- Cayden, skończ już. To nie jest miejsce na takie rozmowy – Collin rzuca mi uważne spojrzenie. Podejrzewam, że jestem w tym momencie blada jak ściana, bo wyznanie Caya, rzucone tak lekkim i żartobliwym tonem sprawiło, że cała krew odpłynęła z mojej twarzy.
O ile od samego początku szef wydawał mi się zimny, przerażający i niedostępny, a jego brat podejrzanie wesoły i często wygłupiający się, to w tym momencie nie wiem, który z nich jest większym potworem. Pod względem oderwanych zachowań idą łeb w łeb. Collin może więcej robi, niż mówi, natomiast Cay wyraźnie lubi się tym chwalić i wchodzić w szczegóły.
- Ayleen... chcesz wrócić do pokoju? - pyta mnie szef. Widzi, że straciłam apetyt i tylko przesuwam warzywa po talerzu. Kiwam szybko głową i od razu wstaję.
- Może ja ją odprowadzę? Nie chce pamiątki, ale zrobiłem kilka zdjęć – Cayden sięga do kieszeni marynarki – chcesz zobaczyć, jak człowiek, który wytatuował sobie czaszkę na twarzy wygląda z taką prawdziwą? I to bez tatuowania. Wystarczyło wyciąć skórę i...
- Skończ. - Ucina Collin. Podchodzi do mnie i łapie mnie za łokieć. Opieram się o niego, choć w tym momencie nie mam ochoty widzieć żadnego z nich.
W milczeniu wychodzimy z jadalni i wracamy na piętro szefa.
- Nie musisz od razu chować się w pokoju. Możesz zostać tu i obejrzeć film lub coś poczytać – proponuje, gdy znajdujemy się w salonie z najlepszym widokiem. Kręcę głową. Może w innym momencie doceniłabym ofertę, jednak w tej chwili chcę po prostu zostać sama i do tego z daleka od wszystkich Stewardów.
- Chciałabym się położyć – mówię cicho i odwracam się w stronę korytarza. Słyszę, że idzie za mną, ale nie odwracam się. Gdy wchodzę do pokoju i sięgam po klamkę, żeby zamknąć drzwi, Collin staje w progu i blokuje mi tę możliwość.
- Połóż się, Ayleen. Ja zamknę – patrzy na mnie jak zwykle poważnie i bez cienia emocji. Odchodzi dopiero, gdy kulę się na materacu i zakrywam kołdrą.
„Mieszkam z mordercami, a do tego sadystami. Może i dealerami, przemytnikami, czy kto ich tam wie, kim oni są" – cały czas tłucze mi się w myślach.
Słowa, które powiedział do mnie Cay cztery dni temu, nie były żartem. Naprawdę jestem w piekle...
Staram się unikać wszystkich, jak tylko mogę, co nie jest trudne, bo na to piętro praktycznie nikt nie przychodzi. Raz tylko zjawia się Jane i przynosi mi kalendarz, taki na biurko. Narzekałam wczoraj, że chciałabym mieć w czym odkreślać dni mojej „niewoli" i dlatego też szybko mi jakiś znalazła.
Od razu zaznaczyłam w nim daty: 20 marca i 20 września, jako te najważniejsze w tym roku. Swoich urodzin nie podkreślałam, i tak nikt nigdy o nich nie pamiętał. Próbowałam zadzwonić do mamy i Nadine, ale żadna z nich nie odebrała, ani nie oddzwoniła.
Nie chcę iść na kolację, dlatego w jej porze wybieram się pod prysznic. Długo się kąpię, a następnie nakładam na rany maść od Collina i zaklejam co większe otarcia, żeby znów nie sączyła się z nich krew i osocze.
Mam wychodzić z łazienki, ale wystarczy jedno przypadkowe spojrzenie na lustro, żebym stanęła jak wryta.
Szef po raz kolejny mnie odwiedził.
Znów stoi oparty o futrynę. Ręce trzyma w kieszeniach, a wzrok ma tradycyjnie nieprzenikniony. Jakiś czas spoglądamy na siebie bez słowa, ale w końcu robi mi się głupio i odwracam od niego spojrzenie.
Robi mi się jeszcze głupiej, kiedy zauważam, że przecież mam na sobie tylko koszulkę i majtki, więc szybko sięgam po szlafrok i się nim szczelnie okrywam.
![](https://img.wattpad.com/cover/374185142-288-k725081.jpg)
CZYTASZ
W jego rękach [18+] ZAKOŃCZONE
Любовные романы✨️Age gap ✨️ mafia ✨️ emotional scars ✨️zemsta ✨️ hate love ✨️ emocjonalny rollercoaster ✨️one house trope ✨️forced proximity ✨️rich vs poor Ayleen Richardson ma dwadzieścia dwa lata i mieszka z mamą, która choruje na chorobę nowotworową. Dziewczyn...