28. Istota bólu.

280 21 12
                                    

Nie miałam pojęcia co się dzieje. Brakowało mi tlenu. Krzyczałam i dusiłam się własnymi łzami. Nie zarejestrowałam w którym momencie na dachu pojawił się Artur wraz z innymi mundurowymi. W mojej głowie raz za razem odtwarzał się skok mężczyzny. Podbiegło do mnie kilku policjantów. Nadal znajdowałam się na kolanach.

- Poczekajcie. – dotarł do mnie przytłumiony głos bruneta. - Dajcie nam trochę przestrzeni. - mężczyzna kucnął bezpośrednio przede mną. - Lenka... słyszysz mnie?

- Nie mogłam... Nie mogłam nic zrobić... - szlochałam. - On podjął decyzję... A ja nie mogłam...

- Wiem. – brunet przyciągnął mnie bliżej siebie zamykając w szczelnym uścisku. – Chodźmy stąd. 

Ruszyliśmy w stronę wind. Miałam nogi jak z waty, upadłabym gdyby nie silne ramiona mojego partnera.

- To nie fair... Nie mogłam nic zrobić... – powtarzałam jak mantrę. - Nie mogłam...

- Lenka to nie twoja wina. Wiem, że zrobiłaś wszystko co mogłaś.

- Nie... 

- Wszystko będzie dobrze. - pogładził mnie po głowie. - Chodź. Zawiozę cię do domu.

Ciężko było mi pozbierać myśli, na dole leżało ciało blondyna, z którym kilka minut wcześniej rozmawiałam. Całe szczęście, jego zwłoki zakryto czarnym materiałem.

- Tak to się właśnie kończy, kiedy do interwencji wkraczają przypadkowe osoby a nie wykwalifikowani specjaliści. – usłyszeliśmy gdzieś za naszymi plecami twardy męski głos.

Zatrzymałam się i w milisekundę odzyskałam siły. Odwróciłam się błyskawicznie, otarłam łzy i szybkim krokiem ruszyłam w stronę negocjatora.

- Lena nie... - próbował powstrzymać mnie Artur, jednak odepchnęłam go od siebie.

- Ej ty wykwalifikowany specjalisto! - warknęłam stając dosłownie kilka centymetrów przed nim. - Mnie nazywasz przypadkową osobą? Szanowny pan "musi pan uspokoić emocje" chce udzielać rad mi? Spędziłam z nim na tym dachu kilka godzin a ty? Gdybyś ty z nim został skoczyłby od razu, gdy się pojawiłeś.

- Czyli efekt końcowy byłby taki sam. - rzucił lekko a we mnie coś się zagotowało. - Tyle tylko, że wszyscy zaoszczędzilibyśmy kilka godzin.

Zmierzyłam mężczyznę spojrzeniem tak pełnym obrzydzenia, że chyba zrozumiał, że przegiął.

- Gdyby pozwoliła mi pani z nim porozmawiać może wyszedłby z tego wszystkiego cało. – rzucił już dużo łagodniej i z czymś w rodzaju skruchy w głosie.

Zamachnęłam się i jednym uderzeniem wybiłam mu z dłoni kubek, w którym trzymał kawę.

- Co do cholery!? - oburzył się.

- Może faktycznie pozwoliłabym ci z nim porozmawiać gdybyś dotarł tutaj na czas kretynie! I może faktycznie pozwoliłabym ci to zrobić gdybyś w ogóle wiedział, jak masz zacząć. Ty wolałeś jednak spalić wszystko już na starcie! - odwróciłam się z zamiarem odejścia.

- Pani zachowanie jest niepokojące. Postaram się, aby straciła pani pracę. – burknął pod nosem.

W tempie błyskawicy znalazłam się przy nim, złapałam go za idealnie wyprasowaną koszulę, którą miał na sobie i powaliłam na auto, które stało za nim.

- Lena... - upomniał mnie brunet.

- Straszysz mnie utratą pracy!? - byłam wściekła. - Mnie? - mocniej wygięłam jego dłoń, syknął z bólu. - Posłuchaj imbecylu. Nie żyje młody chłopak, bo ty zamiast być w swoim biurze wolałeś popijać sobie kawkę w kawiarni oddalonej od twojego biura o godzinę drogi. Z tego co wiem miałeś też wyłączony telefon i odebrałeś dopiero za 4 razem. Gdzie więc twoja bezwarunkowa, gwarantowana dyspozycyjność przez bite 5 godzin?! Obiecuję ci więc, że jedyną osobą, która straci pracę będziesz ty! Zadarłeś nie z tą przypadkową osobą co trzeba panie wykwalifikowany specjalisto. – warknęłam i puściłam mężczyznę, upadł na chodnik.

Przypadek czy przeznaczenie?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz