12

98 17 3
                                    

-Zacznij od początku. Dobrze? - Pokreciłam głową. - Avery... Jak mam ci pomóc jak nie chcesz powiedzieć co się stało? Nie chcesz mi powiedzieć co się dzieje. Nic nie chcesz mówić.

Zasypiałam. Byłam tak padnięta, że zasypiałam na stojąco. Zerkałam na Mishe, która kręciła się nerwowo po saloniem. Przełknełam ślinę usilnie walcząc z opadającymi powiekami.

-Avery!

-Nie śpię! - Wyprostowała się. Jęknełam i przetarłam oczy dłońmi. - Albo śpię... Co mam ci powiedzieć? Że nie skończyło się to po ostatnim? Ja nawet nie wiem kto to jest... - Rzuciłam się brazarnie na kanapę. - Poza tym... I tak miałam w planach polecieć do Hiszpanii na około trzy tygodnie. To po prostu przedłużę...

-Avery!

-No co no?! - Usiadłam na kanapie patrząc na nią z wyrzutem. - Kire nie gonili jacyś przypadkowo idioci! Sprawdziłam to kilka razy! Upewniłam się! Wylatuje za dwa dni. Nie będzie mnie prawdopodobnie do końca wakacji. - Poszłam na dwór wołając Lyke. Usiadłam pod Jabłonką, a wilczyca położyła się około mnie z pyskiem ma moich udach. - Może gdybym w tedy jednak wsiadła do samolotu byli by bezpieczni, ale też nie mogę ich tak zostawić. Nie potrafię...

***

Minęło kilka dni. Lyke odwiozłam na czas mojej nieobecności spowrotem do lasu gdzie żyła z jednym ze stad, które ją zaakceptowało. Sama zaś wyleciałam do Hiszpanii. Upewniłam się wcześniej, że faktycznie grupa nie przyleci. Wiem, że bardzo chcieli, ale każdy miał coś do roboty i nie mógł. A jak mógł to nie pokładało się to z innymi i po prostu zrezygnowali.

Ja zaś poprosiłam rodziców Cartera, żeby nikomu nie mówili, że pożyczyłam klucze do jednej z ich willi. Tak. Willi. Rodzica Carta są obrzydliwie bogaci, ale na szczęście woda sodowa im do głowy nie uderzyła i są spoko. Nie wywyższają się jak niektórzy, którzy mają pieniądze. I za to ich ceniłam. Że byli sobą mimo bogactwa jakie posiadali.

Wiem, że jego rodzice raz w tygodniu mają do mnie wpadać. Zadeklarowali mi to, że będą mnie odwiedzać i sprawdzać czy wszystko okey. Stwierdzili to tylko dlatego, że lepiej sprawdzić osobiście niż przez wideo chat. Nie protestowałam. Czasem będę miała przynajmniej do kogo gębę otworzyć.

Zajęcia z dziewczynami będę przeprowadzać online. Mamy swoją sprawdzoną taktykę i już nie raz tak robiłyśmy więc niczym się nie martwię. No... Prawie niczym. Cały czas zaprzątam sobie głowę czy dobrze robię. Inaczej. Co dobrze robię, co robię źle, czego nie powinnam robić, a co powinnam.

Mam nadzieję, że to że zniknełam znowu bez słowa... Że Misha się nie obrazi. Nie chce, żeby była wściekła. Chciałabym jedynie, żeby zrozumiała, że nie chce nikogo narażać i obciążać swoimi problemami. Przez te dwa dni nie rozmawiałyśmy ze sobą. Z jednej strony chciałam dać jej przestrzeń i wrócić do siebie to z drugiej mnie od tego powstrzymywała. Nie mówiła ani słowa, ale jej piorunujące spojrzenie wystarczyło.

Zawsze jak mówię o swoich problemach czy uczuciach czuje się jak klaun. Taki typowy cyrkowy klaun, z którego się śmieją. Nienawidzę tego uczucia. Zawsze jak się otwierałam albo po prostu próbowałam...później odnosiłam wrażenie, że każdy wie o tym co mnie trapi. Miałam wrażenie, że jestem obserwowana, wyśmiewana. Przez to często miałam napady agresji. Nie umiem nad tym panować. Nigdy nie umiałam.

Westchnęłam i ruszyłam tyłek z łóżka. Postanowiłam, że skoro jestem w Hiszpanii - Maspalmas, to pojadę konno ma wydmy. Pooglądam z daleka wodę i poczekam do wschodu Książęca. Bo co innego miałabym robić? W sumie mogłabym się pouczyć do poprawi. Jedkan... Jak będę kiblować to będę. Chodź im szybciej się wyniose z tej szkoły tym lepiej. Będę mogła się przenieść gdzieś indziej. Z daleka od mojej zwariowanej rodziny.

Oddaj To Co Zabrałaś Kochanie - Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz