Obudziłam się w mieszkaniu Aleksandra. Przez chwilę miałam wrażenie, że to tylko sen, ale zbyt wiele rzeczy było zbyt realnych, by to zignorować — miękkość materaca, ciepło obok mnie, zapach, który zawsze kojarzył mi się z nim. Było coś niesamowicie kojącego w tej chwili ciszy, ale zaraz potem wszystko do mnie wróciło. Wczorajsza noc... Tak intensywna, tak nieoczekiwana, a jednak nieunikniona. Przesunęłam się delikatnie, starając się nie budzić Aleksandra.
Ciepłe promienie porannego słońca wpadały przez zasłonięte zasłony, oświetlając fragmenty pokoju, a cichy oddech Aleksandra wypełniał przestrzeń. Przez chwilę po prostu leżałam, obserwując jego sylwetkę, tak spokojną i niewinną w tej chwili, zupełnie inną niż to, co wydarzyło się wczoraj wieczorem.
Był odwrócony do mnie plecami, leżąc na brzuchu, z twarzą wtuloną w poduszkę. Oddychał głęboko, jego mięśnie były rozluźnione, a mały uśmiech błąkał się na jego ustach, jakby w snach był w miejscu, gdzie nic go nie trapiło. Wydawał się taki spokojny, jakby cała ta burza emocji, którą wczoraj przeszliśmy, nagle zniknęła.
Ale ja nie czułam spokoju. W mojej głowie kłębiły się myśli, wątpliwości i wyrzuty sumienia. Jak mogłam pozwolić, żeby do tego doszło? Przysięgałam sobie, że to zamknięty rozdział, że to, co między nami było, nie ma już znaczenia. Ale wczoraj... wczoraj coś we mnie pękło. Może to była tęsknota za dawnymi czasami, za tą bliskością, którą kiedyś dzieliliśmy. A może to było tylko chwilowe załamanie, pragnienie zapomnienia o wszystkim innym, co działo się wokół.
Ale teraz nie było odwrotu. Przeszłość, którą próbowałam pochować, powróciła z pełną siłą, a ja nie wiedziałam, jak sobie z nią poradzić. Spojrzałam na Aleksandra jeszcze raz, upewniając się, że wciąż śpi. W jego śnie było coś tak niewinnego, że przez chwilę miałam ochotę położyć się obok niego, wtulić się w jego ciało i zapomnieć o świecie. Ale nie mogłam. Wiedziałam, że nie mogę.
Cicho wstałam z łóżka, starając się nie narobić hałasu. Moje ubrania były porozrzucane po pokoju — dowód naszej wczorajszej namiętności, tej chwili, kiedy wszystko inne przestało mieć znaczenie. Zebrałam je szybko, czując narastające napięcie. Ubierając się, miałam wrażenie, że każda zapięta guziczka mojej bluzki to kolejny krok w stronę rzeczywistości, od której tak desperacko chciałam uciec.
Gdy byłam już ubrana, jeszcze raz spojrzałam na Aleksandra. Wciąż spał, a jego oddech pozostał spokojny. Wtedy, po raz pierwszy od długiego czasu, poczułam coś w rodzaju żalu. Czy to możliwe, że choć jedno z nas znalazło ukojenie? Czy on naprawdę był gotowy, żeby ruszyć dalej, podczas gdy ja wciąż tkwiłam w tym miejscu, między przeszłością a przyszłością?
Nie chciałam go budzić. Nie mogłam. Zamiast tego, wyszłam z sypialni i skierowałam się do salonu. Widok bałaganu, który tam zastałam, przypomniał mi o naszej kłótni, o emocjach, które wczorajszego wieczoru wybuchły z całą siłą. Wszędzie leżały porozrzucane papierosy, rozbite szkło, a na stole wciąż stała butelka alkoholu, której zawartość wylała się na podłogę.
Obiecałam Jacobowi, że pomogę Aleksandrowi — że posprzątam to wszystko, że uporządkuję ten chaos. A teraz czułam, że robię to nie tylko dla Jacoba, ale także dla samej siebie. Jakby posprzątanie tego bałaganu mogło w jakiś sposób pomóc mi uporządkować własne myśli.
Zaczęłam zbierać rzeczy z podłogi, sprzątając powoli, z każdą minutą coraz bardziej zdając sobie sprawę, że to, co wydarzyło się wczoraj, było dla mnie czymś więcej niż tylko chwilowym załamaniem. To było jak otwarcie starej rany, której nigdy nie pozwoliłam się w pełni zagoić.
Gdy skończyłam, salon wyglądał już zupełnie inaczej. Wszystko było na swoim miejscu, jakby nic się nie wydarzyło. Ale ja czułam, że wewnątrz wciąż jestem poraniona. Wzięłam torebkę, spojrzałam jeszcze raz w stronę sypialni i wyszłam z mieszkania, zamykając drzwi za sobą.