Uwaga! To drugi z dziś dodanych rozdziałów :) Rozdział 50 też jest nowy, więc zachęcam do cofnięcia się, jeśli ktoś przeoczył :)
Budzę się przed nim i przez chwilę podziwiam jego spokojną twarz. W mojej głowie kłębią się różne myśli, niestety nie są optymistyczne. Zdaję sobie sprawę z tego, że przepadłam. Zrobię wszystko, czego będzie ode mnie chciał. Wiem, że to źle, bo Collin nie jest szlachetnym rycerzem, a raczej czarnym charakterem, a mimo to ciągnie mnie do niego tak, jak do nikogo wcześniej.
Cały czas jestem zła za te tabletki, choć z drugiej strony... biorąc pod uwagę to, iż wyłączam myślenie, gdy zaczyna mnie całować, może to i dobrze, że pomyślał o wszystkim? Czy bylibyśmy w stanie zawsze pamiętać o prezerwatywach? On może i tak, w końcu jest tym rozsądnym i opanowanym, ja niestety nie pamiętam o niczym. Rozumiem, że w razie czego zająłby się dzieckiem, ale czy potrafiłabym mu je tak po prostu oddać?
Nie przewiduję wspólnego życia. Nie z nim.
Teraz jest ciekawie – intensywnie i przyjemnie, ale na dłuższą metę nasz związek nie miałby sensu. Collin potrzebuje dobrze ustawionej kobiety: z koneksjami i wpływową rodziną. To nie jestem ja. Do tego... nie wiem, czy kiedykolwiek pogodzę się z tym, czym on się zajmuje. Niby wiem o tym niewiele, ale drugie tyle sobie dopowiadam i wyobrażam różne rzeczy.
Czy on wtedy w porcie... przemycał narkotyki? Dlatego te psy tak węszyły przy kontenerach z nawozami? Czy naprawdę skrzywdziłby każdego, kto mi podpadnie? W takim razie Nadine nie powinna czuć się bezpieczna, ani tym bardziej doktor Cooper, ponieważ do nich mam największy żal o to wszystko.
Z drugiej strony: gdyby nie to, że wmanewrowali mnie w sytuację bez wyjścia, nigdy nie poznałabym Stewarda. Nigdy nie miałabym okazji przeżyć tego, co ostatniej nocy, czuć się tak, jak teraz.
Nie mogę się w nim zakochać, choć jest to bardzo trudne, bo za każdym razem, gdy mnie czymś zirytuje lub przestraszy, robi potem coś takiego, że od razu mięknę. Jestem słaba i nie potrafię długo trzymać urazy. Wszyscy zawsze z tego korzystali, nawet mama.
Wysuwam się powoli z objęć mężczyzny. Mruczy coś przez sen, ale nie wybudza się, co mnie cieszy. Przez ostatnie lata przyzwyczaiłam się do samotności i teraz bardzo jej potrzebuję. Muszę zmusztrować się w głowie, iż nie wolno mi za bardzo się wkręcić w relację z szefem, że to ma być tylko przyjemność, nic więcej. Żadnych uczuć.
Idę po cichu do łazienki. Pierwszy raz mam zakwasy w intymnym miejscu. Uśmiecham się sama do siebie na wspomnienie tego, co robiliśmy w nocy. Seks z Collinem jest świetny. Bardzo mi się podoba.
Cały czas nie mogę nadziwić się, iż tak mocno wszystko odczuwam, gdy jestem z nim w łóżku. Chyba nawet przez moment nie leżałam jak „kłoda", tylko cały czas byłam aktywna i nieposkromiona. Uwielbiam go dotykać. Szef ma idealnie wyrzeźbione ciało. Wystarczy mi, że o tym pomyślę, a już zaczynam się nakręcać.
To chore. Dlaczego on tak bardzo na mnie działa?
Napuszczam wodę do wanny. Marzę o kąpieli. Po raz kolejny oglądam swoje ciało. Dopiero teraz zauważam ślady palców Collina odbite na moich pośladkach. Musiał trzymać mnie naprawdę mocno. Malinki na szyi i dekolcie też stały się wyraźniejsze. Nie tak łatwo będzie je ukryć.
Gdy kąpiel jest gotowa, z lubością zanurzam się w pachnącej wanilią i truskawką pianie. Włosy spinam na karku, żeby się nie zamoczyły. Odchylam głowę i dalej rozmyślam.
Muszę znowu zadzwonić do tego cholernego ośrodka, a najlepiej wpierw do Nadine i ją opieprzyć za to, że oddała mamę w miejsce, z którym tak ciężko się skontaktować. Pisałam ostatnio e-mail na adres podany na stronie, ale w dalszym ciągu nie otrzymałam odpowiedzi.
CZYTASZ
W jego rękach [18+] ZAKOŃCZONE
AkčníOPOWIADANIE 18+ ✨️Age gap ✨️ mafia ✨️ emotional scars ✨️zemsta ✨️ hate love ✨️ emocjonalny rollercoaster ✨️one house trope ✨️forced proximity ✨️rich vs poor Ayleen Richardson ma dwadzieścia dwa lata i mieszka z mamą, która choruje na chorobę nowotw...