Obudziłam się bardzo wcześnie. Jungkook jeszcze spał. Spojrzałam na jego idealną twarz. Zawsze był idealny... Bez żadnych wad. W tamtym momencie myślałam tylko o tym, że chcę z nim spędzić resztę życia.
W końcu podniosłam się i poszłam do łazienki. Szybko ogarnęłam włosy, twarz i ubrałam się. Gdy wróciłam do pokoju wzięłam mój telefon, który wskazywał 6:38, dlaczego taka godzina mnie nie zdziwiła? Może dlatego, że pół poprzedniego dnia spałam.
Z biurka wzięłam kartkę i napisałam słowa: 'wrócę za niedługo'. Położyłam ją na poduszce obok bruneta i wyszłam z domu.
Nie wiem dlaczego poszłam akurat w tamto miejsce... Już nie pamiętałam kiedy ostatnio poszłam z rodzicami do kościoła. Może chciałam wszystko przemyśleć w ciszy, kogoś się poradzić. W każdym razie, moje nogi zatrzymały się u bram Katedry Myeong-dong. Po chwili niepewności weszłam do środka. Zajęłam miejsce najbardziej w cieniu, po czym po prostu rozpłakałam się, jednak starałam się nie zwracać na siebie uwagi. Uklęknełam i po cichu wypowiedziałam jedyną modlitwę jaką pamiętałam: 'Ojcze Nasz'. Po chwili jednak łzy i smutek wygrały. Siedziałam i płakałam nad swoim jebanym losem.
-Cóż się stało, dziecko? - zapytał jakiś ksiądz siadając obok mnie.
-Nie, nic - powiedziałam i otarłam delikatnie łzy ręką.
-Nikt nie płacze tak długo bez powodu - odparł mężczyzna robiąc znak krzyża - jak ci na imię, dziecino?
-Jessica... - zaczęłam, ale nie dane było mi dokończyć. Łzy skutecznie ograniczały moją mowę.
-Jesteś córką polityka, który będzie miał pogrzeb we wtorek? - zapytał dość nie delikatnie ksiądz. Ja tylko pokiwałam głową.
-Ja... Nie wiem co ze sobą zrobić. Czuje taki żal...
-Najważniejsze, to by przeżyć tę tragedię, jaka się zdarzyła i wrócić do życia. Na pewno masz kogoś, na kim możesz polegać w trudnych chwilach. Zaufaj mu - ksiądz wskazał w sufit. Dopiero po chwili zorientowałam się, że chodzi o to by zaufać Bogu - on nie chce byś cierpiała do końca życia.
-A co jeżeli odwróciłam się od Niego dawno temu?
-Ale wróciłaś tutaj. Widocznie pragniesz jego miłości - mężczyzna wstał i odszedł. Miałam jeszcze tyle pytań, z którymi zostałam sama. Po chwili do wnętrza katedry zaczęli wchodzić ludzie na poranną msze.
Żeby uniknąć dziwnych sytuacji szybko wyszłam z ławki, a następnie z kościoła.
-To Kim Jessica! - krzyknął jakiś mężczyzna i podbiegł do mnie. Z nim przyszła kobieta - jak czujesz się po stracie ojca? - rzucił od razu nie zwarzając na to, gdzie i kiedy jest. Ma szczęście kobieta, która stała obok niego szturchneła go łokciem.
-Zwariowałeś? Ona jest w żałobie, a ty ją zarzucasz takimi pytaniami? - powiedziała z wyrzutem, a następnie skierowała się do mnie - współczuję ci. Kiedy będzie pogrzeb? - zapytała dotykając moja dłoń w geście pocieszenia.
Data pogrzebu nie była podana w mediach. Była objęta ścisłą tajemnicą. Wysiliłam się na pusty uśmiech.
-To jest bardzo trudne, data pogrzebu jest podana konkretnym osobom. Jeżeli pani nie wie, to bardzo mi przykro - powiedziałam i odeszłam od tych ludzi.
Byłam jej wdzięczna za to, że odciągnęła tą hiene ode mnie, ale była zbyt bezczelna. Trzeba było ją spłwić. Szłam drogą powrotną do domu i rozmyślałam nad wszystkim, co ostatnio mnie spotkało. Nagle z rozmyślań wyciągnął mnie znajomy głos.
-Jessi! Jessi! - krzyknął chłopak, który biegł w moją stronę.
-Jin... - powiedziałam i poszłam w jego stronę. Po chwili za nim pojawiła się druga sylwetka - Taehyung?
Obaj zatrzymali się przy mnie, oparli się dłońmi o kolana i zaczęli mocno dyszeć.
-Jungkook odchodzi od zmysłów! Dlaczego nie wzięłaś telefonu? - rzucił V i w końcu wyprostował się.
-Ja... Nie chciałam. Chciałam być w ciszy i pomyśleć - odparłam spokojnie, w końcu zaczęłam przyzwyczajać się do sytuacji, która mnie otaczała. Już nie płakałam, gdy myślałam o śmierci ojca.
-Kooki myśli, że chcesz popełnić samobójstwo albo coś. Bardzo się boi o ciebie. Dzwonił do Naorin, chciał dzwonić do partii twojego świętej pamięci ojca. Wracajmy - powiedział Jin.
-Może zadzwoń do Naorin. Bardzo się martwi o swoją przyjaciółkę - zwrócił się Taehyung do Jina. Chłopak od razu wyjął telefon i przyłożył go do ucha.
-Halo? Naorin? Mamy ją, jest cała i zdrowa... Może lepiej nie... Później. Pa - powiedział i rozłączył się.
-Dobrze, wracajmy - powiedziałam. Chłopcy stanęli po dwóch stronach mnie, wyglądali jakby mnie eskortowali.
Gdy tylko otworzyliśmy drzwi domu usłyszeliśmy straszne krzyki, a gdy weszliśmy do salonu zauważyliśmy chaos.
-Jungkook... - powiedziałam podchodząc do mojego ukochanego, który w tym momencie kłócił się z Sugą. Chłopak gwałtownie odwrócił się w moja stronę.
-Jess! - powiedział i szybko nie przytulił, jakbym zaraz miała zniknąć - gdzieś ty była? Nie rób mi tego więcej!
Wtuliłam się w tors chłopaka. W tym momencie cały hałas wokół nas uciszył się, każdy ze skupieniem patrzył w naszą stronę.
-Nie chce psuć tej uroczej chwili, ale śniadanie stygnie - wparował do pokoju Jimin. Ja i mój oppa odsunęliśmy się od siebie.
![](https://img.wattpad.com/cover/44266606-288-k722327.jpg)
CZYTASZ
Życie To Żądza || BTS ☑
FanficOpowieść o Jessice, córce wpływowego polityka, która swoje dotychczasowe życie spędziła na zabawach. Nagle spotyka nieznajomego chłopaka, od którego w żaden sposób nie jest w stanie wyciągnąć imienia. Co wydarzy się pomiędzy nią a chłopakiem?