Sonidos del Sol

460 17 8
                                    

Muzyka: „Subeme la Radio"

Minęło kilka tygodni, a lato rozkwitło pełnią barw i dźwięków. Mieszkańcy miasteczka z niecierpliwością czekali na coroczny festiwal „Sonidos del Sol", znany także jako „Dźwięki Słońca". To wyjątkowe wydarzenie odbywało się co roku 12 lipca, zamieniając miasto w tętniącą życiem feerię kolorów, kwiatów i muzyki. Ulice były ozdobione w girlandy kwiatów, a każdy z mieszkańców starał się ubrać jak najbarwniej, podkreślając radosny charakter festiwalu. Według lokalnej legendy, pierwsza osoba, która obdaruje cię kwiatem, stanie się twoją miłością i muzyką serca na zawsze.

Wieczór zbliżał się, a miasto powoli wchodziło w świąteczny nastrój. Wszystkie kamienice, stylizowane na hiszpańsko-meksykański styl, były udekorowane kolorowymi lampionami, które rozświetlały ulice miękkim, ciepłym światłem. W tle słychać było muzykę — od klasycznych ballad po radosne rytmy latynoskie — która płynęła z rynku oraz z okolic małego jeziorka, obok którego stała urocza kawiarenka.

Faustyna od dziecka kochała ten festiwal. Już jako mała dziewczynka z niecierpliwością oczekiwała na dzień, kiedy miasto przemieniało się w magiczne miejsce pełne legend i opowieści. Jej mama i babcia, pełne romantyzmu i wiary w dawne historie, przekazywały jej opowieści o miłości, która mogła narodzić się podczas tego jednego, wyjątkowego wieczoru. Tego roku Faustyna miała nadzieję, że i jej uda się doświadczyć magii festiwalu.

Ubrana w jasno różową sukienkę z białymi detalami i wianek z różowych róż na głowie, Faustyna promieniała radością. Chodząc po miasteczku, z uśmiechem obserwowała innych, którzy bawili się, tańczyli i śmiali. Jej serce przepełniało ciepło, gdy zobaczyła grupkę dzieci, które podeszły do niej, prosząc o wianki takie jak jej. Usiadła z nimi na brzegu chodnika i zaczęła tworzyć małe, kwiatowe dzieła sztuki, śmiejąc się i rozmawiając.

Bartek, z kolei, był na festiwalu tylko dlatego, że namówili go do tego koledzy. Zdecydowanie nie przepadał za tym świętem, uważając je za zbyt ckliwe i przesadzone. Ubrany w białą bluzkę i rozpinaną czarno-zieloną bluzę z kapturem, wyróżniał się na tle kolorowych tłumów. Spacerował po uliczkach, obserwując jak jego koledzy podrywają dziewczyny. Nie czuł się częścią tego świata, jednak jego uwagę przyciągnął widok Faustyny siedzącej z dziećmi. Widząc ją, jak z uśmiechem tworzy dla nich wianki, Bartek nie mógł powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy. Była taka autentyczna, pełna ciepła i radości.

Gdy Faustyna skończyła swoją pracę, podziękowała dzieciom za wspólnie spędzony czas i ruszyła w kierunku rzeki, która przepływała przez miasto. W wodzie odbijał się księżyc, tworząc magiczną atmosferę. Trzymając w ręku resztki zieleni i kwiatów, które pozostały z wianków, zastanawiała się nad legendą i magią tego wieczoru. Czy naprawdę mogła znaleźć swoją miłość w tak romantycznych okolicznościach?

Bartek, zauważając jej odejście, poczuł impuls, którego nie potrafił wyjaśnić. Chwycił mały kwiatek z pobliskiej rabatki i podążył za nią, choć sam nie do końca rozumiał, dlaczego to robi. Zatrzymał się obok niej, stojąc w milczeniu przez chwilę, zanim się odezwał.

— Piękny wieczór, prawda? — zapytał, patrząc na księżyc odbijający się w wodzie.

Faustyna, zaskoczona jego obecnością, spojrzała na niego z uśmiechem.

— Tak, jest naprawdę magicznie. — Odwróciła się w jego stronę. — Cóż za niespodzianka, że jesteś tutaj. Myślałam, że nie lubisz tego festiwalu.

Bartek wzruszył ramionami, uśmiechając się nieco z zakłopotaniem.

— Prawdę mówiąc, nie przepadam za tym całym zamieszaniem. Ale widząc, jak wszyscy się bawią... no cóż, postanowiłem spróbować. — Wyciągnął przed siebie rękę z małym kwiatkiem. — Może to jest klucz do zrozumienia tej całej legendy?

Faustyna z zakłopotaniem przyjęła kwiat, jej policzki zaróżowiły się lekko.

— Dziękuję. To miłe z twojej strony. — Spojrzała na niego, ciekawa jego nietypowej dla tego święta stylizacji. — Dlaczego jesteś ubrany tak ponuro?

Bartek zaśmiał się cicho.

— Cóż, nie wierzę w te wszystkie opowieści o miłości i legendy. Uważam, że to wszystko jest trochę przesadzone. — Spojrzał na nią z rozbawieniem. — Ale może masz rację, może jest w tym jakaś magia. Kto wie?

Faustyna również się zaśmiała.

— Kiedy byłam mała, moja babcia zawsze opowiadała mi historie o tym festiwalu. Zawsze czekałam na ten dzień z utęsknieniem. To była moja ulubiona część lata. — Jej oczy błyszczały, gdy mówiła. — Dla mnie ten festiwal to coś więcej niż tylko tradycja. To magia, która sprawia, że wierzymy w coś większego niż my sami.

Bartek słuchał jej z zainteresowaniem, zaskoczony jej entuzjazmem.

— Fascynujące, że wierzysz w to tak mocno. — Westchnął cicho. — Może powinienem spróbować być bardziej otwarty na takie rzeczy.

Stali tam przez chwilę w ciszy, jedynie delikatna muzyka dochodziła do nich z oddali, a latarnia obok świeciła ciepłym światłem. Nagle Bartek, z uśmiechem na twarzy, zapytał:

— Chciałabyś zatańczyć?

Faustyna spojrzała na niego zdziwiona.

— Ale tutaj? Teraz? Zwariowałeś?

Bartek roześmiał się.

— A czy wyglądam jakbym żartował? — Zanim zdążyła odpowiedzieć, pociągnął ją do siebie, blisko.

W tle rozbrzmiewała piosenka „Subeme la radio", a Faustyna nie mogła powstrzymać śmiechu, widząc, jak Bartek nieudolnie próbuje tańczyć salsę. Jego ruchy były nieco niezgrabne, ale urokliwe w swojej nieporadności. Faustyna, która kiedyś tańczyła, zaczęła go prowadzić, pokazując mu, jak poruszać się w rytm muzyki.

— Nie jesteś taki zły — stwierdziła, uśmiechając się szeroko. — Musisz tylko trochę poćwiczyć.

Bartek uniósł brew, uśmiechając się złośliwie.

— Tylko trochę, mówisz? — Odparł, próbując naśladować jej kroki. — Może powinnaś zostać moją nauczycielką tańca.

Śmiali się razem, tańcząc pod gwiazdami, a powietrze wypełniało się muzyką i śmiechem. Ich taniec stawał się coraz bardziej rytmiczny, a Faustyna, czując jego bliskość, czuła, jak jej serce bije coraz szybciej. Bartek, choć niepewny swoich kroków, cieszył się każdą chwilą. Z każdą chwilą, gdy ich spojrzenia się spotykały, czuł coś, czego wcześniej nie doświadczał.

Pod koniec piosenki, gdy muzyka cichła, zbliżyli się do siebie. Ich twarze były blisko, a w ich oczach tańczyły iskierki uczuć, których nie potrafili jeszcze nazwać. Czas zdawał się zatrzymać, a wszystko wokół nich zniknęło. Jednak w ostatniej chwili...

———————————
Co myślicie co się stało ? ~ Autorka

„Loving u is a losing game "Where stories live. Discover now