22. Uciekinierka.

209 16 8
                                    

Razem z czworonogiem zapakowałam się do auta i pojechaliśmy na komendę. Weszłam do biura i od razu udałam się do swojego gabinetu. Max radośnie podążał za mną. Pokój świecił pustkami. Usiadłam przy biurku, psiak usiadł zaraz obok mojej nogi. Gdy po kilku minutach drzwi się otworzyły i pojawił się w nich Artur, owczarek momentalnie poderwał się z podłogi i zaczął szczekać na wchodzącego do pomieszczenia mężczyznę.

- Cholera jasna co ten sierściuch tutaj robi!? – warknął brunet.

Zaraz za nim wszedł młody praktykant.

- Co tu się dzieje? - zapytał zdezorientowany. - Straszny jazgot bije od waszego biura.

- Max spokój. - rzuciłam lekko. - Do nogi. - pies stanął obok mnie, poklepałam go po głowie. - Zgodnie z twoimi wczorajszymi zaleceniami postanowiłam zmienić partnera. – spojrzałam na wyraźnie zirytowanego Artura. - Poznaj Maxa. – przeniosłam swój wzrok na Tymka. - Od dzisiaj będzie z nami pracował.

- Przecież to pies Tomka Czyża. - zdziwił się brunet.

- Owszem to pies Tomka, ale teraz jest mój. - wyjaśniłam chłodno. - Jeszcze jakieś pytania czy możemy zająć się pracą?

- Właściwie to chciałbym z tobą porozmawiać. - Artur podszedł nieco bliżej mnie, psiak cały czas bacznie go obserwował. - Mogę zająć ci chwilę?

- Czy dotyczy to pracy?

- Nie, ale...

- W takim razie bierzmy się do roboty. – przerwałam mu, nie miałam zamiaru udawać, że nie jestem na niego zła. - Mamy dużo na głowie. Sprawy osobiste nie mają teraz znaczenia. Zbierajcie się, jedziemy.

- Gdzie? 

- Wszystko powiem wam po drodze. – rzuciłam wychodząc z komendy. Pies nie odstępował mnie na krok.

Zapakowaliśmy się do auta. Maxa umiejscowiłam na siedzeniu pasażera w związku z czym mężczyźni (ku niezadowoleniu starszego z nich) zmuszeni byli siedzieć z tyłu. W drodze do klubu w którym dwa dni wcześniej znaleźliśmy i zatrzymaliśmy Adama Małko wyjaśniłam im, że musimy przepytać ludzi, którzy kojarzyli naszego głównego podejrzanego, o to jak zachowywał się w ostatnim czasie. Zaparkowałam i zerknęłam w stronę bocznego wejścia do klubu.

- Spójrzcie. - rzuciłam kiwając głową w stronę namiętnie całującej się pary.

- Czy to nie jest przypadkiem Wiktoria Stańczyk? – zapytał praktykant.

- Najwyraźniej to właśnie ona. - przytaknęłam.

- Jej chłopak wczoraj próbował się zabić a ona dzisiaj wymienia ślinę z jakimś innym łosiem? - zdziwił się Artur.

- Ostatnio podczas naszej rozmowy całkiem ładnie grała przejętą i zatroskaną. - podjął wątek Tymek. - Lena czy ona nie mówiła przypadkiem, że pokłóciła się z Adamem o jakiegoś jej kolegę, o którego tamten był zazdrosny?

- Owszem, tak właśnie mówiła. I jak widać zazdrość ta była prawdopodobnie jak najbardziej uzasadniona. Zapytajmy ją więc o to jeszcze raz. – podjęłam decyzję wysiadając z auta. - Chodź Max.

Cała nasza czwórka ruszyła w jej stronę. Kobieta nas zauważyła, gwałtownie odepchnęła od siebie mężczyznę i ruszyła pędem przed siebie.

- Stój policja! – krzyknęliśmy z Arturem w tym samym czasie. 

Wszyscy rzuciliśmy się za nią w pogoń. Owczarek biegł bezpośrednio obok mojej nogi, dokładnie tak jak był szkolony. Na uznanie zasługiwał fakt, że pomimo iż jego opiekunem do tej pory był Tomek zwierzak do pracy ze mną zaadoptował się niesamowicie szybko.

Przypadek czy przeznaczenie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz