~ Drodzy Czytelnicy, każdy Wasz komentarz niesamowicie mnie motywuje! Zachęcam Was do dzielenia się swoimi myślami, ponieważ Wasze wsparcie przyspiesza publikację kolejnych rozdziałów. ~
OLIVIA
Noc powoli dobiegała końca, a ja czułam się dziwnie zrelaksowana, choć w głębi serca coś mnie niepokoiło. Zawsze byłam niezależna, dumna z tego, że potrafię poradzić sobie sama, bez potrzeby polegania na kimś innym. Ale po tym, co wydarzyło się z Aleksandrem, coś we mnie pękło. Moje zaufanie do ludzi, zwłaszcza do mężczyzn, zawsze było ograniczone. Nie potrzebowałam nikogo, aby radzić sobie z problemami. Przez lata przyzwyczaiłam się, że to ja sama jestem swoim największym wsparciem. Jednak Aleksander... zburzył tę pewność. Wpuściłam go do swojego życia, a potem wszystko się rozsypało. Zaczęłam wątpić, czy naprawdę dam radę sama, choć zawsze wierzyłam, że jestem w stanie stawić czoła każdemu wyzwaniu.
Spędzenie wieczoru z Louisem było dziwnie kojące, choć wciąż miałam opory. Jego obecność była przyjemna, ale w głowie wciąż miałam zakorzenione, że muszę być ostrożna. Każda rozmowa, każde jego spojrzenie budziły we mnie sprzeczne uczucia. Chciałam czuć się wolna, niezależna, a jednocześnie coś w nim sprawiało, że zaczynałam rozważać możliwość otwarcia się na kogoś nowego. Ale czy to nie było sprzeczne z tym, co zawsze czułam? Z tym, w co wierzyłam?
Louis zerknął na mnie z uśmiechem, który był ciepły, ale nie narzucający się. Znałam ten typ faceta – zbyt pewny siebie, przekonany, że może cię uratować. A ja nie potrzebowałam być ratowana.
— Co powiesz na to, żeby spróbować czegoś nowego? — zapytał, jakby odczytując moje myśli. — Może pójdziesz ze mną na wspólne wyjście w przyszłym tygodniu?
Poczułam, jak w środku wszystko we mnie się napina. To była prosta propozycja, ale ja od razu widziałam za tym coś więcej. Czy on naprawdę myślał, że potrzebuję towarzystwa, żeby poczuć się lepiej? Że nie dam sobie rady sama? Nie, to nie było dla mnie. Zawsze radziłam sobie na własną rękę, bez względu na to, jak bardzo było ciężko.
— Nie wiem, Louis... — odpowiedziałam ostrożnie, a w moim głosie było więcej dystansu, niż chciałam pokazać. W głowie od razu zaczęłam analizować wszystkie „za" i „przeciw". Przez lata to było moją metodą na przetrwanie. Zawsze wszystko kalkulować, zawsze trzymać kontrolę.
Louis jednak nie wyglądał na urażonego. Zamiast tego jego uśmiech pozostał łagodny, a w oczach pojawiło się zrozumienie.
— Rozumiem. Ale może musisz po prostu pozwolić sobie na nowe doświadczenia — powiedział. — To nie oznacza, że zapomnisz o Aleksandrze, ale może pomoże ci zobaczyć, że życie nie kończy się na jednym rozczarowaniu.
Jego słowa odbiły się we mnie echem. Wiedziałam, że mówił prawdę, ale wciąż nie byłam pewna, czy jestem gotowa. Aleksander nie był zwykłym rozczarowaniem. Był kimś, komu udało się przełamać moje bariery, tylko po to, aby zostawić mnie w kawałkach. Każde rozstanie to był dla mnie dowód, że nie warto się otwierać. Ostatecznie, byłam jedyną osobą, na której mogłam polegać.
Ale Louis miał rację. To, że Aleksander mnie zawiódł, nie oznaczało, że życie się skończyło. Może to była szansa, żeby spróbować czegoś nowego. Skinęłam głową, choć wciąż nie czułam się całkowicie przekonana.
— Spróbuję — powiedziałam, zmuszając się do uśmiechu. — Ale nie obiecuję, że będzie super.
— Nie oczekuję, że będzie — odpowiedział Louis spokojnie. — Ważne, żebyś czuła się komfortowo.