Grace prawie przez całą drogę do Wielkiej Sali mówiła o tym, jak bardzo martwi się o Lauren. Dziewczyna wyglądała wyjątkowo blado i wciąż nie była pewna, czy zrobiły dobrze, zostawiając ją zupełnie samą.
— Twierdzi, że sobie poradzi — odparła Liz. — To już duża dziewczynka i wie, czego chce.
— Wiem, ale...
— Ja też się o nią martwię — przyznała. — Ale nie zmusimy jej, by wyznała nam, co leży jej na sercu.
— Ty mogłabyś to zrobić — zaproponowała Grace, a gdy Liz rzuciła jej niepewne spojrzenie, szybko dodała: — Nie mówię, że masz ją zmusić, w sensie, że wbrew jej woli. Ale mogłabyś jakoś ją przekonać. Przekonałaś Regulusa Blacka, żeby został twoim chłopakiem, więc nie przekonasz przyjaciółki, by wyznała, co jest nie tak?
— Przekonanie Rega było łatwiejsze niż dogadanie się z Lauren.
— Rega? — spytała, uśmiechając się. Wiedziała, że prawie nikt nie zwracał się tak do chłopaka z wyjątkiem jego najbliższych przyjaciół. — Więc to na poważnie. Myślałam, że tylko udajecie. W każdym razie, że ty udajesz, żeby wkurzyć Parkesa.
Liz zaśmiała się.
— Przejrzałaś mnie. Tak było tylko z początku, ale teraz gdy go lepiej poznałam, naprawdę go polubiłam.
Grace posłała jej szeroki uśmiech.
— To dobrze. Myślę, że naprawdę do siebie pasujecie.
— To samo mogę powiedzieć o tobie i Sophii — odpowiedziała, patrząc na nią znacząco.
Grace cała się spięła i pospiesznie pokręciła głową.
— Przestańcie tak żartować...
— Grace, ale my wiemy. I nigdy nam to nie przeszkadzało. Dla nas liczy się tylko twoje szczęście.
Grace zerknęła na babeczki, które niosła, a następnie z powrotem na Liz.
— Od kiedy wiesz?
Liz się chwilę zastanowiła nad odpowiedzią.
— To chyba było na naszym piątym roku. Na pierwszym treningu po wakacjach.
Grace pamiętała. Liz i Kelly w końcu namówiły ją i Lauren, by pojawiły się na ich treningu. Nigdy wcześniej nie widziały sensu, żeby na nich być, ale zgodziły się, bo i tak nie miały planów na tamto popołudnie. I wtedy po raz pierwszy zwróciła uwagę bardziej na graczy niż na samą grę. A dokładniej na Marlenę McKinnon, która podczas treningu miała tyle energii, że sama rozniosłaby przeciwną drużynę. Coś podczas tego treningu tknęło Grace i od tamtego momentu jakoś inaczej patrzyła na Marlenę. Zawsze gdy coś do niej mówiła, czuła zdenerwowanie. Gdy ją mijała w Pokoju Wspólnym, a Marlena się z nią witała, czuła ciepło rozlewające się po jej piersi. Czasami łapała się na tym, że przypatrywała się jej podczas kolacji, zastanawiając się, jak minął jej dzień, lecz ostatecznie nigdy o to nie pytała. Nie wiedziała, dlaczego nagle Marlena tak ją zainteresowała, ale wygląda na to, że Liz już wtedy świetnie zdawała sobie z tego sprawę.
— Nic się przed tobą nie ukryje — mruknęła Grace, czując rumieńce na policzkach.
— Dlatego Dumbledore przydzielił mi tę misję.
Liz się zaśmiała, ale jej uśmiech szybko zniknął, gdy Grace spytała:
— Jaką misję?
Zatrzymały się. Liz zasłoniła usta dłońmi, ale i tak wyrwało jej się krótkie przekleństwo. Grace przypomniała sobie, jak na początku roku jej przyjaciółka została wezwana do gabinetu dyrektora. Pamiętała, że pytała ją wtedy dlaczego, ale później kompletnie o tym zapomniała. Teraz to miało sens, że Liz tak od razu nie wyjaśniła, czego chciał Dumbledore.
CZYTASZ
Dzieci Gryffindoru
Fanfiction❝Wiemy, czym jesteśmy, ale nie wiemy, czym się możemy stać.❞ Hamlet ❤️ Elizabeth Redstone potrafi wniknąć w umysł innych, tak by nikt nie zauważył jej obecności. To niezwykły dar, który z pewnością pomoże jej w roli szpiega dla Zakonu Feniksa. Jedna...