1

165 20 6
                                    

Pov: Michael

Jechałam już dobrze znaną mi drogą, którą poznałam na pamięć przez ostatni miesiąc. Jechałam do miejsca gdzie chowa się Avery. Nie umiała przetrawić tego co usłyszała miesiąc temu i po prostu postanowiła zniknąć. To, że ja wiedziałam gdzie ona jest to jest czysty przypadek.

Dwa dni po tym co usłyszała dojrzałam ją w sklepie w centrum. Nie podchodziłam do niej, a postanowiłam ją śledzić. Wiedziałam, że jakbym podeszła to po prostu by uciekła.

Zerknełam na siedzenie pasażera i uśmiechnęłam się widząc niebieską pajęczą lilię. Avery na prawdę uwielbiała te kwiaty. Mimo, że okazało się, że ma na nie uczulenie. W tedy gdy Smith przyniosła listy, Avery poszła później do szawki to dość długo jej nie było. Jednak domyśliłam się, że schowała się w bezpiecznym dla niej miejscu. Gdy wróciła ledwie widziała przez łzawiące oczy. A kichała co najmniej jakby się tabaki na wciągała albo pieprzu mielonego. To było dość zabawne, ale cieszył mnie fakt, że dziewczyna tego dnia w końcu się uśmiechnęła.

Westchnęłam skręcając w następną ulice i dosłownie chwilę później wyjechałam z miasta na obrzeża. Zerknełam w wsteczne lusterko, ale nie było widać, żeby ktoś za mną jechał. Na szczęście bo już raz taka sytuacja była to Avery dość szybko zareagowała. A zadzwoniłam tylko po to, żeby się dowiedzieć czy kojarzyła blach auta, które za nią jeździło. Chodź czego ja się spodziewałam. To mądra dziewczyna. Dość gwałtownie agresywna, ale mądra.

Zjechałam z drogi asfaltowej i po około dziesięciu minutach wjechałam do lasu, a chwilę później zaparkowałam przed starym opuszczonym budynkiem. Złapałam kwiata, wysiadłam i biorąc z tylniego siedzenia pizzę i inne rzeczy na które sama miałam ochotę i Avery, weszłam do środka. Przeszłam kawałek i chwilę później znalazłam się w dużej hali.

Stanęłam w miejscu, a na moje usta wkradł się grymas, widząc Avery, która praktycznie nie ruszyła się z miejsca od rana. Wciąż leżała w tym samym miejscu pod ścianą na drugim końcu pomieszczenia zwinięta w kłębek. Brodę opierała o chłodne podłoże i wciąż wpatrywała się "martwym" wzrokiem w miejsca gdzie kiedyś były zapewne wielkie okna. Bez przerwy patrzyła na las, który za nimi był.

Podeszłam do niej. Nawet nie zareagowała. Jednak dam sobie rękę uciąć, że zauważyłam na jej twarz cień uśmiechu. Taki bardzo nikły cień, ale się pojawił. Położyłam wszystko na boku, usiadłam koło niej i delikatnie położyłam dłoń na jej włosach.

-Jak się czujesz? - Zapytałam cicho delikatnie przejeżdżając po włosach, które miała całe brudne od piachu i posklejane. - Mała, chodź pojedziemy do mnie. Wykąpiesz się, wyśpisz. Odpoczniesz. - Mruknęła coś pod nosem, ale za cholerę nie wiedziałam co. - To chociaż zjedz. Proszę cię, nie chce, żebyś się czegoś nabawiła. Od dwóch tygodni prawie nic nie tknełaś sunshine. Proszę, chodź trochę.

Przesunęła trochę głowę i zerkneła na mnie. Była wycieńczona, blada. Ona ma lekko blady odcień skóry, ale to już jest nie naturalne. Pogłaskałam ją delikatnie po policzku posyłając motywujący uśmiech.

-Chociaż się odezwij. Brakuje mi twojego głosu. Od tamtego wieczoru nie odezwałaś się ani słowem do mnie. - Delikatnie oparłam się o jej ciało, głowę kładąc na jej ramieniu. - Proszę...

-Nie powiesz nikomu, że będę u ciebie? - Wyszeptała z chrypką, a jej suche usta wykrzywiły się w lekkim grymasie bólu.

Oddaj To Co Zabrałaś Kochanie - Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz