Tristan
– Będziesz tatą.
Dwa słowa.
Będziesz tatą.
– Możesz powtórzyć? – spytałem, odczuwając w środku... Właśnie, co to było?
Moja kobieta przełknęła ślinę i spoglądając na mnie oczami pełnymi łez, wyszeptała po raz drugi.
– Będziesz tatą. – uśmiechnęła się szeroko, a jej ciało drżało z nadmiaru emocji.
Ja natomiast nie poruszyłem się ani o cal. Palce mi skostniały, które od kilku minut dotykały jej brzucha. Płaskiego brzucha. Brzucha, w którym jest... jest...
Gillian drgnęła, wyciągając coś z kieszeni bluzy. Patrzyła na kawałek białego plastiku, który po chwili mi podała.
Nie zerknąłem na to. Ciągle wpatrywałem się w żonę, chcąc doszukać się w jej spojrzeniu, że to co powiedziała to prawda. Że nie zmyśla i faktycznie będę... będę... kurwa.
Czy ja... Przepraszam, czy my... To tak na poważnie?
– Tristan – drobne palce przejechały po moim zaroście, tym samym zwracając na siebie uwagę. Głębiej spojrzałem w zieleń jej oczu, a niewielki płacz znów zagościł u Gillian. – Powiedz coś.
Mam coś powiedzieć? Co mam niby powiedzieć? Że jestem w kompletnym szoku i zapomniałem nawet jak się oddycha? Bo z całą pewnością nie o to jej chodzi.
– Tristan... – głos się jej załamał, a ja dłużej nie mogłem na nią patrzeć w takim stanie, dlatego zerknąłem w dół. Prosto na test ciążowy.
Dwie kreski. Dwie czerwone i mało intensywne kreski gapiły się na mnie, a ja patrzyłem się na nie otępiały. Dopiero to we mnie uderzyło i mój mózg pomógł mi zarejestrować, że zostanę ojcem.
Będę tatą.
Ja i Gillian spodziewamy się dziecka.
Odzyskałem możliwość oddychania i zaczerpnąłem głębokiego wdechu. Moje palce i inne kończyny wróciły do normalnego funkcjonowania, wzrok zaczął lekko mi szwankować, czego powodem były łzy. Dałem im upust pozwalając im spływać po moich policzkach. Niczego już nie kontrolowałem. Moje emocji były jak tornado na otwartej powierzchni i nikt nie mógł ich powstrzymać.
Rozkleiłem się. Wtopiłem twarz w ciało Gillian i popłakałem się tak samo mocno, jak ona parę minut wcześniej. Objąłem ją z całych sił, nie chcąc nigdzie jej wypuszczać. Już nigdy nie pozwolę, by Gillian ode mnie odeszła. Nikomu nie pozwolę jej zabrać, zwłaszcza, że pod sercem nosiła nasze dziecko.
Dziecko, które jak myślałem, sprawi, że znienawidzę je do końca i nie obdarzę miłością, a które wzbudziło, że pokochałem je jeszcze zanim dowiedziałem się o płci i się urodziło. To dziwne, a zarazem takie... miłe. Wreszcie zasłużyłem sobie na rodzinę, o którą będę mógł dbać do końca swych dni. Walczyć jeśli zajdzie taka potrzeba i kochać, bo właśnie o to chodziło w miłości, prawda?
Nie wiem ile czasu minęło, ale ciemność na dobre zagościła w gabinecie. Oświetlało nas jedynie żółte światło, padające z lampki na biurko. Noc w prawdzie mroczna i upiorna, ale dla nas już na zawsze miała pozostać dniem, w którym stałem się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Musiałem to również przekazać Gillian, której sylwetka nie była rozluźniona, co mogło wskazywać na to, że martwiła się o mój wybuch płaczu, który mógł wskazywać na to, iż jestem załamany, albo kurewsko szczęśliwy.
Oderwałem głowę od jej szyi i chwyciłem za jej policzek, ścierając z nich łzy. Oboje wciąż płakaliśmy, lecz już z nieco mniejszych rozmachem niż sekundę wcześniej. W jej oczach mogłem ujrzeć niepokój i... czy to było poczucie winy? Matko, Gillian na serio myślała, że będę na nią zły za to, że spłodziliśmy razem dziecko?