, czołgałam się pomiędzy własną godnością i przekonaniami, aż dotarłam na krawędź nadchodzącego orgazmu. Odchyliłam głowę, a moje palce same zintensyfikowały rozchodzące się po ciele bodźce. Dyszałam ciężko i stłumiłam jęk, a później odetchnęłam głęboko, gdy po wszystkim nerwy znalazły ujście. Przesunęłam dłońmi po skórze i odgarnęłam spływające do wody kosmyki włosów. Ułożyłam się wygodniej i utkwiłam spojrzenie w obdrapanym suficie.

Moje ciało było zbroją, powłoką, którą skrupulatnie naprawiałam za każdym razem, gdy została rozbita, aż w końcu nauczyłam na nowo czerpać przyjemność z cielesności i dotyku. Nie pozwalałam sobie na takie zbliżenia. Wszystkie, były albo częścią zlecenia, środkiem do wyciągnięcia informacji lub ostrym seksem, dzięki któremu mogłam zniwelować napięcie, które towarzyszyło mi na każdym kroku.

Dlaczego więc z Jakiem pozwoliłam sobie na doznanie przyjemności?

Fantazjowałam o nim na dwa sposoby – jeden przywoływał najmroczniejsze myśli, które skrywało pożądanie, a drugi był bardziej makabryczny – sztylet wbity w serce, kulka posłana wprost w oko lub trutka, rozpuszczona w bursztynowym drinku.

Pieśń Nocy 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz