ROZDZIAŁ 19

405 20 2
                                    

Gillian

Cztery miesiące później...

Od kilkunastu tygodni moją rutyną stało się oglądanie porannych i wieczornych wiadomości. Wstawałam przed siódmą raną, by zdążyć na Good Morning America i z wstrzymanym w płucach powietrzem słuchałam faktów, by następnie o wpół do dziewiątej wieczorem przełączyć kanał na NBC Nightly News, modląc się w duchu, że Sycylijczycy nie wyrządzili więcej szkód.

Walka, która rozpętała się w sierpniu, na całe szczęście nie rozprzestrzeniła się poza Nowy Jork i okoliczne miasteczka. Nie dosięgła ona również Westbury, gdzie mieszkali moi rodzice wraz z Tristanem, Amber i innymi naszymi ludźmi, którzy zawzięci uczestniczyli w rzezi, która na ten moment nie dobiegła końca. Włosi twardo stąpali po naszym gruncie, plując nam prosto w twarz. Nie wycofali się przed atakami nawet wtedy, gdy do naszych oddziałów dołączył Buscetta.

Tak, Sighn Buscetta od czterech miesięcy współpracował z moim mężem, rodziną i przyjaciółmi. Jego przybycie nastąpiło kilka dni po tym, jak Tristan wywiózł mnie i moją siostrę do Red Creek, gdzie ukrywamy się przed całym światem. Nikt prócz niego nie wie, gdzie obecnie się znajdujemy, co tyczyło się nawet moich rodziców. Z tego, co sami mi powiedzieli, kiedy parę miesięcy temu się ze sobą skontaktowaliśmy, to nie chcą znać naszego położenia, co zrobili głównie dla naszego bezpieczeństwa. Był to bardzo przemyślany krok z ich strony.

Natomiast jeśli chodziło o mojego brata... Odnaleźli Williama, wiedzieli gdzie jest, co z nim jest, aczkolwiek wciąż nie trafił on do domu. Sycylijczycy nie dają tak łatwo za wygraną, a Tristan i moi rodzice nie chcą podejmować drastycznych kroków, które mogłyby zagrozić ich życiu.

Dzień w dzień było mi ciężko, że nie jestem tam z nimi, no bo przecież Westbury zostało specjalnie chronione i wszyscy są tam bezpieczni. Jednakże ta sielanka może trwać do czasu. Do czasu, aż przez omyłkę nie potkniemy się na prostej drodze, a Sycylijczycy wykorzystają to, aby zaatakować w nasz najczulszy punkt.

W nasz dom.

Dlatego też pozostawałam tutaj wraz z Avyanną, która nie wróciła do Wielkiej Brytanii do szkoły, udając się na edukację domową. Szczególnie w grudniu miała sporo pracy, ponieważ moja kochana siostrzyczka wymyśliła sobie stworzenie specjalnego projektu, które zapewni jej stypendium po ukończeniu nauki w liceum.

W czasie, w którym Avya klikała w komputer, postanowiłam przygotować najprostszą sałatkę do zjedzenia na kolację. W trakcie trwania ciąży mięso przestało mi smakować, i z tego też względu obie przeszłyśmy na chwilowy wegetarianizm.

Po ukończeniu sałatki, która składała się z sałaty, pomidorków koktajlowych, ogórka, kukurydza i oliwy, zaniosłam miskę, trzy talerze i sztućce na stolik kawowy w salonie, po czym usiadłam na kanapie, ciężko wzdychając.

– Avya! Zane! – zawołałam siostrę i ochroniarza, którzy po paru sekundach zjawili się u mojego boku.

Zane Wilson przybył do nas na polecenie mojego męża, który miał za zadanie w całodobowym pilnowaniu nas. Szczerze polubiłam tego chłopaka, szczególnie wtedy, gdy rzeczywiście nie podrywał mojej siostry, zajmując się swoją pracą.

– Ale zgłodniałam – odparła blondynka, nakładając sobie dużą porcję jedzenia.

– Posiłek wygląda pysznie, Pani Bannermann. – zwrócił się do mnie formalnie Zane, którego wielokrotnie upominałam, by przestał mówić do mnie per pani, lecz ten chłopak miał tak maniery wbite w głowie, że nawet moje prośby nic tutaj wskórały.

Complicated Marriage [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz