XIII

396 15 13
                                    

Drugi dzień w ciemnościach magazynu był jeszcze gorszy od pierwszego. Mój umysł balansował na granicy wyczerpania, a ciało było posiniaczone i obolałe. Marcus nie przestawał znęcać się nade mną. Czułam się, jakbym była w niekończącym się koszmarze.
Leżałam na zimnym betonie, zastanawiając się, ile jeszcze wytrzymam. Głód i pragnienie były nie do zniesienia. Każdy ruch wywoływał falę bólu. Modliłam się w ciszy, by ktoś mnie znalazł.

- Lindsey, czas na kolejną rundę - usłyszałam jego głos, który przerywał moje myśli.
Pociągnął mnie za włosy i podniósł z podłogi. Jego twarz była wykrzywiona w sadystycznym uśmiechu.

Zanim zdążył zrobić cokolwiek więcej, usłyszałam odgłos nadjeżdżających samochodów. Marcus również to usłyszał. Przez chwilę w jego oczach pojawiło się przerażenie. Drzwi magazynu otworzyły się gwałtownie, wpuszczając strumień światła.
- Na ziemię! Policja! - krzyknął jeden z funkcjonariuszy, celując w chłopaka bronią.
Marcus próbował uciec, ale został szybko obezwładniony i zakuty w kajdanki. Zatoczyłam się, próbując utrzymać równowagę, ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Upadłam na kolana, a potem na podłogę.

- Lindy! - usłyszałam znajomy głos. Jude.
Wbiegł do magazynu, a widząc mnie, rzucił się ku mnie. Chwycił mnie delikatnie, obejmując i przyciągając do siebie. Czułam jego ciepło i bezpieczeństwo, które promieniowało z jego obecności.
- Już wszystko dobrze, kochanie. Jestem tutaj - powiedział, głaszcząc moje włosy.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć. Łzy same zaczęły płynąć mi po policzkach. Czułam, że cała moja siła opuszcza moje ciało. Jude trzymał mnie mocno, szeptając słowa otuchy, podczas gdy policjanci zajmowali się Marcusem.
- Jesteś bezpieczna, Lindsey. Już nigdy cię nie skrzywdzi. - powtarzał Jude, jakby chciał przekonać nas oboje.
Ratownicy medyczni pojawili się szybko, przejmując mnie od Jude'a. Zostałam delikatnie podniesiona na nosze i przeniesiona do ambulansu. Chłopak trzymał moją rękę przez cały czas, nie puszczając jej ani na chwilę.
- Będziemy razem, Lindsey. Przetrwamy to - szeptał, patrząc mi w oczy. - Już nigdy nie pozwolę, żeby coś takiego ci się stało.
Wiedziałam, że czeka mnie długa droga do odzyskania sił, ale teraz, gdy Jude był przy mnie, czułam, że wszystko będzie dobrze. Byłam bezpieczna, a Marcus już nigdy nie mógłby mnie skrzywdzić. Przynajmniej taką miałam nadzieję.

                                                                             

Leżałam na łóżku szpitalnym, otoczona dźwiękiem monitorów i cichym szumem rozmów personelu medycznego. Białe ściany i jasne światło jarzeniówek sprawiały, że czułam się jeszcze bardziej wyobcowana. Rany i siniaki były opatrywane, a ból uśmierzany przez leki, ale wewnętrzny strach i trauma pozostawały.

Jude siedział obok mnie, trzymając moją rękę. Jego obecność była dla mnie nieocenionym wsparciem. Wiedziałam, że bez niego nie przetrwałabym tego koszmaru. Czułam, jak jego palce delikatnie głaszczą moje, a jego wzrok był pełen troski.

Lindsey, jesteś bezpieczna. Jesteśmy tutaj dla ciebie - powiedział, nachylając się bliżej. - Twoi rodzice są w drodze.
Dziękuję, Jude - wyszeptałam, ledwo znajdując siłę, by mówić. - Gdyby nie ty...
Nie myśl o tym teraz - przerwał mi, ściskając mocniej moją dłoń. - Ważne, że jesteś tutaj. Skupmy się na tym, żebyś wyzdrowiała.
Do pokoju wszedł lekarz, uśmiechając się łagodnie.
- Jak się czujesz, Lindsey? - zapytał, sprawdzając monitory i notując coś na karcie.

- Lepiej - odpowiedziałam cicho. - Dziękuję za wszystko, co dla mnie robicie.
- To nasza praca - odpowiedział lekarz z uśmiechem. - Musisz odpoczywać i pozwolić swojemu ciału się zregenerować. To będzie długi proces, ale jesteś w dobrych rękach.
Po wizycie lekarza, Jude i ja zostaliśmy sami. Cisza była komfortowa, a jego obecność dodawała mi otuchy.

,,Hot  Chocolate" | Jude BellinghamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz