ROZDZIAŁ 4

172 1 0
                                    

Rhysand

Był piątkowy wieczór.

A ja siedziałem w moim biurze przeglądając wstępny projekt budowy hotelu dla Pana Millera, który był moim wieloletnim klientem.

Ale nie do końca mogłem się skupić. Winiłem za to swój cholerny rozum, który najwidoczniej ma mnie gdzieś i nie może przestać myśleć o pewnej blondwłosej kobiecie.

A dokładniej o Willow Flores.

Ta dziewczyna ma odwagę. Moją głowę dalej zaprząta jej atak w moją stronę, podczas stłuczki samochodowej. I kto by się spodziewał, że od tamtego wydarzenia minęły prawie trzy miesiące, po których nadal nie mogłem o niej zapomnieć.

Jestem bogatym i wpływowym człowiekiem, więc wystarczył jeden telefon w odpowiednie miejsce i tego samego wieczoru dowiedziałem się, kim jest ta młoda kobieta.

Nie powiem, trochę byłem pod wrażeniem, gdy przeczytałem w raporcie, że była jedną z najlepszych studentek na roku. Niestety z jakiegoś powodu zrezygnowała z dalszej nauki.

W raporcie była również informacja, gdzie pracuję, a raczej pracowała, bo zwolnili ją tego samego dnia, w którym wjechała w mój samochód. Więc może to było powodem jej roztargnienia.

I przez te dwa miesiące zdążyłem względnie zapomnieć o jej istnieniu. Nie zawracałem sobie głowy jej protekcjonalnym tonem, który skierowała w moją stronę tamtego dnia, bo miałem już za dużo spraw na głowie, by przejmować się też taką błahostką.

Ale potem... zupełnym przypadkiem mój brat wyciągnął mnie do klubu, w którym – jak się okazało – pracowała. Byłem stałym bywalcem takich miejsc, bo moja kontrolująca strona musiała mieć gdzieś swoje ujście. A po tym jak zamknęli poprzedni klub, musiałem znaleźć inny. Nie spodziewałem się tylko, że ta dziewczyna mogłaby pracować w takim miejscu. Gdy ją zobaczyłem pośród tych wszystkich skąpo ubranych kobiet i napalonych mężczyzn, na chwilę mi odbiło. Od razu sobie przypomniałem kim była ta dziewczyna, nawet nie musiałem się zastanawiać skąd kojarzę tą twarz. Do teraz pamiętam jak stanęła przed naszym stolikiem cała zestresowana, a ja nie odezwałem się słowem. Pewnie myślała, że jej nie pamiętałem. Nie wie jak bardzo się myliła, moja pamięć jest znakomita, a szczególnie do tak wyszczekanych kobiet.

W duchu śmiałem się z tego, że tamtego pamiętnego dnia była taka wyszczekana, a tym razem cicha, mała myszka.

Postanowiłem nie psuć sobie zabawy i udawałem, że jej nie pamiętam. A tak naprawdę ukradkiem rzucałem spojrzenia w jej stronę i obserwowałem ją do końca mojego pobytu, jak jakiś pieprzony stalker.

W jakiś chory i niezrozumiały sposób ta blondynka znowu zaczęła zajmować moje myśli, a ja nie potrafiłem tego kontrolować. Zaczynałem mieć już tego dosyć. Nie często zdarzało mi się myśleć o nic nie znaczących sprawach.

Całe moje życie było pod kontrolą. Musiało być. Bo, gdy traciłem tą kontrolę zaczynałem wariować.

Miałem kobiet na pęczki, więc nie rozumiałem czemu moja głowa była tak zafiksowana na jej punkcie. Nie wyróżniała się niczym szczególnym. Jedynie jej stalowoszare oczy, które przypominały pochmurne niebo były wyjątkiem.

Moje rozległe przemyślenia przerwał dzwoniący telefon, który leżał na biurku zakopany w papierach. Gdy w końcu znalazłem dzwoniące urządzenie spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem przychodzące połączenie od brata.

Odebrałem, przykładając telefon do ucha.

– Dzwonisz do mnie w jakiejś konkretnej sprawie, czy po prostu znowu zawracasz mi dupę bez potrzeby? – mruknąłem na wstępie, nie mając ochoty na zbędne przywitania.

Flame Of Desire [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz