Rozdział 10

8.4K 732 231
                                    

Tym rozdziałem jednocześnie rozpoczynamy maraton, dlatego będę bardzo wdzięczna za aktywność z waszej strony. Nie wiem jeszcze, czy rozdziały będą wpadać codziennie czy co drugi dzień, ale w trakcie pisania będę dawać wam znać. Miłego czytania <3

***

– A widzieliście, w jaki sposób się skrzywił, jak go rąbnęłam prosto w twarz? – spytała z zapałem Brooke i spojrzała na nas z szerokim uśmiechem na twarzy.

Siedzieliśmy w barze nieopodal naszego liceum. Każdy z nas zamówił sobie po koktajlu. Mój był różowy z dużą ilością bitej śmietany i kawałkiem truskawki u góry. Nadal się nie przebraliśmy, dlatego ludzie oglądali się na nas, gdy zauważali krew na naszych mundurkach. Oko Deana powoli zaczęło puchnąć, ale ładnym uśmiechem ubłagał kelnerkę, aby przyniosła mu worek z lodem.

Żadnemu z nas nie spieszyło się z powrotem na lekcje. Właściwie mogłam pokusić się o stwierdzenie, że atmosfera była taka, jak przed moim wyjazdem. Znowu spędzaliśmy razem czas, żartowaliśmy i o wszystkim sobie opowiadaliśmy. W powietrzu nawet nie wisiał gram nieszczęsnego napięcia, które do tej pory między nami odczuwałam.

– Właśnie, Dean, co z moimi lekcjami samoobrony? Masz taki napięty grafik, że nadal mnie nie zaprosiłeś? – zapytałam, unosząc wymownie brwi i upiłam łyk truskawkowego koktajlu. Blondyn cmoknął niewinnie.

– Nie moja wina, że uciekłaś do innego kraju nim nasze lekcje na dobre się zaczęły – odparł. – Ale jeśli spotkamy się do końca tygodnia, pokuszę się o postawienie ci rabatu w postaci rąbnięcia Remo prosto w jaja za jego bezczelne zachowanie – dodał, jakby nigdy nic, a ja z trudem powstrzymałam uśmiech.

Remo uniósł na nas wzrok, kiedy usłyszał swoje imię i zerknął na mnie kontrolnie. Do tej pory siedział tuż obok mnie, opierając się luźno o fotel. Na jego kłykciach nadal była krew, ale chłopak nie wyglądał, jakby mu to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Zgasił ekran telefonu i powoli się wyprostował.

– Miałeś uczyć ją samoobrony, a nie przemocy – zwrócił mu uwagę.

– Drobny szczegół – odparł od razu Dean i praktycznie na raz wypił swój koktajl.

Na rozmowie spędziliśmy kolejne dwie godziny i wróciliśmy pod szkołę, żeby każdy osobno pojechał do domu. Brooke pożegnała się ze mną szybkim cmoknięciem w policzek, Dean lekko mnie uściskał i oboje odjechali z parkingu. Dopiero po chwili zorientowałam się, że zrobili to tak szybko, żebym została sam na sam z Remo.

– Nie musisz czekać, aż odjadę, zaraz wracam – powiedziałam do niego, wyciągając z kieszeni telefon, by napisać do Josepha, szofera mojej mamy. Nadal nie odzyskałam swojego samochodu i podejrzewałam, że nie stanie się to zbyt szybko, dlatego musiałam cały czas polegać na mężczyźnie.

– Odwiozę cię – powiedział nagle, a ja na niego zerknęłam. Miał roztrzepane włosy, ale w łazience w barze zdążył przemyć twarz i dłonie. Wpatrywał się we mnie całkowicie poważnie i podejrzewałam, że gdyby nie sytuacja pomiędzy nami, nawet lekko by się uśmiechnął.

– Nie trzeba – odpowiedziałam.

– To nie problem – mruknął od razu.

– Poradzę...

– Nie każ mi zaciągnąć cię do samochodu siłą – przerwał mi od razu, a ja wzięłam wdech i powoli wypuściłam powietrze z płuc. Obrócił w palcach kluczyki od samochodu i nie czekając na moją odpowiedź, ruszył do auta. Dalej stałam jak kołek i obserwowałam, jak wsiada do pojazdu. Silnik cicho zawarczał, gdy odpalił samochód i podjechał prosto pode mnie. – Powinienem jeszcze rozłożyć czerwony dywan i otworzyć ci drzwi? – zapytał przez otwartą szybę, a ja przewróciłam oczami, mruknęłam pod nosem ciche przekleństwo i obeszłam maskę, by wsiąść do środka. Kiedy to zrobiłam, Remo uśmiechnął się z zadowoleniem pod nosem.

Elita 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz