Nie miałam pojęcia co się dzieje. Brakowało mi tlenu. Krzyczałam i dusiłam się własnymi łzami. Nie zarejestrowałam w którym momencie na dachu pojawił się Artur wraz z innymi mundurowymi. W mojej głowie raz za razem odtwarzał się skok mężczyzny. Podbiegło do mnie kilku policjantów. Nadal znajdowałam się na kolanach.
- Poczekajcie. – dotarł do mnie przytłumiony głos bruneta. - Dajcie nam trochę przestrzeni. - mężczyzna kucnął bezpośrednio przede mną. - Lenka... słyszysz mnie?
- Nie mogłam... Nie mogłam nic zrobić... - szlochałam. - On podjął decyzję... A ja nie mogłam...
- Wiem. – brunet przyciągnął mnie bliżej siebie zamykając w szczelnym uścisku. – Chodźmy stąd.
Ruszyliśmy w stronę wind. Miałam nogi jak z waty, upadłabym gdyby nie silne ramiona mojego partnera.
- To nie fair... Nie mogłam nic zrobić... – powtarzałam jak mantrę. - Nie mogłam...
- Lenka to nie twoja wina. Wiem, że zrobiłaś wszystko co mogłaś.
- Nie...
- Wszystko będzie dobrze. - pogładził mnie po głowie. - Chodź. Zawiozę cię do domu.
Ciężko było mi pozbierać myśli, na dole leżało ciało blondyna, z którym kilka minut wcześniej rozmawiałam. Całe szczęście, jego zwłoki zakryto czarnym materiałem.
- Tak to się właśnie kończy, kiedy do interwencji wkraczają przypadkowe osoby a nie wykwalifikowani specjaliści. – usłyszeliśmy gdzieś za naszymi plecami twardy męski głos.
Zatrzymałam się i w milisekundę odzyskałam siły. Odwróciłam się błyskawicznie, otarłam łzy i szybkim krokiem ruszyłam w stronę negocjatora.
- Lena nie... - próbował powstrzymać mnie Artur, jednak odepchnęłam go od siebie.
- Ej ty wykwalifikowany specjalisto! - warknęłam stając dosłownie kilka centymetrów przed nim. - Mnie nazywasz przypadkową osobą? Szanowny pan "musi pan uspokoić emocje" chce udzielać rad mi? Spędziłam z nim na tym dachu kilka godzin a ty? Gdybyś ty z nim został skoczyłby od razu, gdy się pojawiłeś.
- Czyli efekt końcowy byłby taki sam. - rzucił lekko a we mnie coś się zagotowało. - Tyle tylko, że wszyscy zaoszczędzilibyśmy kilka godzin.
Zmierzyłam mężczyznę spojrzeniem tak pełnym obrzydzenia, że chyba zrozumiał, że przegiął.
- Gdyby pozwoliła mi pani z nim porozmawiać może wyszedłby z tego wszystkiego cało. – rzucił już dużo łagodniej i z czymś w rodzaju skruchy w głosie.
Zamachnęłam się i jednym uderzeniem wybiłam mu z dłoni kubek, w którym trzymał kawę.
- Co do cholery!? - oburzył się.
- Może faktycznie pozwoliłabym ci z nim porozmawiać gdybyś dotarł tutaj na czas kretynie! I może faktycznie pozwoliłabym ci to zrobić gdybyś w ogóle wiedział, jak masz zacząć. Ty wolałeś jednak spalić wszystko już na starcie! - odwróciłam się z zamiarem odejścia.
- Pani zachowanie jest niepokojące. Postaram się, aby straciła pani pracę. – burknął pod nosem.
W tempie błyskawicy znalazłam się przy nim, złapałam go za idealnie wyprasowaną koszulę, którą miał na sobie i powaliłam na auto, które stało za nim.
- Lena... - upomniał mnie brunet.
- Straszysz mnie utratą pracy!? - byłam wściekła. - Mnie? - mocniej wygięłam jego dłoń, syknął z bólu. - Posłuchaj imbecylu. Nie żyje młody chłopak, bo ty zamiast być w swoim biurze wolałeś popijać sobie kawkę w kawiarni oddalonej od twojego biura o godzinę drogi. Z tego co wiem miałeś też wyłączony telefon i odebrałeś dopiero za 4 razem. Gdzie więc twoja bezwarunkowa, gwarantowana dyspozycyjność przez bite 5 godzin?! Obiecuję ci więc, że jedyną osobą, która straci pracę będziesz ty! Zadarłeś nie z tą przypadkową osobą co trzeba panie wykwalifikowany specjalisto. – warknęłam i puściłam mężczyznę, upadł na chodnik.
CZYTASZ
Przypadek czy przeznaczenie?
RomanceW pomieszczeniu panowała cisza, przestrzeń wypełniał tylko cichy szloch Kornelii. Siedziałyśmy przytulone do siebie. Czułam jak mur, który zbudowała wokół siebie brunetka, upada. Najwyraźniej potrzebowała właśnie tego: bliskości drugiego nieoceniają...