- I co teraz Sherlocku? - szatynka wyzywająco spojrzała w oczy mojemu partnerowi.
- Myślisz, że tak po prostu ci uwierzymy? - Artur nadal nastawiony był bojowo. - Masz nas za debili?
- Ciebie? Owszem. - Weronika przewróciła oczami i przekierowała swój wzrok na mnie. - Lena zastanów się. - kontynuowała spokojnie. - Jaki zysk bym z tego miała? Czy w ostatnim czasie poprawiła się moja sytuacja materialna? Nie. Czy zaczęłam zachowywać się inaczej? Nie. Czy prowadzę podwójne, sekretne życie? Nie. Nic na mnie nie macie. Wasze przypuszczenia, że to być może ja opierają się tylko i wyłącznie na moich podpisach w dokumentach sprawy. Podpisach, które są tam, bo biorę czynny udział w każdej z nich.
Nic w tym wszystkim nie chciało zgrywać się w spójną całość. Jednak z jakiegoś nie do końca logicznego powodu wierzyłam jej. Dodatkowo moja policyjna czujka podpowiadała mi, że takie rozwiązanie byłoby zdecydowanie zbyt proste.
- Powiedziałaś, że od dłuższego czasu sama podejrzewałaś kogoś ze swojego wydziału. - postanowiłam dowiedzieć się co udało jej się ustalić. - Masz jakieś konkretne przypuszczenia?
- Mam. - westchnęła nalewając sobie kolejną dawkę alkoholu. - I tutaj właśnie zaczynają się kolejne schody.
- To znaczy?
- Wiem kto jest kretem, jednak nie jest to ani trochę proste, bo poruszy całą komendą.
Spojrzałam na nią marszcząc delikatnie brwi. Byłam naprawdę zaintrygowana tym do czego udało się jej dokopać. Ta sprawa ciągnęła się już zdecydowanie zbyt długo. Pragnęłam schwytać sprawcę i wreszcie mieć spokojną głowę.
- Nie trzymaj nas dłużej w niepewności. - zachęciłam, atmosfera i bez tego była już wystarczająco napięta.
- To mój szef. - powiedziała zerując zawartość szklanki. - Osoba stojąca na czele wydziału narkotykowego. To naczelnik Lichocki.
Zapanowała grobowa cisza, której nie odważył się zakłócić nawet Max. Czułam na sobie palący wzrok Artura. Przelotnie na niego spojrzałam dostrzegając na jego twarzy wyraźny szok przemieszany ze zdenerwowaniem.
- Więc twierdzisz, że osobą odpowiedzialną za śmierć trzech policjantów jest facet, który zarządza i dowodzi całą jednostką? - przemówił brunet.
- Tak. I właśnie dlatego ruszenie tej sprawy jest tykającą bombą. - przyznała kobieta. - Teraz rozumiecie już, dlaczego nie ufam nikomu z mojego wydziału? Bo za cholerę nie wiem kto dla niego pracuje i kto jeszcze jest w tą sprawę umoczony.
Wyciągnęłam rękę w stronę szatynki i kiwnęłam głową, na butelkę którą trzymała w dłoni. Podała mi ją bez słowa sprzeciwu. Przechyliłam szkło i bez zbędnych konwenansów pociągnęłam kilka łyków. Palące pieczenie, które poczułam w gardle nieco przyćmiło mój natłok myśli.
- Czy naczelnik Lichocki i nasz inspektor Kopacz nie są przypadkiem dobrymi przyjaciółmi? - Artur wstał i niespokojnie zaczął chodzić po pokoju.
- Są. - przytaknęła Weronika. - Jeśli jednak nieco was to uspokoi to nie udało mi się znaleźć niczego co łączyłoby go z całym tym bagnem.
- Ja pierdolę. - starszy aspirant przejął ode mnie butelkę z bursztynową zawartością.
- Teraz najwyraźniej siedzimy w tym wszyscy razem. - podsumowała szatynka.
- Masz jakieś dowody potwierdzające twoje przypuszczenia? - postanowiłam przejść do konkretów.
- Od dłuższego czasu prowadziłam swoje własne, prywatne śledztwo. - w oczach kobiety pojawiły się małe iskierki. - Jeśli nie przekonuje was to, że w przeciągu ostatniego roku Lichocki kupił sobie auto z salonu, wyjechał na wakacje na Majorkę dwa razy w ciągu trzech miesięcy i stał się prawdziwym wrzodem na tyłku średnio zaangażowanym w bieżące sprawy to tak mam coś jeszcze. W zasadzie mam całą teczkę. Wchodzicie w to?
CZYTASZ
Przypadek czy przeznaczenie?
RomansaW pomieszczeniu panowała cisza, przestrzeń wypełniał tylko cichy szloch Kornelii. Siedziałyśmy przytulone do siebie. Czułam jak mur, który zbudowała wokół siebie brunetka, upada. Najwyraźniej potrzebowała właśnie tego: bliskości drugiego nieoceniają...