Rozdział 3

13 3 12
                                    

Kolejnego dnia rano, umówiłam się z Lucasem, że przyjdę do pracy dopiero o dziesiątej. Dziś był dwudziesty siódmy kwietnia. Wychodziłam z mieszkania i spojrzałam na godzinę w telefonie. 09.30. Musiałam iść pieszo, co zajmie mi z dwadzieścia minut. Szłam po mokrym chodniku, ponieważ rano padał deszcz.

I nagle koło mnie przejeżdżało czerwone auto, a że było mokro, a ten idiota za kółkiem nie wyhamował, to ochlapał mnie wodą z kałuży.

- Cholera! - krzyknęłam wkurzona. - Idź do diabła, idioto!

A kierowca, tylko wychylił głowę przez szybę i wystawił mi środkowego palca. Super. Szłam dalej, zdenerwowana i mokra. Po kolejnych pięciu minutach na swojej drodzę zobaczyłam kawiarnię. Może kawa poprawi mi humor. Pokierowana tą myślą zmierzałam w tamtym kierunku. Wchodząc tam było mi trochę wstyd, bo dalej byłam cała mokra. Mogło mnie uratować jedynie to, że ludzie pomyślą iż byłam na dworze w deszczu. Zamówiłam kawę na wynos i poczekałam chwilę przy ladzie.

Już miałam brać kubek do ręki, kiedy z przed nosa ktoś mi go zabrał. Spojrzałam na tą osobę. Był to ten sam chłopak, który mnie oblał. No kurde. Ale ja mam szczęście. Miał na sobie białą koszulę, był brunetem i nie zaprzeczę, był też przystojny.

- Przepraszam, to moja kawa - zauważyłam.

Chciał już wychodzić, lecz go zatrzymałam.

- Teraz już moja - powiedział.

- Po pierwsze, zapłaciłam za nią, a po drugie spieszę się - odparłam.

Wyciągnął z kieszeni portfel, a z niego pięćdziesiąt dolarów.

- Może być? - zapytał.

Prychnęłam, wzięłam od niego pieniądze, a następnie rzuciłam je na podłogę i wyszłam z kawiarni. Straciłam ochotę na kawę. Nie będę brała jego pieniędzy. Niech wsadzi sobie je w dupe.

***

Doszłam do studia i zastałam tam siedzącego na skórzanej kanapie Lucasa. Wpatrywał się w telefon, a gdy tylko weszłam spojrzał na mnie. Omiótł mnie wzrokiem od góry do dołu i uniósł brew.

- Złapał cię deszcz? - spytał i odłożył telefon na bok.

Usiadłam obok niego zrezygnowana.

- Nie, złapał mnie palant, który ochlapał mnie z kałuży - powiedziałam. - Potem chciałam sobie kupić kawę, ale życie chyba ze mnie drwi, bo spotkałam tego kolesia i zabrał mi tę zasraną kawę. Niech się nią udławi.

Luke zaśmiał się głośno na moje słowa i oburzenie. Objął mnie jedną ręką i powiedział.

- Życie.

***

Byłam ubrana w zwykły czarny top i spodenki jeansowe, a włosy miałam rozpuszczone. Siedziałam w samochodzie z Lucasem, Amayą, Zane'em i Olivią. Prowadzić miał Zane, Lucas usiadł z przodu na miejscu pasażera, a ja z dziewczynami z tyłu. Xavier, Elias, Cameron, Lydia i Crystal mieli jechać drugim autem. Jechaliśmy na imprezę u Cadena. Byłam ciekawa, jak to wszystko wyjdzie i czy wrócę żywa.

- Masz pod tym strój kąpielowy? - spytała Olivia, pokazując na moje ubranie.

Zapomniałam, że będzie tam basen.

- Nie, nie zamierzam dziś pływać - odparłam obojętnie.

Olivia miała na sobie granatową, krótką sukienkę, a Amaya bardzo krótki czarny top i też czarne spodenki.

Dojechaliśmy przed duży dom, przy którym stała masa samochodów.

- Ich, chyba jeszcze nie ma - stwierdził Lucas.

Ruszyliśmy w stronę domu. Weszliśmy na podwórko, okrążyliśmy dom i znaleźliśmy się z tyłu gdzie był wielki basen.

- Chodź, poznasz Cadena - powiedziała Olivia, więc za nią poszłam.

Amaya szła z nami, a chłopcy gdzieś zniknęli. Weszłyśmy do domu i podeszłyśmy do chłopaka, który stał do nas tyłem i, który robił coś przy blacie w kuchni.

- Hej, przyjacielu! - krzyknęła do niego Olivia.

A on się odwrócił. Zamarłam. Cholera jasna. To był ten sam facet, którego poznałam dzisiaj rano. Wpatrywał się we mnie, a ja w niego. Zauważyłam, że miał brązowe oczy.

- To jest Renesme - przedstawiła mnie Amaya.

Chłopak sięgnął za siebie po plasterek ogórka, którego wcześniej kroił i go zjadł. Przez cały czas patrzył mi w oczy. Nie miał na sobie koszulki.

- Caden - przedstawił się obojętnym głosem i skinął głową.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc po prostu zapytałam:

- Kawa smakowała?

Podobno kradziona najlepsza. Ale tego już nie powiedziałam na głos.

- Była wyborna - uznał, opierając się plecami o blat.

Spojrzałam na dziewczyny, a następnie razem wyszłyśmy.

- Eee, o co chodziło? - spytała Olivia.

Machnęłam ręką wymijająco.

- Długa historia.

***

Siedziałam na leżaku, a obok siedziały Amaya i Crystal. Lydia i Olivia gdzieś zniknęły. Patrzyłam na wszystkich ludzi tutaj. Było ich naprawdę sporo. Nagle mój wzrok spoczął na Cadenie namiętnie całującego się z jakąś dziewczyną, przez co chciało mi się rzygać. Dosłownie wpychał jej język do gardła, co było obrzydliwe.

- To jego dziewczyna? - spytałam Amayi, bo była najbliżej. Dalej patrzyłam na Cadena.

Ściągnęła okulary przeciwsłoneczne, bo teraz świeciło słońce i na mnie spojrzała.

- Co? Cadena? - spytała, a ja skinęłam głową. - Z Cadenem to jest tak, że on ma dziewczynę na kilka dni, żeby mu się nie nudziło w życiu. No i jak mija te kilka dni, to poprzednia dziewczyna znika z jego otoczenia i pojawia się nowa.

Pokiwałam głową. Przez całą jej wypowiedź wpatrywałam się w bruneta. Dobrze się ustawił. Jest bogaty, ma wszystko, co mu potrzeba. Chciałbym takie życie bez chociażby problemów finansowych. Bo przez chwilę byłam nawet bezdomna.

- Dobra, ja idę pływać - poinformowała mnie Amaya.

- To ja też idę - stwierdziła Crystal.

Skinęłam głową i położyłam się na leżaku. Poczułam wibracje telefonu w kieszeni, więc go wyciągnęłam. Dwadzieścia wiadomości od Avy. Ostatnio wiele razy do mnie dzwoniła i wysyłała bardzo dużo wiadomości. Oczywiście nie odbierałam, ani nie odpisywałam na wiadomości, ale je czytałam.

Ava: Odbierz, proszę.

Ava: Zakończyłam wszystko z Davidem.

Jak miło z jej strony.

Ava: Chciał mnie wsadzić na twoje miejsce w firmie, ale odmówiłam.

Co za idiota. Przeczytałam więcej wiadomości, ale nic ciekawego się nie dowiedziałam, oprócz tego, że Ava mnie przeprasza. Nie wybaczę jej tego, że przez 4 bite miesiące mnie okłamywała. Myślałam o tym jaka byłam ślepa, że wcześniej nie zauważyłam iż coś ich łączy. Sama byłam głupia. Może to wszystko przeze mnie? 𝑊𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜 𝑝𝑠𝑢𝑗𝑒𝑠𝑧. Tak. Nie byłam wystarczająca. Czegoś mu we mnie brakowało. W sumie mu się nie dziwię, przecież "jestem beznadziejna" cytując moją matkę. Minęło tyle lat, a ja tak dokładnie pamiętam te słowa. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Eliasa.

- Esme! - krzyknął, jak do najlepszej przyjaciółki, ale on chyba mówił tak do wszystkich. Usiadł na leżaku obok. - Pijesz?

Podniosłam się do siadu, zabrałam mu butelkę piwa z rąk i się napiłam.

- Piję.

- Fajna jesteś - stwierdził z uśmiechem.

- Wiem - odpowiedziałam, mrugnęłam do niego i założyłam okulary przeciwsłoneczne.

𝐽𝑒𝑠𝑡𝑒𝑠́ 𝑛𝑖𝑘𝑖𝑚.

Crazy FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz