ROZDZIAŁ 12

123 2 1
                                    

Willow

Zbliżał się wieczór, a ja właśnie kończyłam robić ryż z kurczakiem i warzywami. Zadzwoniłam dzisiaj do szefa i udało mi się załatwić sobie wolne do piątku. Lada moment powinna wrócić Isla z kwiaciarni, więc postanowiłam ją czymś udobruchać, a potem zrzucić bombę. Właśnie ściągałam patelnię z palnika, gdy drzwi frontowe trzasnęły i usłyszałam szmer.

– Willow, jesteś domu?! – wydarła się współlokatorka.

– Jestem w kuchni! – odkrzykuję.

Usłyszałam jak jej kroki skierowały się do sypialni, gdzie na pewno odkładała swoje rzeczy. Potem weszła do kuchni i spojrzała na mnie dziwnie.

– Co robisz? – zapytała, podejrzliwie mrużąc oczy.

– Zrobiłam kolację – oznajmiłam, jak gdyby nigdy nic i wyciągnęłam miski z szafki, by nałożyć nam jedzenia.

– Od kiedy to niby robisz kolację, co? – Uniosła pytająco brew i założyła ręce na biodra.

– Od... dzisiaj? – Uśmiechnęłam się do niej niepewnie.

Chyba jeszcze nie widziała tych wszystkich artykułów w internecie, bo już zasypywała by mnie milionem pytań. To dobrze wróżyło, bo mogłam to rozegrać po swojemu. Isla mi chyba nie uwierzyła, bo dalej stała w tej samej pozie i mierzyła mnie wzrokiem, nic nie mówiąc.

Cisza była gorsza, niż chaos.

– Usiądź. – Wskazałam jej taboret. – Muszę z tobą o czymś porozmawiać.

Brunetka powoli zajęła miejsce przy wyspie, ale nadal nie spuszczała ze mnie wzroku. Nałożyłam nam w końcu jedzenia i postawiłam przed nią miskę, po czym odwróciłam się po sztućce, które również położyłam na blacie. Usiadłam naprzeciwko i wlepiłam spojrzenie w miskę z parującym daniem. Zaczęłam grzebać widelcem w jedzeniu, ale wzięłam się w końcu w garść i powiedziałam na jednym wydechu:

– Jestem w udawanym związku z Rhysandem Lauderem.

Cisza.

Podniosłam wzrok, a Isla z ledwością powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem. Dobrze, że nie zaczęła jeszcze jeść, nie musiałam się obawiać, że nagle zakrztusi się ryżem. W końcu jednak nie wytrzymała i parsknęła tak głośnym śmiechem, że nie zdziwiłabym się, gdyby sąsiedzi ją usłyszeli. Zaczęła się tak głośno rechotać, że aż z oczu popłynęły jej łzy rozbawienia i o mało co nie spadła z siedziska. Patrzyłam się na nią jakby zwariowała, bo być może tak było.

– Dobre – wysapała nie mogąc złapać oddechu i łapiąc się za brzuch. – O matko, potrzebowałam tego dzisiaj.

– Czego? – zapytałam niezrozumiale.

– Poprawy humoru, od razu mi lepiej. Niezły żart, Flores. Ubawiłam się – powiedziała ocierając jednocześnie kąciki oczu od łez.

– Ale ja nie żartuję – zaoponowałam.

Isla nagle przestała się chichrać, jakby dotarło do niej, że naprawdę nie żartowałam. A byłam śmiertelnie poważna.

– Co?! – pisnęła tak głośno, że aż musiałam zatkać sobie uszy.

– Jestem w fikcyjnym związku z Rhysandem Lauderem – powtórzyłam.

– Żartujesz sobie? – Nagle zbladła.

Pokręciłam przecząco głową i podałam jej telefon z tym nieszczęsnym artykułem, który widziałam dziś rano. Przyjaciółka zaczęła go czytać i coraz szerzej otwierała usta z szoku.

Flame Of Desire [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz