36. Płomień.

195 19 8
                                    

Kiedy wróciłyśmy z zaplecza do baru zupełnie nie potrafiłam skupić się na dalszej części imprezy. Wszystkie moje myśli kręciły się wokół niej. Śmiałam się i rozmawiałam z innymi jednak w mojej głowie była tylko i wyłącznie ona w tej przeklętej boskiej sukience. Mój wzrok co kilka sekund wędrował w jej stronę, zupełnie jakbym chciała upewnić się, że to wszystko nie jest tylko snem i że ta bogini jest prawdziwa. Obserwując ją z niewielkiej odległości zaczęło docierać do mnie jak bardzo mi na niej zależy. Byłam zafascynowana wszystkimi prozaicznymi i przyziemnymi rzeczami, które wykonywała. Byłam zafascynowana jej ruchami nawet kiedy nalewała komuś piwa z nalewaka.

Moje serce cały czas głośno i wręcz boleśnie obijało się o moje żebra. Nie potrafiłam zapanować nad własnymi emocjami. Spędziłam z nią na zapleczu zaledwie kilka chwil i wymieniłam kilka gorących i namiętnych pocałunków a wszystko w moim wnętrzu krzyczało z ekscytacji. Działała na mnie jak dożylny zastrzyk adrenaliny.

- Czy dzisiaj uczynisz mi ten zaszczyt i wreszcie napijesz się ze mną piwa? - obok mnie pojawił się praktykant wybijając mnie z zamyślenia.

Przeniosłam swoje spojrzenie na uśmiechniętego młodego mężczyznę. Był wyraźnie wstawiony choć trzymał się naprawdę nieźle. Jego nieco przydługa blond grzywka opadała mu na czoło.

- Niestety musisz pogodzić się z rozczarowaniem. - uniosłam trzymaną w dłoni szklankę. - Dzisiaj tylko wodzianka. - zaśmiałam się.

- Cholera jasna. Czyli ja jutro będę miał kaca a ty w świetnej formie wyskoczysz rano pobiegać?

- To całkiem prawdopodobne. Czy inspektor tobie też pozwolił się jutro polenić?

- Tak jest. - powiedział wyraźnie uradowany. - I całe szczęście, bo z pewnością będę umierał.

Mniej więcej koło trzeciej w nocy pierwsze pojedyncze osoby zaczęły się wykruszać. Wpół do czwartej zostali sami nieliczni. Spojrzałam w stronę Kornelii. Wpatrywała się we mnie z delikatnym uśmiechem błąkającym się po jej ustach. Byłam ciekawa jak długo mi się przyglądała. Najwyraźniej nie tylko ja obserwowałam ją, ale również ona mnie. Nieznacznie kiwnęła mi głową w kierunku wyjścia, zrozumiałam aluzję. Poderwałam się z miejsca zupełnie zapominając, że siedzę przy stole z chłopakami i przynajmniej teoretycznie uczestniczę w rozmowie, którą prowadzą.

- Wszystko dobrze? - zapytał wyraźnie zdezorientowany moim zachowaniem Wojtek.

- Tak. - zapewniłam. - Niemniej jednak muszę was już dzisiaj przeprosić i podziękować wam za wspólny wieczór.

- Co ty Lenka... Zostań jeszcze chwilę. - próbował przekonać mnie Robert.

- Dziękuję panowie. - powiedziałam łagodnie. - Jednak Max czeka na mnie w domu i zapewne domaga się wyjścia na dwór. Także było bardzo miło i do następnego.

Nie czekając na ich reakcję ruszyłam w stronę wyjścia. Zamierzałam pożegnać się jedynie z Arturem jednak, kiedy dostrzegłam go w kącie lokalu obściskującego się w Wiolką szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Najwyraźniej moja rozmowa z jego wybranką zdziałała cuda. Pod nosem uśmiechnęłam się sama do siebie a w głowie przybiłam sobie piąteczkę. Niestety nigdzie nie mogłam namierzyć Weroniki, dlatego też wystosowałam do niej krótkiego smsa, w którym podziękowałam jej za spędzony wspólnie czas i wyjaśniłam, że muszę uciekać.

Kornelia czekała na mnie obok mojego auta. Nonszalancko opierała się o jego maskę. Nie odrywała ode mnie wzroku nawet na sekundę od momentu mojego wyjścia z baru aż do chwili, w której znalazłam się bezpośrednio przed nią.

- Nie sądziłam, że aż tak szybko uda mi się namówić cię do wyjścia. - szepnęła.

- Najwyraźniej mam do ciebie aż taką słabość. - powiedziałam równie cicho.

Przypadek czy przeznaczenie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz