5

146 19 15
                                    

Nie wiedziałam ile tak siedzieliśmy. Ja ani trochę nie potrafiłam się uspokoić. Nawet Misha nie potrafiła mnie uspokoić, a zawsze jej się udawało. Leżałam na jej nogach kurczowo trzymając jej rękę, w którą wcisnęłam nos. Czułam jak cała się trzęsę od tego wszystkiego. Tego było za dużo. Umiałam sobie radzić w różnych sytuacjach, ale to przerosło nawet mnie. Próbowałam wyłączyć myśli. Chodź na chwilę. Zadrżałam gdy nagle jedna z dłoni kobiety zniknęła z mojego boku i dziwnie się poruszyła jakby tą ręką coś odganiała.

-Powiesz mi w końcu co się stało, że chciałaś uciec do Miami? Dlaczego tak dziwnie się zachowujesz? Czemu jesteś dosłownie chodzącą kulką przerażenia? - Poczułam dłoń na włosach. Wtuliłam się w nią bardziej. - Proszę sunshine. Martwię się. - Dodała cicho. Tak cicho, że ledwie ją usłyszałam.

-Musze zniknąć, wyjechać.

-Czemu? Co się stało? Wyjaśnij mi. - Poczułam jak się poprawie. Westchnęłam.

-Grozili mi. - Załkałam. Poczułam jak całe jej ciało się napina, a jej dłonie mocniej mnie objęły.

-Kto ci groził, Sunshine. Powiedz mi wszystko, proszę. Chce ci pomóc.

-Nie mogę. Mnie tu nie powinno być. Powinnam być w Miami. Znów zrobiłam to co czułam przez co was naraziłam... Nie mogę...- Wzięłam drżący oddech. Ciekawiło mnie ile ona zrozumiała z mojego chaotycznego mówienia. - Nie mogę was stracić... Nie przeżyje tego... Nie może wam stać się krzywda... Nie wam...

-Słońce, mów jaśniej. Proszę cię. - Westchnęła cicho, a ja poczułam jak na moje włosy coś spada. Płacze?

-Ci co podają się za moich rodziców... Grozili mi.... Kazali się wynieść z miasta bo inaczej wam stanie się krzywda. Tobie, twojej rodzinie, Oksanie i jej rodzinie, mojej bandzie i ich rodzinom, że zrobią coś również Cari. M-Miałam się wynieść. Wynieść i nie utrzymywać z wami kontaktu. To-o miała być zapłata za wasze bezpieczeństwo.

-Dobrze. To już rozumiem. - Odpadał spokojnie chodź doskonale słyszałam jak jej głos drży. - Ale czemu ci grozili? Czemu nic nam nie powiedziałaś wcześniej?

-Bałam się. Zawsze przynoszę same problemy. Nawet teraz przeze mnie jesteście w niebezpieczeństwie. - Zawyłam w jej ramię z rozpaczy. - Grozili mi... b-bo nie chce mieć z nimi nic wspólnego. W sensie ten facet mi groził, ale nie uwierzę w to, że ta kobieta też nie ma nic z tym wspólnego. - Przesunęłam głowę na jej klatkę piersiową i spojrzałam na nią. - Przepraszam za dzisiaj. Myślałam, że ogarnę to sama... Nie chciałam was w to mieszać... - Pogładziła mnie kciukiem po mokrym policzku. - Boje się, że jak się dowiedzą, że teraz z tobą rozmawiam... - Schowałam twarz w dłoniach. - Boje się Misha... Nie wiem co robić... Nie chce was narażać... Nie chce...

-No już. Spokojnie. Jesteś bezpieczna. Słyszysz? Nic nikomu się nie stanie. Nie pozwolę zrobić również tobie krzywdy. Nikt nie pozwoli, żeby stała ci się krzywa. Rozumiesz? - Zadrżałam na ostatnie słowa. - Avery...? Zrobili ci już c-coś? - Zaksztusiłam się powietrzem próbować się uspokoić. - Powoli. Na spokojnie. Mamy czas. - Gładziła mnie po ramieniu, chwilę później dłoń przenosząc na moje żebra zupełnie jakby wiedziała... Warknęłam lekko się szarpiąc. - Pokaż. - Słyszałam jak przełyka ciężko ślinę. - Proszę...

Odsunęłam się od niej. Zdjęłam przez głowę koszule i przetarłam nią twarz pozbywając się makijażu. A raczej tego co z niego zostało. Usiadłam skrzynie opierając łokcie na kolanacha koszule rzuciłam przed siebie. Misha wydała bliżej nieokreślony dźwięk przysuwając się do mnie. Przechyliłam się na bok wtulając się w jej ciało. Poczułam jak kładzie dłoń na bandarzu, który pokrywał żebra i brzuch. Warknęłam przesuwając głowę tak, że opierałam się brodą o jej ramię.

Oddaj To Co Zabrałaś Kochanie - Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz