28 Szczerość to podstawa

4.9K 167 141
                                    

Siedzę przy plastikowym stoliku, na którym stoi kilka pudełek z kredkami. Rysuję obrazek dla mamy, bo za dwa dni będą jej urodziny. Pani psycholog poradziła mi, że powinnam zrobić coś własnoręcznie i od serca, gdy pożaliłam się, że nie mam pieniędzy na kupno prezentu, bo Tony zabrał wszystko z mojej skarbonki i nawrzucał mi guzików i kapsli od Coli.

 Pani psycholog wyszła na korytarz, żeby porozmawiać z mamą o mojej terapii. Myślą, że ich nie słychać, jednak stolik znajduje się przy samych drzwiach, dlatego też wszystko dociera do moich uszu.

- Ma w sobie wielkie poczucie winy i stara się je po swojemu wytłumaczyć, dlatego też zaprojektowała sobie osobę, na którą wszystko można zrzucić. Ten mężczyzna, który ją wołał i z nią rozmawiał w archiwum...

- Zgłaszałam to na policję – przerywa mama – sprawdzili kamery na korytarzach w muzeum, bo w archiwum i tej sali obok nie było monitoringu, aczkolwiek w innych miejscach już tak. Nic nie znaleźli, a ja wyszłam na idiotkę, bo posłuchałam się wymówek dzieciaka.

- Ten mężczyzna z jej opowiadań zapewne nie istnieje, jest tylko wytworem jej wyobraźni. Opisywała go jako strasznego i z wielką blizną na twarzy, a to taki typowy obraz tego, czego boją się ośmiolatki: ktoś obcy, groźny, poraniony. Pani córka stara się wybielić sama przed sobą za to, co się stało w archiwum i dlatego jej umysł stworzył tego człowieka, to tak zwany kozioł ofiarny. Ayleen przerzuca na niego swoją winę.

- Co ja mam z nią teraz robić? Nie śpi nocami i krzyczy. Budzi brata, a on musi się wysypiać, bo to takie zdolne dziecko jest, musi być w dobrej formie, gdy chodzi do szkoły.

- Koszmary mogą ją jeszcze jakiś czas męczyć, wydarzenie musiało być dla niej bardziej traumatyczne, niż się nam wydaje. To dziecko. Poszła tam, gdzie nie powinna i zrobiła sobie krzywdę, bo zrzuciła kilka kartonów z regału. Straciła przytomność, nabiła guza, a przede wszystkim bardzo wystraszyła.

- Tyle dobrze, że w tych kartonach nie było nic cennego, bo jeszcze musiałabym płacić, a wie pani, jak to jest... samotna matka z dwójką dzieci nie ma łatwo. Jeszcze z jednym to bym sobie poradziła, ale jak ich jest dwoje to i potrzeby większe. Wszystko trzeba liczyć podwójnie.

- Za to jest pani podwójnie obdarzana miłością – zaśmiała się miło pani psycholog – Ayleen dużo o pani opowiada. Widać, że jest pani jej wzorem. Dziewczynka bardzo chce zasłużyć na pani miłość, bo boi się, że to brat jest tym ważniejszym dzieckiem. Dlatego też czasami robi coś głupiego, żeby zwrócić na siebie uwagę.

Kończę rysować naprawdę piękny obrazek dla mamy. Mam nadzieję, że się jej spodoba.

Po raz kolejny się przekręcam. Mój sen znowu się zmienia.

- To dla ciebie, mamusiu! - krzyczę radośnie i niosę jej obrazek, nad którym pracowałam kilka dni. Jestem na nim ja, Tony i przede wszystkim mama. Wszyscy trzymamy się za ręce i wesoło śmiejemy.

Mama bierze ode mnie kartkę i obrzuca ją krytycznym spojrzeniem, po chwili jednak na jej twarzy pojawia się niewielki uśmiech.

- Dziękuję, Ayla. Nawet ładnie ci wyszło – chwali.

- Zaczepisz na lodówce? - pytam z nadzieją. Wiszą tu tylko najładniejsze prace Tonego, a moje nigdy nie są wystarczające, żeby mama uznała, iż mogą się tu pojawić.

- Nie ma miejsca. Może kiedyś – wyjaśnia szybko.

Spoglądam na lodówkę. Rzeczywiście wszędzie wiszą obrazki z samochodami, ale może dałoby się je trochę przesunąć? Mama jednak nie pozwala mi tego zrobić. Zabiera mój rysunek i odkłada na regał.

W jego rękach [18+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz