Chlopak niewinny

449 19 5
                                    

Siedziałem na parapecie okna, wpatrując się w ciemniejące niebo nad naszym miasteczkiem. Powoli zapadała noc, a wraz z nią wracały wspomnienia z dzieciństwa, które mimo upływu lat nadal tkwiły w mojej głowie, jakby wydarzyły się wczoraj. Byłem wtedy małym chłopcem, miałem zaledwie pięć lat, a moje życie już wtedy było inne niż większości rówieśników.

Byłem lubianym dzieckiem. To było oczywiste. Wszyscy w przedszkolu chcieli się ze mną bawić. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że mam mnóstwo przyjaciół. Jednak z czasem zacząłem dostrzegać, że nie wszystko było takie, jak się wydawało. Zaczynałem rozumieć, że większość tych dzieci była wokół mnie głównie z jednego powodu – miałem pieniądze. Moi rodzice byli dobrze sytuowani, co oznaczało, że zawsze miałem najnowsze zabawki, najlepsze ubrania i pełno słodyczy. To właśnie przyciągało moich rówieśników.

Z początku tego nie zauważałem, bo jak mogłem? Miałem pięć lat i cieszyłem się, że wszyscy chcą się ze mną bawić. Ale z czasem coś zaczęło mi nie pasować. Im bardziej chciałem poznać kogoś bliżej, porozmawiać o czymś, co mnie naprawdę interesowało, tym częściej zauważałem, że ci "przyjaciele" nagle przestawali mieć czas. Zrozumiałem, że kiedy nie oferowałem im czegoś materialnego, stawałem się mniej atrakcyjny. To uczucie bolało, choć wtedy nie wiedziałem jeszcze, dlaczego tak bardzo. Chciałem tylko prawdziwej przyjaźni, kogoś, kto lubiłby mnie za to, kim jestem, a nie za to, co mogłem dać.

W tamtych latach moja relacja z ojcem była jeszcze czymś, na czym mogłem polegać. Pamiętam, jak graliśmy razem w piłkę na podwórku, jak zabierał mnie na ryby nad pobliską rzekę. To były nasze momenty. W tych chwilach czułem się kochany i ważny. Ojciec może nie miał dla mnie dużo czasu, ale kiedy już go znajdował, to było to coś, czego potrzebowałem. Wydawało mi się, że tak będzie zawsze.

Z matką sprawa była zupełnie inna. Ona była dla mnie oazą spokoju. Kiedy coś szło nie tak, kiedy wracałem z przedszkola zły, że znowu zostałem wykorzystany, była przy mnie. Zawsze znalazła czas, żeby mnie wysłuchać, żeby przytulić, kiedy tego potrzebowałem. Była przeciwieństwem ojca – pełna ciepła, zrozumienia. Nigdy nie czułem się przy niej samotny, nawet wtedy, gdy ojciec zaczynał coraz bardziej oddalać się od nas, pochłonięty swoją pracą.

Wszystko zmieniło się, kiedy mój ojciec postanowił, że musimy się przeprowadzić. To był taki moment, który z jednej strony przerażał mnie, ale z drugiej – byłem już do tego przyzwyczajony. Praca ojca była dla niego najważniejsza, a my podążaliśmy za nią. Wtedy jeszcze nie rozumiałem, że za każdą przeprowadzką kryje się utrata czegoś ważnego – domu, przyjaciół, poczucia bezpieczeństwa.

Miałem siostrę, młodszą ode mnie, z którą zawsze miałem spoko kontakt. Była jednak zupełnie inna niż ja. Zajmowała się swoimi sprawami, żyła w swoim świecie. Chociaż byliśmy rodzeństwem, nie rozmawialiśmy ze sobą zbyt często o poważnych sprawach. Była młodsza i miała inne problemy, a ja nie chciałem jej martwić moimi. Może dlatego nigdy nie staliśmy się sobie tak bliscy, jak bym chciał.

Gdy przyjechaliśmy do nowego miasta, miałem wrażenie, że to będzie takie samo miejsce jak poprzednie. Myliłem się. Wkrótce poznałem Patryka i Świeżego. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że będą to ludzie, na których będę mógł polegać przez lata.

Patryka poznałem w szkole, na boisku do piłki nożnej. Byłem nowy, nie znałem nikogo, ale on podszedł do mnie jakbyśmy znali się od zawsze. Miał w sobie coś, co sprawiało, że ludzie chcieli być w jego towarzystwie. Był wyluzowany, zawsze miał coś zabawnego do powiedzenia, ale przede wszystkim był szczery. Nie zależało mu na tym, co mam, ale na tym, kim jestem. To było coś nowego. Wtedy pierwszy raz poczułem, że mogę być sobą, bez udawania, bez martwienia się, że ktoś chce mnie wykorzystać.

Świeży dołączył do naszej paczki trochę później, ale równie szybko staliśmy się bliskimi kumplami. Razem z Patrykiem stworzyliśmy trio, które trzymało się razem na dobre i na złe. To dzięki nim poczułem, że nie jestem sam. Rozumieli moją sytuację i nie chcieli mnie zasmucać. Zawsze potrafili mnie rozśmieszyć, nawet w najgorszych momentach. Byli jedynymi osobami, które znały mnie naprawdę.

Przypominając sobie tamte czasy, zdaję sobie sprawę, jak bardzo to wszystko na mnie wpłynęło. Te fałszywe przyjaźnie, relacja z ojcem, która z biegiem lat stawała się coraz bardziej skomplikowana, a także przeprowadzki, które sprawiały, że nigdy nie czułem się do końca u siebie. Mimo to, nie mogłem zapomnieć o tych kilku cennych osobach, które były przy mnie, kiedy najbardziej tego potrzebowałem.

Teraz, patrząc na swoje życie, na to, gdzie jestem i kim się stałem, wiem, że te doświadczenia mnie ukształtowały. Może nie wszystko poszło tak, jak bym chciał, ale nauczyłem się cenić prawdziwe relacje i nie pozwalać, by pieniądze czy status decydowały o tym, kto jest w moim życiu. Dlatego tak bardzo cenię sobie Patryka i Świeżego – bo byli ze mną wtedy, kiedy potrzebowałem wsparcia, a nie wtedy, kiedy coś mogłem im zaoferować.

Czasem zastanawiam się, jak potoczyłyby się moje losy, gdyby nie te wszystkie przeprowadzki, gdyby ojciec był bardziej obecny w moim życiu, gdybym od początku miał wokół siebie prawdziwych przyjaciół. Ale z drugiej strony, wiem, że każde z tych doświadczeń czegoś mnie nauczyło. Dzięki nim jestem tu, gdzie jestem, i jestem tym, kim jestem.

Może nie zawsze jest łatwo, może czasem brakuje mi odpowiedzi na pytania, które zadaję sobie w myślach. Ale jedno wiem na pewno – teraz, gdy mam przy sobie prawdziwych przyjaciół, niczego mi nie brakuje. Nawet jeśli życie nie zawsze jest takie, jak sobie wymarzyłem, to i tak czuję, że jestem na właściwej drodze.

„Loving u is a losing game "Where stories live. Discover now