31. Domysły.

166 14 6
                                    

Po drodze do domu wstąpiłam na drobne zakupy. Moje samopoczucie po tej krótkiej rozmowie z brunetką uległo znacznej poprawie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że musimy poruszyć jeszcze kilka ważnych i istotnych wątków jednak niesamowicie cieszyłam się, że sytuacja między nami chociaż odrobinę się wyjaśniła. Mimo, że nasza relacja była nieco zagmatwana i skomplikowana to jednego byłam pewna. Nie chciałam jej stracić. Bo chociaż dotychczas nie rozmawiałyśmy otwarcie o tym co nas łączy to wiedziałam, że jest dla mnie cholernie ważna. Była promyczkiem, którego zupełnie się nie spodziewałam. Pojawiła się znienacka i wkradła w moje życie. Kiedy tylko o niej myślałam miałam przed oczami jej uroczy uśmiech z dołeczkami. Słyszałam ten charakterystyczny śmiech i czułam w nozdrzach jej fenomenalny zapach. Była uroczą złodziejką, która czasem samą swoją bliskością odbierała mi zdolność logicznego myślenia. Jednocześnie była też moją własną oazą spokoju.

Gdy dotarłam pod drzwi mojego mieszkania ku mojemu zaskoczeniu na schodach dostrzegłam mojego partnera.

- Nie widzieliśmy się jakieś dwie godzinki. - zerknęłam na zegarek na moim nadgarstku. - Już zdążyłeś ze mną zatęsknić? - zapytałam pół żartem pół serio.

- Wiadomo. - posłał mi delikatny uśmiech. - Wiem, że mamy dzisiaj wolne, ale lekko popstrykałem się z Wiolką, a jak doskonale wiesz, kiedy jestem zdenerwowany to najlepiej mi się myśli. Więc powróciłem do sprawy naszych ostatnich denatów. - pomachał mi przed oczami teczkami, które trzymał w rękach. - I albo mi się wydaje albo natrafiłem na coś grubego.

- Dobra, proponuję zacząć po kolei i od początku. - ulokowałam klucz w drzwiach i przekręciłam zamek. - Najpierw kawa i coś do jedzenia a później wszystko inne. - zawyrokowałam.

Gdy weszliśmy do środka Max powitał mnie szczekaniem i radosnym merdaniem ogona jednak, gdy tylko zauważył mojego towarzysza najeżył się i złowrogo na niego warknął.

- Jaki do ciężkiej cholery ten kundel ma do mnie problem? - zirytował się Artur.

- Jeszcze raz nazwij mojego bambetla kundlem a będziesz miał problem ze mną. - ostrzegłam go wymownie grożąc mu palcem. - Trzeba wyjść z nim na spacer. Proponuję wam więc zacieśnić więzi na świeżym powietrzu. W tym czasie ja ogarnę nam jakąś smaczną szamkę.

- Ty naprawdę nie masz litości i chcesz, żeby on mnie zeżarł?

- Ależ skąd panie starszy aspirancie. - zaśmiałam się pojedynczo. - Z całego serca pragnę żebyście zostali kumplami.

- Pani komisarz ma pani szczęście, że darzę panią sympatią i szacunkiem, bo w innym przypadku naprawdę musiałbym się zastanowić czy pani mieszkanie nie jest zbyt małe na ego nas dwóch. - wymownie zerknął na czworonoga.

Podpięłam Maxowi smycz i podarowałam ją mężczyźnie. Z wyraźnym powątpiewaniem chwycił ją w swoją dłoń.

- Powodzenia panowie. - poklepałam zwierzaka po pyszczku. - Bądź grzeczny.

- A niech tylko spróbuje nie być... - westchnął brunet.

- Mówiłam do ciebie. Mój mały przystojniak zawsze jest aniołkiem.

Kiedy zostałam sama na szybko zajęłam się przygotowaniem obiadu. Mój wybór padł na smażony makaron z warzywami. Wszyscy którzy choć odrobinę mnie znali wiedzieli, że na punkcie makaronu miałam delikatną obsesję. Panowie powrócili do mieszkania, gdy skończyłam rozkładać jedzenie na talerze.

- Ulala. Pachnie bardzo ładnie. - Artur z uznaniem pokiwał głową. - Jeśli chciałabyś serwować mi takie dania za każdym razem, kiedy wyprowadzę twojego psa to przyznaje, że jestem w stanie rozważyć taki układ.

Przypadek czy przeznaczenie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz