Zimny wiatr wraz z ulewnym deszczem otulał moje ciało. Leżałam związana w lesie prubując odzyskać kontakt z rzeczywistością. Gdzieś kilka kroków ode mnie słyszałam dzwoniący telefon i czyjeś głosy zanikające w odgłosach burzy. Co się tak w ogóle stało? Wytężyłam słuch mimo, że głowa mi pękała.
-...jesteś skończonym kretynem. Tyle ci powiem!
-Ja? Teraz to ja jestem kretynem?! Przypominam ci, że to nie ja chcę się jej pozbyć! Mi wystarczy zabawa z nią. Pokazanie kto jest górą! - Zadrżałam na dźwięki znajomych głosów. Próbowałam lekko poruszyć nadgarstkami, ale całe ciało miałam odrętwiałe. - Mnie to chuj obchodzi co zrobisz. Ja idę się z nią zabawić. Dość tego!
Usłyszałam chrzest gałęzi i liści. Czułam jakąś dziwną pustkę w sobie. Nie bałam się, nie chciało mi się płakać, nie byłam wściekła... Zupełnie jakby resztki życia ze mnie wyleciały. Uczucie było bardzo znajome, ale zarazem takie odległe.
Poczułam szarpnięcie. Moce, gwałtowne szarpnięcie. Któryś z facetów uniósł moje nogi, a chwilę później ciągnięcie. Gdzieś mnie ciągnął szarpiąc jak szmacianą lalkę. Czułam wbijające mi się w plecy i ocierające gałęzie i chyba nie tylko. Momentami do moich uszu dochodził dźwięk jak się stanie na potłuczone szkło. Takie chrupanie czy coś w tym stylu.
Gdzieś w oddali mogłabym przysiądz, że słyszałam syreny policyje. Mimo tego wiatru, deszczu i grzmotów, słyszałam je. Stłumione, ale były. Potwierdziło to gdy facet odepchnął moje nogi jak śmiecia na bok i zaczął uciekać. Przewróciłam się powoli na brzuch gdy usłyszałam znowu łamanie gałęzi. Otworzyłam powoli oczy, które miałam zamknięte, a nawet nie zdawałam sobie sprawy.
Przed twarzą zobaczyłam wilcze łapy. Czarne wilcze łapy, które sięgały do zgięcia, a później było białe futro. Poczułam język na twarzy i ciche popiskiwanie. Do nosa trafił znajomy zapach brzozy pomieszany z mokrym psem.
-Lykaios? - Szepnełam unosząc głowę do góry patrząc w zielone wilcze oczy. - Lykaios, Wilczku.
Szczęście jakie poczułam widząc tą moją wilczyce była nie do opisania. Lyka złapała mnie w zęby za bluzę między łopatkami i mocno szarpnęła do góry. W jednej chwili górną częścią ciała znalazłam się na niej, a chwilę później udało mi się związane nogi również zarzucić tak, żeby nie spać.
Lykaios - z greckiego, Wilkopodobna. Nadałam jej takie imię ze względu na to, że była w połowie wilkiem. Jej ojciec to był pies, ale nie pamiętam rasy. Była dużo większa i silniejsza niż normalny wilk. Jednak tylko przy mnie za szczeniaka pokazywała te psie cechy. Tylko dla mnie była jak taki francuski pudelek. Dla innych była prawdziwym wilkiem. Te cechy u niej dominują w dziewięćdziesięcu procentach.
Lyka zaczęła gdzieś mnie nieść. Nie wiedziałam gdzie. Ufałam jej bardziej niż nie jednemu człowiekowi. Ona była zawsze lojalna wobec mnie, a ja wobec niej. Nasza więź zawsze dziwiła Carine, ale mnie to nie interesowało. Szczerze? Jeśli więź jest szczera i prawdziwa to przetrfa wszystko. Tak jak to nieszczęsne uczucie, którego unikam.
-Jest!
Usłyszałam kobiecy głos. Mruknęłam gdy padło na nas światło prawdopodobnie z latarki. Zmrużyłam oczy od światła. Lyka słysząc moje niezadowolone mrukniecie odwróciła się tak, że światło z latarek nie padało mi na twarz.
-Misha?
Zawołałam na tyle głośno, żeby usłyszeli. Słyszałam kroki, a im bliżej była jakaś osoba tym Lykaios była niespokojna. Denerwowała się bliskością obcych ludzi. Chodź nawet znajomych nie tolerowała. Byłam chyba jedyną osobą.
CZYTASZ
Oddaj To Co Zabrałaś Kochanie - Tom 2
RomanceWitam w 2 Tomie z Avery! A może Viszy? Albo Rinter? Ma kilka imion, a jeszcze więcej twarzy. Za Agresywną i bezduszna dziewczyną kryje się osoba, której kiedyś za bardzo zależało, za bardzo kochała i ufała. Mimo swoich masek w środku kryje się skrzy...