HEJ WYBACZCIE ŻE DLUGO MNIE NIE BYLO, PILAM WHISKY W PARKU
Weekend rozpoczynam na kawie z mamą. Czuję się w obowiązku, skoro wieczór planuję spędzić z Zosią. Wciąż mam w głowie jakieś dziwne wyrzuty sumienia, bo mam tyle do zrobienia, że wyjście na imprezę jest dość nieodpowiedzialne. Jednak nie mogę już odmówić przyjaciółce, ona od rana wypisuje do mnie, że nie może się już doczekać.
Zosia to taki promyczek słońca na moim pochmurnym niebie. Zawsze kiedy zapowiada się na burzę, to przedziera się przez chmury i pada akurat na moją twarz, ocieplając ją uśmiechem. Nie mogę jej teraz wystawić. Nic nie zmieni też fakt, że naprawdę nie mam się w co ubrać, kompletnie mi się nie chce, muszę dokończyć projekt do pracy, a moja mama nie czuje się najlepiej.
Jednak po południu zbieram się do przyjaciółki. Dojeżdżam do mieszkania na Żoliborzu, które Zosia wynajmuje ze swoją koleżanką ze studiów. Dziewczyny jednak nie ma w środku, więc Zosia jest sama, przez co szybko odpalamy muzykę na głośniku. W chodzeniu na imprezy z przyjaciółką najlepsze jest samo szykowanie się na imprezę.
Staram się poprawić kreskę na oku aby wyglądała chociaż dobrze, kiedy Zosia kręci biodrami w rytm muzyki rodem z klubu Cubano i polewa do szklanki zdecydowanie za dużo likieru ziołowego.
— Możesz w końcu przełączyć te okropne piosenki? — Wzdycham, zirytowana tym, że nie wychodzi mi makijaż.
— Zaraz mogę ci włączyć Skolima jak chcesz — prycha śmiechem przyjaciółka.
— To nie będzie duży przeskok — stwierdzam. W końcu szczerze się uśmiecham.
Zosia przyjmuje jednak moją prośbę całkiem poważnie i za moment miejsce latino zajmuje Travis Scott. Obawiam się, że w dzisiejszym klubie będę skazana właśnie na taką muzykę. Wzdrygam się, kiedy upijam łyk prowizorycznego drinka, którego podała mi przyjaciółka. Ta siada na przeciwko mnie i przenikliwie patrzy mi w oczy.
— Nie możemy dłużej być same, rozumiesz?
— O czym ty do mnie mówisz? — Chichoczę pod nosem, bo alkohol powoli wprowadza mnie w coraz lepszy nastrój.
— O tym, że potrzebujemy chłopów. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam cię rozmawiającą z mężczyzną. — Najgorsze jest to, że Zosia mówi całkowicie poważnie.
— To ty uparłaś się na jednego, który nawet nie wie o twoim istnieniu.
— Za to dziś się dowie! A ty mogłabyś współpracować i też w końcu do kogoś zagadać. Tam będą sami sławni ludzie!
— Dla ciebie sławni ludzie to jacyś undergroundowi raperzy i influencerzy z instagrama z trzydziestoma tysiącami follow?
— Boże, Gabi! Przestań być taka sarkastyczna, bo żaden mężczyzna cię nie polubi!
— Zosia — łapię dziewczynę za policzki, opierając łokcie o stół i skupiam jej uwagę na sobie. — Ja nienawidzę mężczyzn. Rób dziś co chcesz ale w nic mnie nie wkręcaj.
Na szczęście alkohol na naszym małym beforku pomaga mi się rozluźnić. Ostatnio mam wrażenie, że ciągle chodzę spięta, a rozluźnić mnie mógłby tylko całkowity reset głowy. No i może mały masaż z tych bardziej przyziemnych spraw. Może ta impreza wcale nie jest złym pomysłem? Chociaż na moment zapomnę o wszystkim.
Ubieram na siebie czarne body z zakrytymi rękawami ale dość dużym wycięciem odsłaniającym obojczyki, do tego luźne spodnie z postrzępionymi nogawkami i wszystko dopełniam perłowym naszyjnikiem. Makijaż nie jest taki jak powinien być, więc zostaję przy kreskach na oczach i zaróżowionym nosku. Nie wiem po co aż tyle się starałam, skoro po godzinie w klubie całkowicie się rozmażę. To odwieczne pytanie, na które nie znalazłam jeszcze odpowiedzi.
CZYTASZ
NADZIEJA || Łatwogang
FanfictionGabi, wkraczając w dorosłość, staje przed wyzwaniami, o których nigdy by nie pomyślała. Nowa praca w dynamicznej agencji, wymagający klient, oraz codzienne zmagania w domu pełnym cieni sprawiają, że czuje się przytłoczona i samotna. Wkrótce jej życi...