14

250 19 6
                                    

Otworzyłam leniwie oczy. Pierwsza moja myśl to było: "o kurwa, wyspałam się". Zaś po chwili wstałam jak poparzona zdając sobie sprawę, że leżę na blondynce, a ona jak gdyby nigdy nic bawi się moimi włosami.

Odsunęłam się od niej siadając na łóżku i przecierając zaspana oczy. Rozejrzałam się do okoła będąc zdezorientowana bo myślałam, że jestem w akademiku. Ale nie. To był tylko sen. Najzwyklejszy sen. Nie żaden koszmar.

Zerknełam na blondynkę, która patrzyła na mnie lekko rozbawiona, ale z czułym uśmiechem na ustach. Mruknęłam pod nosem. Przechyliłam się do przodu lądując przy boku Moonrav. Wtuliłam swój nos w lekko odsłoniętą skórę kobiety i westchnęłam.

-Dzien dobry? - Zachichotała kładąc dłoń na mojej głowie. - Wyspana?

-Yhm. Jak nigdy. - Podniosłam głowę i oparłam się o jej brzuch z lekkim uśmiechem. - Która godzina?

-Dochodzi połu...

-Panno Avery? - Zza drzwi dało się słyszeć męski młody głos.

-Momen Michaił! Zaczekaj!

Zerwałam się na równe nogi o mało nie wywalając się na dywan. Otworzyłam drzwi i spojrzałam na chłopaka za nimi przeczesując włosy.

-Które tym razem? - Zapytałam wysokiego szatyna z zielonymi oczami. Chłopak był ze stajni. Opiekował się tymi końmi, które żyją na wpół dziko.

-Milana, Moriga, Nevada, Hades, Seth, Athos, Atlantis, Exodus, Ozyrys i Setha.

-Kurwa! Jak Ozyrys to i cała reszta. Boże święty.

Cofnełam się w głąb pokoju zapominając o chłopaki i kobiecie. Weszłam do garderoby. Wzięłam jeansy z niskim stanem, które podkreślały mój tyłek. Zwykła podkoszulkę na ramiączka z dużym dekoltem. I na to wzięłam kurtkę - top. Uwielbiam te kurtki, które sięgają tylko do piersi, a brzuch jest odkryty. Eh. Ugotuje się, ale chuj.

Podobny zestaw, ale bez kurtki, wzięłam dla Mishy i wyszłam z garderoby ubrana na wyjście. Chłopak wciąż tu był i chyba prubował zagadywać. Spojrzałam na blondynkę, która była zmieszana i zarumieniona chyba z zarzenowania.

-Michaił! - Warknęłam na chłopaka, który się wzdrygnął. - Co mówiłam na temat prywatności?! Idź osiodłaj nam Wendigo i Sharuma. Pojedziemy zobaczyć gdzie jest stado.

-Kogo mam do pani...

-Nikogo. Jadę z... Z moją żoną.

Chłopak pobladł i wyglądał jakby miał zaraz na zawał paść. Wycofał się na chwiejnych nogach i zamknął za sobą drzwi. Podeszłam do kobiety i położyłam obok ubrania.

-Przepraszam. Powinnam najpierw go pogonić później iść się ogarnąć... - Podrapałam się po czole. - Jednak jak słyszę, że znowu uciekły to pierdolca dostaje i się wyłączam. Ja...

-No już. Spokojnie. Trochę do było niezręczne, ale... Cóż. Wygląda na fajnego chłopaka. - Wzruszyła ramionami wciąż będąc zażenowana.

-Po tym jak powiedziałam mu, że jadę z żoną to będzie piekło. - Patrzyłam na nią poważnym wzrokiem jednak widząc jej nagle zbladłą twarzyczkę zaczęłam się śmiać. - Nie będzie aż tak źle. Spokojnie. Idź do łazienki i się przebierz. Zrobię szybkie śniadanie na drogę i pojedziemy zobaczyć gdzie te pierniki się tym razem zaszyły. A później shopping! - Doskoczyłam do drzwi. - I proszę. Nie wychodź stąd bez...- Mierzyłam ją wzrokiem lekko przyćmionym nagłym pożądaniem. -...Tylko ja mogę cię tak oglądać.

Puściłam jej oczko z szelmowskim uśmiechem i wyszłam zamykając drzwi. Zbiegłam na dół do kuchni. Wzięłam wszystko potrzebne na Wrapa na słodko i Wrapa z warzywami i kurczakiem.

Oddaj To Co Zabrałaś Kochanie - Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz