Przez trzy dni nie pojawiam się w pracy. Nie powinnam tego robić na mojej śmieciowej umowie ale nie potrafię skupić się nawet na umyciu włosów, a co dopiero na zebraniu się do biura. Wkręcam Natalce, że złapałam jakąś grypę i do niedzieli leżę w łóżku, wylewając z siebie hektolitry łez.
Tylko dwa razy w swoim życiu tak płakałam. Raz, gdy chłopak któremu zaufałam tak bardzo mnie skrzywdził, że do dziś się z tego nie pozbierałam i raz, kiedy dowiedziałam się o chorobie mojej mamy. Teraz jest trzeci i przysięgam sobie, że ostatni.
Co ja takiego zrobiłam? Dlaczego znów nic nie idzie po mojej myśli? Tak bardzo się zadręczam, że moja twarz jest cała napuchnięta, a zapas łez w moim organizmie powoli się kończy. Od kilku dni oglądam paradokumenty na telewizorze, żeby nie siedzieć w ciszy, sama, zamknięta w swoim pokoju. Mama się niepokoi, Zosia dzwoni do mnie średnio trzy razy dziennie ale z reguły wybucham i kończę połączenie, znów zostając sama ze swoimi natrętnymi myślami.
Czy ja naprawdę jestem taka okropna i niewystarczająca, że nawet Piotrek musiał to zauważyć? Myślałam, że między nami coś iskrzy. Przecież tak o mnie dbał, w dodatku ten pocałunek... Myślałam, że to coś znaczy. Ale jak widać tylko myślałam.
W zasadzie nie wiem nawet czego się spodziewałam. W końcu on ma inne rzeczy na głowie. Jest sławny, zapewne na każdym kroku ma dziewczyny, które skoczyłyby za nim w ogień. Ładniejsze, mądrzejsze, z większą ilością obserwujących na Instagramie. Dlaczego miałby wybrać akurat mnie? Kolejny raz utwierdzam się w tym, że jestem po prostu, kurwa, głupia.
Niechętnie wyciągam rękę, kiedy pod poduszką zaczyna wibrować mi telefon. Widzę na wyświetlaczu zdjęcie Zosi i choć nie mam ochoty z nikim rozmawiać, to jakiś powiew otuchy owiewa moją twarz, kiedy odbieram. Łączę się na FaceTime, gdzie od razu ukazuje mi się uśmiechnięta przyjaciółka.
— Jezusie — wita się ze mną Zosia. — Rozczesz te włosy, bo niedługo nic z nich nie zostanie.
— Tobie też dzień dobry — wzdycham.
— Kolejny dzień płakania bez powodu?
— Jest powód — mówię bezsilnie. — I to jaki. Ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, blond włosy, zielone oczy i...
— I wiecznie brudna koszulka, chyba że się przebierze. Potem przez pierwsze dwanaście godzin jest czysta, a przez kolejny tydzień z wielką plamą na środku. Do kolejnego przebrania się.
— Zosia!
— No co? Mówię co widzę na tiktoku — wzrusza ramionami.
Chowam twarz w poduszkę, ignorując jej zaczepki.
— Gabi, proszę cię. Ty wyglądasz jak połączenie Megan Fox i Moniki Belluci, a płaczesz przez jakiegoś internetowego przychlasta.
— Przesadziłaś — prycham śmiechem na jej nietrafne porównania. — Poza tym sama na początku mówiłaś, że on jest jak Justin Bieber.
— Ale cię zranił więc mam prawo zmienić zdanie. Nawet krowa zmienia zdanie, bo nie wiem czy wiesz, ale...
— Boże, Zosia, błagam cię. Powiedz mi coś co poprawi mi humor, nie obrażając mężczyzny, który mi się podoba.
— To akurat była ciekawostka na temat hodowli krów ale jak wolisz — znów wzrusza ramionami, zmieniając swoją pozycję. — Mogę dziś do ciebie przyjść jak chcesz. Ogarniemy to... wszystko co dzieje się na twojej głowie i twarzy.
— Co się niby dzieje?
— Muszę kończyć! — Piszczy ze śmiechem od razu. — Napisz mi potem o której mam wpaść to wezmę wszystkie odżywki, kosmetyki i męskie maszynki do golenia nóg! Pa!
CZYTASZ
NADZIEJA || Łatwogang
FanfictionGabi, wkraczając w dorosłość, staje przed wyzwaniami, o których nigdy by nie pomyślała. Nowa praca w dynamicznej agencji, wymagający klient, oraz codzienne zmagania w domu pełnym cieni sprawiają, że czuje się przytłoczona i samotna. Wkrótce jej życi...