Melodia Morza

471 24 19
                                    

Tydzień minął od tamtego wieczoru, kiedy odprowadziłem Faustynę do domu. Było późno, prawie trzecia nad ranem, a jej mama, choć bardzo uprzejma i gościnna, zaproponowała, żebym został na chwilę dłużej. Mogłem to zrobić, ale coś we mnie nie pozwalało na to. Zdecydowałem się wrócić do domu, zamiast zostawać dłużej w tej mieszance emocji, które mnie trawiły od środka.

Czułem się nieswojo. W mojej głowie krążyły tysiące myśli, a serce biło szybciej, jakby nie mogło się zdecydować, co właściwie czuje. Z jednej strony Faustyna była dla mnie kimś wyjątkowym, kimś, kogo chciałem bliżej poznać, z drugiej strony bałem się tego uczucia, które coraz mocniej do niej odczuwałem. Czy to mogło być coś więcej niż przyjaźń? A może to tylko przelotne zauroczenie?

Nadchodził wieczór, a ja byłem umówiony z chłopakami. Spotkaliśmy się w naszym ulubionym miejscu na plaży, w barze, gdzie serwowano najlepsze drinki w okolicy. Patryk i Świeży byli już na miejscu, kiedy dotarłem. Patryk, jak zawsze, rzucił mi szeroki uśmiech, który mówił: „Stary, co znowu wymyśliłeś?". Znaliśmy się od lat i dobrze wiedział, że coś mnie gryzie.

Patryk był moim najlepszym kumplem od czasów podstawówki. Przenieśliśmy się z rodzicami do tego miasteczka, kiedy miałem siedem lat. Byłem cichy i wycofany, a Patryk był moim zupełnym przeciwieństwem — pełen energii, zawsze uśmiechnięty, z głową pełną zwariowanych pomysłów. To on pierwszy zagadał do mnie na przerwie, zaproponował wspólną zabawę na boisku. Od tamtej pory staliśmy się nierozłączni.

Patryk był nie tylko duszą towarzystwa, ale także kimś, kto zawsze trzymał rękę na pulsie. Potrafił rozładować każdą sytuację swoim żartem, ale też wyczuwał, kiedy coś jest nie tak. Teraz było podobnie. Siedzieliśmy przy stoliku, rozmawiając o niczym i o wszystkim, ale on cały czas patrzył na mnie spod oka. W końcu nie wytrzymał i zapytał:

— Co jest, Bartek? Wiem, że coś cię gnębi. Opowiadaj.

Westchnąłem głęboko. To był Patryk — zawsze wiedział, jak wyciągnąć ze mnie prawdę. Znał mnie na wylot, może nawet lepiej niż ja sam.

— Nie wiem, stary — zacząłem, próbując ubrać w słowa to, co od tygodnia mnie męczyło. — Chodzi o Faustynę. Nie mogę przestać o niej myśleć, ale jednocześnie... boję się tego wszystkiego.

Patryk spojrzał na mnie z pełnym zrozumieniem, choć na jego twarzy dostrzegłem również cień troski.

— Bartek, wiesz, że jeśli nie spróbujesz, to nigdy się nie dowiesz. Wydajesz się nią naprawdę zainteresowany, a ona... no cóż, też coś do ciebie czuje. Może warto z nią pogadać? Tak naprawdę pogadać, bez tych wszystkich gier i udawania.

Wiedziałem, że Patryk ma rację. To był moment, kiedy musiałem się zdecydować, co dalej.

— Wiem — odpowiedziałem cicho. — Ale jest coś, o czym ona nie wie. Coś, co może wszystko zrujnować.

Patryk milczał przez chwilę, przetwarzając moje słowa. Wiedział, o czym mówię, bo to on, Świeży i Ola byli jedynymi osobami, które znały tę część mojego życia.

— Słuchaj — odezwał się w końcu. — Jeśli ona jest dla ciebie ważna, to w końcu musisz jej o tym powiedzieć. Ale najpierw może spróbujcie po prostu spędzić razem czas, zobaczyć, co z tego wyjdzie. Może weź ją do klubu na nasz występ? Zawsze jest tam dobra muzyka, drinki, a atmosfera jest na luzie. Może to wam pomoże.

Pomysł Patryka wydawał się sensowny. Klub, w którym często występowaliśmy, był miejscem, gdzie czułem się jak u siebie. Może to byłoby dobre miejsce, by zacząć? W końcu, jeśli miałem z nią spędzać więcej czasu, musiała poznać mnie i moje życie takim, jakie jest.

„Loving u is a losing game "Where stories live. Discover now