4

158 21 13
                                    

Siedziałam w klubie z Smith, Diego, Paulem i moimi dziewczynami - Roksaną i Ellą. Chłopaków nie ściągałam. Wystarczy, że jest tu jeden co się do mnie przystawia. Drugi mi nie potrzebny.

-Michael. Co ty taka niemrawa? Przeżywasz to, że ta gówniara zwiała? Nie pierwszy raz. - Burknął wrednie Diego. Spojrzałam na niego spod byka. - A powiedz. Spodobał ci się bukiet?

-Ta spodobał, ale na pewno nie ten od ciebie. - Parsknęła ironicznie Smith patrząc na mężczyznę rozbawiona. - Dziękuję kochasiu za ten...uroczy bukiecik. - Uśmiechnęła się ukazując swoje zęby w wrednym uśmiechu.

-Co proszę?

-A to, że Michael mi go oddała. Ja nie wiem czego ty nie zrozumiałeś. Nie jest tobą zainteresowana. - Kobieta chyba wyczuwając moje napięcie położyła dłoń na moim udzie i delikatnie je ścisnęła. - Przestań być tak nachalny to może zwróci na ciebie uwagę. Chodź ja na jej miejscu bym cię olała. - Warknęła na niego ostrzegawczo. No tak. Cała Oksana. Zawsze robi za Matkę Teresę. Chodź wiedziałam, że z Diego ona nigdy się nie lubiła. - W porządku? - Nachyliła się do mnie i szepnęła do ucha.

Uśmiechnęłam się jedynie lekko i kiwnełam głową. Nie było w porządku. Chciałabym wrócić do mieszkania i zamknąć się w pokoju. Trochę odpoczynku. O nic więcej nie proszę. Chciałabym zasnąć i w snach chociaż zobaczyć mojego diabełka. Mój promyczek w tym szarym życiu. Rodzice jak usłyszeli, że nie chce, żeby na razie przyjeżdżali - bo mieli wpaść do mnie dzisiaj - zaczęli wypytywać co się stało. Mimo iż bardzo krótko mieli okazję być w towarzystwie Ave to bardzo ją polubili. Szczególnie mama. Oboje się przejęli jej zniknięciem.

Szczerze? Nawet mój brat jak to usłyszał to przyjechał i mówił, że ma znajomego w Miami to może go poprosić o pomoc w znalezieniu tego urwisa. Marik był jaki był. Jednak jak to bywa u rodzeństwa - mimo, że potrafi zajść za skórę to zawsze stanie po mojej stronie. Kochałam go, ale czasem serio miałam go dość. Szczególnie jak zmienia robotę jak rękawiczki. W sumie lepiej, żeby zmieniał tak robotę niż kobiety.

Siedzieliśmy przy stole już chyba trzecią godzinę. Oni chodzili tańczyć, bawić się jak to w klubach, a ja jako jedyna siedziałam jak ten kołek z jedną i tą samą szklanką od początku. Nie wypiłam nawet połowy. Na samą myśl o alkocholu zbierało mi się na wymioty. Szczególnie jak sobie przypomnę tamtą feralną noc gdy Avery zgarnęła mnie i dziewczyny z klubu. Dalej się obwiniam za to, że nie pilnowałam dobrze swojego drinka. Jednak też się cieszę, że moja czarnowłosa w tedy była w klubie i zareagowała.

Tak bardzo bym chciała znów zobaczyć jej występ. Tak bardzo uwielbiałam jej zespół zanim dowiedziałam się, że to właśnie ona do niej należy, a później to czułam czysty zachwyt. Na nowo obejrzałam po kilka razy wideo z ich układami patrząc na osobę, która kryła się pod maską wilka. I ten taniec, który zafundowała mi na wycieczce. Po prostu bajka.

-Pani Moonrav? - Uniosłam głowę słysząc znajomy głos.

-Dziewczyny. Część! - Uśmiechnęłam się chodź chyba niedokońca wyszło to naturalnie. - Też przyszliście się wyszaleć?

-Niee. Raczej zapijać smutki. - Przesunęłam się i wskazałam dłonią, żeby się dosiadły jeśli chcą. - Na chwilę się dosiądziemy. Tam..- Wskazała na schody, które prowadziły do drzwi gdzie mieściła się strefa VIP. -...czekają na nas chłopaki. Jeśli pani chce to zapraszamy do nas. - Grace posłała mi smutny, ale ciepły uśmiech. - Widzę, że na pani strasznie się to odbiło. - Westchnęła. - Avery wróci. Zawsze wraca. Dajmy jej kilka dni na przemyślenie sobie wszystkiego.

-Skąd możesz wiedzieć, że wróci Grace? Może teraz już w ogóle nie wróci? Nikt nie ma tej pewności poza Avery. - Starałam się mówić spokojnie chodź nerwowo bawiłam się chokerem, który dostałam do wspomnianej dziewczyny.

Oddaj To Co Zabrałaś Kochanie - Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz