Dziękuję

19 2 5
                                    

Piątek 6:00.
Obudził mnie Archel który szykował się do porannego biegu. Szybko wyszedł, nie zauważając mnie. A ja zaraz po nim wyszłam z jego pokoju i poszłam do swojego. Ubrałam się w szkolny strój i zrobiłam delikatny makijaż. Obudziłam i przebrałam dzieci. Zrobiłam omlety i pokroiłam owoce do nich.

Zjedliśmy wszystkie omlety. A, że zostało nam jeszcze 30 min do wyjścia to zaczełam przeglądać telefon. Gdy tylko zobaczyłam od NIEGO wiadomość, prawie wypuściłam telefon z rąk. Mimo to nie dałam po sobie poznać tego jak bardzo jestem przerażona. Po chwili wrócił Archel.

-Hej. Zostaniesz z bliźniakami, a ja pójdę na spacer z Piwonią?- zapytałam Archela. Po prostu musiałam się przejść.

-Nie trzeba, mama rano z nią wyszła.- odpowiedział i zaczął iść w stronę omleta.

-To pójdę jeszcze raz, nie zaszkodzi jej to.- powiedziałam przygnębiona.

Brunet odwrócił się i spojrzał na mnie zmartwionym spojrzeniem. Podszedł do mnie i zapytał.

-Ava o co chodzi?- zapytał troskliwie.

-O nic.- odpowiedziałam głucho. Ale widząc jego wzrok, w moich oczach pojawiły się łzy. Wyciągnełam telefon i pokazałam mu wiadomość od Eliasa. Było widać, że się wzdrygnął. Jego szczęka się napieła, a dłonie zaciskał w pięści.

-Załatwię gnoja.- powiedział bojowo.- Dziś się nim zajmę nie martw się.- powiedział, po czym dla otuchy mnie przytulił i poszedł jeść.

                              :•:•:•:•:•:•:
Zbliżała się już dwudziesta. Archel wyszedł z domu z pół godziny temu. I o dziwo wychodząc życzył mi udanego party. Dalej nie wiedział, że ja też idę na tą imprezę. Lada moment miały przyjechać mo mnie dziewczyny. Więc szybko ubrałam moją suknie, zapiełam szpilki, pomalowałam się trochę mocniej niż zazwyczaj. Na usta nałożyłam czerwoną szminkę, a na powieki przykleiła kilka kępek sztucznych rzęs. Nogi popsikałam rajtuzami w spreyu mimo tego, że były lekko opalone. Wziełam zwykłą czrną torebkę ze złotymi wstawkami. Do torebki zapakowałam puder i pomadkę, telefon, chusteczki i powerbanka.

Gdy pakowałam ostatnie rzeczy do torebki, usłyszałam dźwięk klaksonu. Dziewcxyny już przyjechały. Szybko pognałam do lodówki po trzy mrożone kawy i wybiegłam z posesji.

-Cześć laski.- przywitałam się radośnie.- Patrzcie vo mam.- uniosłam w górę mrożone kawy. I dałam im po jednej.

-Archel dalej nic nie wie?- zapytałam pijąc moją kawę.

-Dalej. Wypytywał mnie czeku nie idę na imprezę swojego chłopaka więc musiałam na szybko coś wymyśleć. Ale spokojnie dałam radę.- powiedziała dumna z siebie Mela.

-Brawo!- krzykneła rozbawiona Ami.

                                  _=_=_=_=_
Po trzydziestu minutach wreszcie dotarłyśmy do starej kamieniczki. Z której dobiegały głośne krzyki, rozmowy i dobra muzyka.

Wdrapałyśmy się na ostatnie piętro i zapukałyśmy do drzwi. Dzięki bogu otworzył nam Gabriel, który jako jedyny wiedział, że będziemy.

-O siema!- wykrzyknął lekko pijany.- O cześć kotku.- zwrócił się do swojej dziewczyny. Ale blondynka spojrzała na niego rozzłoszczonym spojrzeniem. Na co ten zmarszył czoło. - No co?- zapytał.

-Miałeś nie pić, za tydzień masz ważny mecz.- wypomniała mu Mela.

-Aj jakoś tak wyszło.- powiedział i zniknął w tumie ludzi.

Od dobrych dwóch godzin się bawiłyśmy. Wypiłam trzy drinki, ale kompletnie nie czułam się pijana. Jeszcze ani razu nie widziałam Archela, całe szczęście.

Studencka wymianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz