Gillian
Nie zjawiłam się na urodzinach Avyi. Nie mogłam tam wejść w takim stanie i z taką informacją, do której jeszcze musiałam się przyzwyczaić.
Być może jestem w drugiej ciąży. To było bardzo możliwe, gdyż pierwszy stosunek od porwania uprawiałam z Tristanem ponad miesiąc temu. Na dodatek był on bez gumki, a mój mąż spuścił się w środku.
Nie wiedziałam, czy odczuwałam ekscytację, czy może coś zupełnie innego. Miałam z tyłu głowy myśl, że Tristan nie chcę mieć dzieci, bo nie jest pewien, czy będzie w stanie je pokochać. Ja natomiast wiedziałam, że on mógłby otworzyć się na takie typu uczucie. Po prostu on sam nie jest tego pewien, i dopóki się nie przekona, że w moi brzuchu być może rozkwita nasza mieszanka, wciąż będzie uważał, że nie nadaję się na ojca.
Zamierzałam na razie nie mówić mu o tym, co nowego się dowiedziałam, póki sama nie będę mieć pewności. Przebrałam się zatem w beżową koszulę nocną na krótki rękaw, wcześniej zmywając z siebie krew pod prysznicem. Położyłam się w łóżku, próbując zasnąć, lecz dźwięk otwieranych drzwi mi w tym uniemożliwił. Po samym chodzie rozpoznałam, że to mój mąż. Ułożył się tuż za mną, obejmując mnie ręką za brzuch. Zaczął gładzić tą część ciała pieszczotliwie, a ja się zastanowiłam, jakby to było gdyby już za parę miesięcy mógł dotykać tego samego miejsca, ale ze świadomością, że w środku jest nasze dziecko, a brzuszek ciążowy byłby już sporo większy.
Uśmiechnęłam się głupio do siebie i odwróciłam przodem do Tristana, składając na jego ustach czuły pocałunek, wyrażając jak oddana mu jestem.
– Avya zaczęła wypytywać dlaczego się nie zjawiłaś. – wychrypiał zmęczonym tonem, spoglądając mi głęboko w oczy i nie przestając dotykać mojego ciała. Aktualnie jego dłonie wędrowały po moich plecach.
– I co jej odpowiedziałeś? – odgarnęłam brązowe kosmyki włosów, które zasłoniły mi dostęp do uzależniającego wzroku Tristana.
– Że źle się poczułaś po incydencie na autostradzie i musisz pobyć chwilę sama – odparł cicho.
– Wiedziałeś, że już nie wrócę, prawda?
– Wiedziałem – przyznał, chwytając mnie za dłoń, którą podsunął sobie do warg. Ucałował jej knykcie, palce i wnętrze. Poświęcił temu dłuższą chwilę, aż finalnie przyciągnął mnie bliżej siebie. Ułożył się na plecach, bym swobodnie mogła położyć głowę na jego klacie, na której ciągle spoczywała śnieżna koszula. – Dowiedziałaś się czegoś przydatnego?
Tak. Dowiedziałam się tego, że najprawdopodobniej zostaniesz tatą i przypomniałam sobie, że tortury jakie przetrwałam w Brazylii sama na siebie ściągnęłam.
A, no i to, że poroniłam nasze pierwsze dziecko, przez co chciałam umrzeć.
– Niczego się nie dowiedziałam. Nie chciał mówić przez godzinę więc się go pozbyłam. Marnował tylko mój czas. – odpowiedziałam nie posilając się o udzielenie prawdy. Tristan nie jest jeszcze gotów by ją usłyszeć, a ja nie byłam pewna, czy chcę mu o tym mówić.
Niektóre sprawy chyba wolałabym zostawić dla siebie już po kres dni.
– Co zrobisz z odciętą głową? – spytał po chwili z zawahaniem, a informację tę pewnie zdobył od Alberta.
– Wyrzucę gdzieś na wysypisko śmieci.
Poczułam jak kiwa głową na moje słowa, po czym zamilkł. Tristan nie był przyzwyczajony, że zadawanie komuś śmierci przyszło mi z taką dziecinną łatwością. W końcu to nie to samo, co kiedyś, a dzisiejszego dnia odebrałam aż sześć żyć. Mimo to cieszę się, że mój mąż nie wypytuję mnie o to, pozostawiając dla siebie pewne myśli.