Było ich trzech. Dwóch usiadło obok mnie, jeden obok Naorin. Wyglądali na wiek między 20 a 24 lata.
-Jesteście wolne? - zapytał jeden patrząc na mnie znacząco.
Nie miałam co liczyć na szybką ucieczkę. Siedziałam przy ścianie. Tak samo jak Rin.
-Raczej nie... Czekamy na kogoś - powiedziała Rin próbując ich spławić.
Chłopak siedzący obok mnie, który zdecydowanie wyglądał najmłodszej, dotknął mojego kolana. Od razu się spięłam.
-Kto może być bardziej wyczekiwanym gościem niż syn właściciela? - zapytał zmuszając mnie do spojrzenia na siebie. Chłopak zaczął przysuwać swoje usta do moich.
-Może wyjdziemy? - zapytałam nagle. Chłopak odsunął się i uśmiechnął się znacząco.
-Dobrze - powiedział i wstał. Jego koledzy zrobili to samo.
Zrezygnowana wstałam i dałam znak Nao, żeby zrobiła to samo. Chłopak zaczął prowadzić mnie w stronę wyjścia.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz przygwoździł mnie do ściany i zaczął szybko się do mnie przysuwać.
-Demon! - krzyknęłam, a chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Chwilę później chłopak leżał na ziemi, a pies stał na jego klacie i warczał prosto na niego.
-Co jest kurwa?! - krzyknęli wszyscy trzej na raz. Demon efektywnie się najerzył i cały czas warczał.
-Nie rób ze mnie dziwki, szmaciarzu. I nie próbuj na siłę całować każdej, która Ci się podoba, bo to może być zbyt wysoka półka dla ciebie - powiedziałam i podeszłam do Rin. Przywołałam psa.
-Ejj... To wy wczoraj byłyście w tym zaułku. Szybko uciekałaś - powiedział nagle jeden z nich, ten, który miał maskę. Spojrzałam na niego z przerażeniem. Mimo, że pies stał obok mnie, nie czułam się już bezpiecznie.
Chłopak zaczął do mnie podchodzić. Zatrzymał się dopiero, gdy pies pojawił się między nami i zaczął ujadać.
-Gdyby nie było przy was tego psa, to podszedłbym do was i...
-Przestań - powiedział otrzepując się z brudu syn właściciela klubu.
W tej jednej chwili byłam mu wdzięczna. Próbowałam zachować kamienną twarz, ale w środku trzęsłam się ze strachu. Moje przerażenie coraz bardziej wypisywało mi się na twarzy.
-Gdzie dzisiaj jest twój kochaś? - zaczepiał dalej chłopak. Każda komórka mego ciała była gotowa do ucieczki. Dlaczego, do cholery muszę mieć takiego pecha?! W ciągu dwóch ostatnich dni?
-Chodźmy, Jess... - wyszeptała Nao. Zaczęłyśmy cofać się do tyłu. Jeżeli przyjdzie ktoś jeszcze to pies nie będzie dla nas obrońcą. Może mu się jedynie coś stać.
Gdy miałyśmy już dość bezpieczną odległość, obróciłam się przodem do kierunku "jazdy". Co chwilę zerkałam przez ramię czy oni za nami nie idą. Gdy zobaczyłam, że wchodzą z powrotem do klubu odebrałam z ulgą.
Błądziłyśmy między nieznanymi nam uliczkami. Rzadko chodziłam do FaceClubu i to zawsze podwodził mnie samochód. Każda z tych uliczek przypominała mi ten przeklęty, wczorajszy zaułek. Wszędzie było pusto, nie było kogo spytać o drogę.
W pewnym momencie weszłyśmy do jednej z gorszych uliczek. Dotknęłam sierści psa, by czuć, że stoi obok mnie. Usłyszałam męskie głosy, a po chwili zauważyłam grupkę chłopaków. Od razu chciałam zawrócić, ale Nao zatrzymała mnie.
-Chodźmy do nich. Może nam pomogą - powiedziała cała podekscytowana. Spojrzałam na Demona, który bacznie przyglądał się grupie ludzi, która jeszcze nas nie zauważyła.
-Jesteś kompletnie pijana. Ich jest pięciu, a Demon nie da rady nas obronić. Wracajmy...
-Żeby znów spotkać tamtych dupków? To już bardziej ufam tym - kłóciła się, jak zwykle po pijaku. Ostatnio zaprowadziła nas to do tego zaułka. Chciałam ja pociągnąć w tył, by zwróciła, ale było za późno. Jeden z nich nas zauważył.
-Hej laski! - zawołał podchodząc do nas. Reszta zrobiło to samo.
Pies najeżył się i zaczął szczekać, wtedy wszyscy zatrzymali się albo raczej prawie wszyscy. Jeden dalej szedł w naszą stronę. Gdy był bliżej poznałam go, to był ten do którego w przypływie emocji przytuliłam się. Demon nie przestawał warczeć na intruza, a ten w spokoju szedł przed siebie. Zatrzymał się kilka kroków ode mnie.
-Nie przywitasz się? - zapytał pięknie się do mnie uśmiechając. Demon w jednej chwili trochę się uspokoił.
-Cześć... - powiedziałam uważnie obserwując każdy ruch chłopaka i jego znajomych.
-Chyba podałaś mi zły numer... napisałem do ciebie rano.
-Masz dobry. Po prostu nie odpisała - wtrąciła Nao. Chłopak uśmiechnął się delikatnie.
-Co cie tu sprowadza, Jess...
-Chciałam co podziękować za pomoc wczoraj.
-To nic wielkiego...
-Ale dla mnie to było ważne - powiedziałam. Nie chciałam wdawać się z nim w długie rozmowy, bo spodziewałam się jak to może się skończyć.
-To może zamiast podziękowań w ciemnej uliczce, dałabyś się zaprosić na kawę...
-Chyba jednak nie... Zwłaszcza, że nawet nie znam twojego imienia - tak się zajęłam rozmową, że nie zauważyłam jak koledzy pana oppy podeszli do niego, a jeden już kucał przy Demonie i go głaskał.
Kim był ten człowiek?! Demon nigdy nie dał się pogłaskać nikomu, a tu tak po prostu dał się dotknąć?!
-A czy to ważne, Jess...
-Nie mów tak do mnie. Demon, idziemy - powiedziałam. Pies momentalnie odskoczył od chłopaka i podszedł do mnie. Złapałam Nao za rękaw i zaczęłam iść w stronę, z której przyszłyśmy, ale w pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na nadgarstku.
CZYTASZ
Życie To Żądza || BTS ☑
FanfictionOpowieść o Jessice, córce wpływowego polityka, która swoje dotychczasowe życie spędziła na zabawach. Nagle spotyka nieznajomego chłopaka, od którego w żaden sposób nie jest w stanie wyciągnąć imienia. Co wydarzy się pomiędzy nią a chłopakiem?